„Wydawało się, że wiele wspólnie zbudowaliśmy, ale nie udało nam się osiągnąć ani jednej rzeczy. Byliśmy zbyt szczęśliwi.” — Murakami Haruki
{ muzyka }
1. Czas
— Powinieneś się więcej uśmiechać.
Jedno ukradkowe spojrzenie wystarcza, aby
zidentyfikować złodzieja promienni słonecznych, który zawisa nad nim bezkarnie,
bawiąc się źdźbłem trawy. Mimo że już dawno oswoił się z jego
obecnością, demonstruje swoją złość, zaciskając z przekory mocno dłonie w pięść,
by nie dać mu satysfakcji.
— Dlaczego?
Chichot, napawający go niezidentyfikowanym
lękiem, wydobywa się delikatnie z gardła osoby, systematycznie burzącej jego
definicje spokoju.
— Emanujesz niesamowitą siłą, Atsushi, nie powinieneś
jej zniewalać.
Jest tak pewny siebie, że jeszcze chwila, a
Murasakibara mógłby mu faktycznie w to uwierzyć.
Tik. Tik. Tik.
Powietrze
pachnie deszczem. Jest tak przerażająco cicho, że nawet Murasakibara, dla
którego przeważnie świat jest tylko pretekstem do bezproduktywnej egzystencji,
ma wrażenie, że czegoś brakuje. Dookoła nie rozbrzmiewa gwar rozmów, przebijający
się nad odgłosami przejeżdżających w oddali samochodów.
Zaintrygowany
tym faktem przykleja twarz do zimnej szyby. Tokio w oczach Atsushiego nie jest
niczym niezwykłym. Wielka aglomeracja. Tony asfaltu i stali. Konurbacja
fabryk przemysłowych. Stolica, składająca się z kilkuset krętych ulic,
nazwanych dzielnicami dla lepszego wydźwięku. Powierzchnia niewiele powyżej 2200
km2. Dom dla ponad 13 200 000 Japończyków. Gniazdo potencjalnych epidemii.
Wzdycha
głęboko, wpuszczając do płuc powietrze zanieczyszczone przez miliony istnień, zamieszkujących znienawidzone przez niego miasto. Marzy od dawna o
tym, aby wyrwać się z tego miejsca i oddalić się o tysiące mil od ludzi, którzy
grają mu na nerwach systematycznie każdego dnia.
Na ustach
odmalowuje się niesmak; jego niechęć tylko przybiera na sile na widok dobrze
znanej ulicy, która zabija w nim jakiekolwiek perspektywy na jutro. Nic
atrakcyjnego nie jest w stanie przykuć jego uwagi. Za szybko traci
zainteresowanie. Zdecydowanie za szybko. Wie o tym od dawna. Ma wrażenie, że
niewidzialna obroża na jego szyi zaciska się coraz mocniej. Za chwile straci
oddech, zostanie strawiony przez gęstą mgłę i chaos, pochłaniający jego serce.
Jego myśli
skupiają się wokół jednej osoby, kradnącej dniem za dniem coraz więcej
westchnień. Chce ją zobaczyć. Usycha z
tęsknoty. Nie może sobie wybaczyć, że krąży wokół tych wszystkich bezimiennych,
szarych zjadaczy chleba, nie wyróżniających się z tłumów. Różni się od
wszystkich, jest wyjątkowy. Warty tyle co milion żyć.
Tik. Tik. Tik.
Dłuższe
spojrzenie zatrzymuje na kobiecie, okupującej ławkę przed kompleksem, w którym
wynajmuje mieszkania wiele osób, łącznie z nim. Chyba płacze, ale Atsushi łatwo
myli łzy z deszczem, więc nie może mieć żadnej pewności.
Murasakibara zgrzyta zębami ze złości, nie
mogąc sobie wybaczyć jednego: jest odporny na ból. Nie może czuć go nawet we
własnym sercu. Wchłania wszystko jak gąbka.
Drobne ciało drży
z zimna; wygląda tak jakby miało się zaraz rozpaść, przygniecione zmartwieniami
codzienności. Przedstawicielka płci pięknej zaciska mocno zęby i przypatruje
się pochmurnemu niebu, pozwalając, aby ulewa
igrała z jej ciałem.
Murasakibara
robi dokładnie to samo. Patrzy prosto w czarną otchłań, na którą kiedyś
spoglądał razem z nim i w ekspresowym
tempie odwraca wzrok.
Ma wrażenie,
że grudniowy deszcz jest w stanie wymazać wszystkie rany, które nagromadziły
się w przeciągu tych wszystkich lat. Nie chce się ich pozbywać.
Tik. Tik. Tik.
Dźwięk zegara
napawa go nieokreślonym niepokojem.
Skupia swoją
uwagę na awangardowych wzorkach utworzonych przez mróz na szybie. Mimo że nie wychodzi
z domu od paru dobrych dni, nie musi sobie nawet wyobrażać jak bardzo jest
zimno. Na sam widok atakującego Tokio deszczu zmieszanego ze śniegiem na jego
ciele tworzy się gęsia skóra. Pogoda panującą na zewnątrz doskonale
odzwierciedla stan jego umysłu.
Wzdycha
głęboko, starając się zapanować nad zmęczeniem, który więzi w silnym uścisku
każdą komórkę jego ciała. Zdaje sobie sprawę, że jest już naprawdę późno.
Tik. Tik. Tik.
Leniwie
wskazówki przesuwające się na pokrytej grubym kurzem tarczy zegara wskazują
drugą trzydzieści, doskonałą porę na zmierzenie się ze nocnymi marami. Zaczerpując
świeżego oddechu, zamyka ociężałe powieki, nad którymi nie może zapanować.
Ale mimo głośnych
protestów własnego ciała, nie chce, aby sen przejął kontrolę nad jego
organizmem. Szalejące w piersi serce, obijając się boleśnie o żebra, szuka
bliskości drugiej osoby, ciepłych, przesiąkniętych dobrocią słów adresowanych
każdego ranka w jego stronę.
Resztkami sił
otwiera oczy i wbija spojrzenie w dębowe drzwi. Czeka cierpliwie na osobę,
która zgodnie z oczekiwaniami ma za chwilę wejść do pogrążonego w półmroku
mieszkania i dostarczyć mu sił na nowe dni. Wie, że pojawienie się jej na progu
tej rudery to tylko kwestia czasu, dlatego walczy ze snem najmocniej jak
potrafi, nigdy nie przepuszczając, że znajduje się w nim taka olbrzymia wola
walki.
W zamglonych
wspomnieniach pojawia się jego
roześmiana twarz, wprowadzająca w życie mężczyzny świeże kolory W kącikach
ust błąka się niezgrabny uśmiech, rzadko goszczący na jego popękanych od
wilgoci wargach.
Tik. Tik. Tik.
Zegar
bezlitośnie odmierza czas. Wybija
trzecia, ale nic się nie zmienia. Jest sam, pogrążony we własnych rozpaczliwych
prośbach, aby jego deska ratunku pojawiła się w drzwiach mieszkania i
przedstawiła mu kolejny powód, aby nie zwariować.
Przyciska
policzek do zamarzniętej szyby. Przez jego ciało przechodzi niekontrolowany
dreszcz. Zimno szkła przenika go aż do szpiku kości.
Tik. Tik. Tik.
Sen zabiera go
boleśnie o czwartej nad ranem.
Wysiada bez
pośpiechu z samochodu i wzdycha głęboko. Na sam widok budynku, który wymaga od
paru ładnych lat remontu, dopadają go wyrzuty sumienia.
Druga klasa
liceum, siedemnaście lat, właśnie wtedy widzi go po raz pierwszy.
Murasakibara
Atsushi nie tylko imponuje wzrostem, całkowicie różni się od swoich rówieśników.
Nie interesuje go zdobywanie wiedzy, nie cieszy go przebywanie z innymi, nie
należy do żadnego z szkolnych klubów. Nie kontroluje ziewania, ciągle zasypia
na lekcjach, nigdy nie kryje się ze swoim przerażającym apetytem, na wszystko
patrzy z dystansu, na jego twarzy zawsze odmalowywuje się niewzruszony spokój,
nie jest komunikatywny — rzadko otwiera usta, aby coś powiedzieć, jest zawieszony
pomiędzy tym co jest, a tym co dopiero będzie, wzbudza postrach. Emanuje od
niego nieprzymuszona aura psychopaty.
Himuro na
początku traktuje go jak interesujący obiekt obserwacji. Jest dla niego jak
hobby, ale jak to zwykle bywa — zwykle zainteresowanie szybko przeradza się w
fascynację, zacierającej granice chorej obsesji.
Atsushi wywiera na nim olbrzymie wrażenie, imponuje mu swoją niewzruszoną postawą. Staje się
wszystkim, co Himuro do tej pory posiadł. Nie świadomy swoich uczuć, lokuje w
Murasakibarze wszystko co w sobie przez tyle lat gromadził — od czystej miłości po szczerą nienawiść.
Prawda
dochodzi do niego powoli. Krzyczy z każdego zakamarka jego umysłu. Murasakibara
Atsushi wcale nie jest silny; nadaje się tylko na złom. Jest wrakiem człowieka.
Himuro Tatsuya nie ma już żadnych
złudzeń. Nie powinien nawet próbować przedrzeć się przez grubą skorupę, która
chroniła Murasakibarę przed całym światem.
Ma teraz dwadzieścia pięć lat i żałuje, że zmarnował tyle energii, kurewsko
żałuje, że interesował się sportami ekstremalnymi.
Już
nigdy nie naprawi tego co zepsuł siedem lat temu na błoniach szkolnych. To
szczyt jego możliwości.
Tik. Tik. Tik.
Zerka na
zegarek i marszczy czoło, płodząc na nim kolejną zmarszczkę tego dnia. Jest
spóźniony, bardzo spóźniony. Zdaje sobie z tego sprawę, ale waha się. Nie ma
bladego pojęcia, czy ma wystarczająco dużo odwagi, aby uśmiechać się tak jak
kiedyś.
Z jego ust
nigdy nie padają żadne obietnice; wie od dawna, że nie jest ideałem. dlatego nie
może zrozumieć, dlaczego w purpurowych oczach stoi tak wysoko, że z trudnością
dostrzega ziemię.
Prycha pod
nosem w geście irytacji i wyciąga z kieszeni pomiętego papierosa; nałóg, z
którego wyswobodził się dawno temu. Przyglądając mu się z uwagą, obraca go w
palcach, parę razy przyłapuje się na tym, że trzyma go między zębami,
wyobrażając sobie dym, wypełniający jego płuca. Chowa go szybko do kieszeni,
nie chce poddać się słabości.
Jak w transie,
opiera się o maskę samochodu i zamyka oczy. Bardzo żałuje, że noc chyliła się
ku końcowi. Jest taka jak on: czarna, melancholijna.
Tik. Tik. Tik.
Smutny
uśmiech kształtuje się na jego ustach. Himuro Tatsuya jest egoistą w
najczystszej postaci. Nie ma już żadnych wątpliwości. Nie potrafi się już
szczerze uśmiechać.
Nad tym miastem
od zawsze krąży smutek.
— Ile razy ci
mówiłem, że masz o siebie zadbać.
Ma ochotę
rozpłakać się w bezsilności na widok samotnej sylwetki, okupującej szeroki
parapet. Podchodzi do niej najciszej jak tylko potrafi, nie chcąc jej obudzić.
Nie zniósłby jego spojrzenia. Zanurza palce w purpurowych włosach, wymagających
już od dawna konsultacji z fryzjerem. Błąkający się na ustach uśmiech zmienia
się w grymas niezadowolenia. Szuka w głowie rozpaczliwie wymówki swojego
spóźnienia.
— Za bardzo
się uzależniłeś — mamrocze cicho pod nosem z głębokim westchnieniem. Jest mocno
podirytowany postawą dwóch metrów z kawałkiem i dogłębnie poruszony jego naiwnością,
której nigdy by się w nim nie doszukiwał. Pochyla się delikatnie i składa na
chłodnym policzku Muraskaibary ciepły pocałunek.
Atsushi zawsze
pachnie tak samo; jest przesiąknięty rozkładem.
— Murochin —
mamrocze wielkolud przez sen, próbując przewrócić się na drugi bok. W efekcie
traci równowagę i spada ze swojego prowizorycznego posłania w akompaniamencie niekontrolowanych
jęków. Jego monstrualne ciało, przeżywając spotkanie pierwszego stopnia z podłogą,
robi tylko niepotrzebny hałas.
Tatsuya
reaguje instynktownie. Odsuwa się od niego na bezpieczną odległość, mając
nadzieje, że lekkomyślność żarłoka nie pobudzi sąsiadów. Ściany mieszkania są
strasznie cienkie. Himuro woli ograniczyć hałas do minimum.
— Uważaj
troszkę — reflektuje się po chwili, gdy Atsushi rozgląda się dookoła, starając
się ogarnąć sytuację. — Jesteś cały?
Murasakibara
rozpoznaje głos Himuro i podnosi się na łokciach, dysząc tak ciężko, jakby
pokonał maraton.
— Murochin —
wita się szybko, wypowiadając cicho pseudonim kochanka. W geście zakłopotania
przeczesuje włosy długim, lepiącymi się do ciasta z kramem palcami. — Gdzie byłeś?
— pyta cichutko.
— W pracy —
odpowiada Tatsuya, siląc się na obojętny ton i wzrusza ramionami. Praca to
dobra wymówka. Murasakibara zamknięty w czterech ścianach nie ma pojęcia, co
oznacza ciężka praca.
— Długo ci
zeszło. — Atsushi nie wie skąd w jego głosie wzięło się tyle chłodu, przecież
Himuro nigdy nie mógłby go oszukać.
— Och, Atsushi
— Tatsuya uśmiecha się odpowiedzi i wciska do otwartych ust Mukkuna czekoladkę.
— Nawet nie wierz jak bardzo tęskniłem
— Ja też.
Ich usta łączą
się w chaotycznym, słodko-gorzkim pocałunku.
Tyle
wystarczy. Sieć kłamstw działa bez zarzutów.
Tik. Tik. Tik.
Wskazówki
zatrzymują się na kilkanaście sekund, aby po chwili znów okrążyć pospiesznie
całą tarczę.
Zaplątane ze
sobą dwa ciała, trwają w silnym uścisku, pogrążone w całkowitym milczeniu,
przerwanym tylko do czasu do czasu przez płytkie oddechy ich właścicieli.
Himuro
przyciska usta do rozgrzanej skroni wielkoluda i szepce cicho:
— Kocham cię.
Atsushi
uśmiecha się blado w odpowiedzi. Himuro ma racje. Mimo że niesie na barkach wiele życiowych
doświadczeń, nadal może zostać zraniony.
Ale chce
bezustannie wierzyć w to kłamstwo.
Tik. Tik. Tik.
Czas nie ma
zamiaru się zatrzymać.
A deszcz ze
śniegiem nie ustępuje.
____________________________________
Yandere. Opko
będzie zawierało (razem z tym) trzy rozdziały i jeden prequel. Nie ma nic
wspólnego z kurobasem oprócz imion bezlitośnie
zerżniętych z oryginału, bo kanon zdecydowanie mnie nie kocha. Postaram się
opko skończyć przed końcem ferii.
Bardzo
dziękuję Piegusowi, że zajrzała przed dodaniem ;)
Nowy odcinek był zacny. Tak bardzo ImaHana ♥ Aż nie mogłam nie wykorzystać next weeka do zakładki. IMAYOSHI wink ^______^ Trzymajcie się, kochani ^___^
ależ o nic, ja jestem kompletnie niewinna :D
OdpowiedzUsuńprzykro mi z tego powodu :(
Usuńwszystko co do tej pory napisałam niestety lądowało w koszu, jakoś nie potrafię wrócić do pisania tak jak wcześniej....
Usuń:(
właściwie to już się do tego pryzwyczaiłam
UsuńOŻESZ W MORDĘ GLUTAMINE!!!!!!
OdpowiedzUsuńno bo utaite
Usuńchlip
nie nazwałabym tego nawet pokaźną kolekcją... myślę nad sprzedaniem kuroshitsuji by mieć pieniądze na kolejne mangi yaoi ehehehehe :>>>>>
OdpowiedzUsuńdon't worry, mało kto zna takie tytuły, tak więc chill
mnie kiedyś to jarało o___________________O
Usuńwiem, byłam młoda i głupia.
z takim tempem to zaraz cała moja mangowa kolekcja to będą same yaoi....
oho, zastanowię się. jeśli moja przyszła kolekcja nie będzie mieścić się na półkach, tudzież coś przestanie mi się w niej podobać, to kto wie...
UsuńBardzo gorąco polecam Black Lagoon. To było chyba moje pierwsze świadome anime i po prostu je uwielbiam <3 Napierdalanka jakich mało.
OdpowiedzUsuńMniej popularne i jakoś, mam wrażenie, lubiane jest Cowboy Bebop, które dla mnie jest w pierwszej piątce, może nawet trójce. Kocham tą serię całym sercem, ma cudowną, starą kreskę (1998 r. mój rocznik >.<), genialnych bohaterów i fabułę, zajebisty soundtrack. Po prostu wielbię!
Jest jeszcze Baccano! które znalazłam niedawno i jeszcze nie obejrzałam, ale zapowiada się fajnie xD
I to by były chyba najlepsze jakie mogę polecić xD
Plakat *.* Jak fajnie.
OdpowiedzUsuńObejrzyj obejrzyj, naprawdę warto xD
Nie wiem, czy to pogoda na Ciebie tak wpływa, ale czy nie miałaś napisać czegoś szczęśliwszego? :< Chociaż nie powiem, z klimatem w moim przypadku trafiłaś w dziesiątkę (to chyba nie za dobrze o mnie świadczy).
OdpowiedzUsuńTeraz mi się przypomniało, Murasakibara, nie leż tak, człowieku, bo podzielisz człowieka reprezentującego Lenistwo w "Siedem". (Tęsknota za ulubionymi filmami się we mnie odzywa, nie przejmuj się ;D)
Wiesz, zawsze wydawało mi się, że Himuro jest trochę creepy, więc ta rola zupełnie do niego pasuje. Chociaż to chyba nie jest tak, że on Fioletowego przetrzymuje, tylko jemu się zupełnie nic nie chce...
Ogólnie rzecz biorąc, kontynuuj, produkuj, nie przejmuj się niczym, jeśli masz czas - pisz i pisz! :D
Rytualnie:
"znienawidzone przez niego miasto. (...) wyrwać się z tego miasta" -> powtórzenie (okej, teraz będzie, że się czepiam, jestem na to gotowa :D)
"Na jego ustach odmalowuje się niesmak; jego niechęć" -> powtórzenie "jego"
"gęstą mgle" -> "mgłę"
"Wie, że pojawienia się" -> "pojawienie się"
"wprowadzająca w życie mężczyzny świeżych kolorów" -> a nie "świeże kolory"? I kropa po rzeczonych kolorach. ;)
"różni się do" -> "od"
"Atsushi wyrywa na nim olbrzymie wrażenie" -> "wywiera"
"od czystej miłości do szczerej nienawiść" -> albo "do szczerej nienawiści", albo "po szczerą nienawiść"
"wciąga z kieszeni" -> "wyciąga"
"żadnych wątpliwość" -> "wątpliwości"
"Pochodzi do niej" -> "Podchodzi"
Ja po prostu nie potrafię napisać nic z poczuciem humoru. Pewnie dlatego, że sama posiadam go w szczątkowych ilościach. Sama nie wiem. Ale takie rzeczy pisze mi się o wiele latwiej i sprawiają mi więcej frajdy. To straszne, jak ja się cieszę pisząc takie fanfiction. XD
UsuńGdy Himuro poznał Mukkuna jeszcze bardziej mu się nic nie chciało. Teraz przynajmniej ma do kogo mordkę otworzyć :D
Nie oceniona. XD Dziękuję za wypisanie błędów ;* Biorę do serca i poprawiam w najbliższym czasie :D
Smutne...Ale naprawdę piękne.Aż sama mam ochotę coś takiego napisać : )
OdpowiedzUsuńNapisz ;)
UsuńŁatwo powiedzieć, trudniej zrobić :<
UsuńTrue. Ale trzeba ganbarować ^_^
UsuńNa początku myślałam, że wciśniesz tam Akashiego, a tu taki Himuro o.O że jak?!
OdpowiedzUsuńAle podobało mi się. Zresztą moje klimaty, doskonale się w takich sceneriach odnajduje.
Plus, umiliłaś mi tym opowiadaniem lekcję j. angielskiego. Dziękuję <3
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :)
Znajdź mi bloga z paringiem MuraMuro (poza twoim oczywiście). Jakoś zawsze Murasakibara i Akashi to była taka jedność... Chociaż nigdy nie miałam nic przeciwko MuraMuro. Więc po prostu nastawiłam się na kolejne MuraAka... Ale nie mówię, ze to źle :3
UsuńA jak jest wg ciebie przedstawiany?
UsuńO, byłam ciekawa jak to przedstawisz :3
UsuńTeż czasem mnie to już tak denerwuje, że Akashi zawsze jest zły, a Murasakibara występuje jako jego posłuszne zwierzątko.
Nie doczytałam mangi do tego momentu, żeby spotkać choćby jednego z nich (z anime raczej zbyt wiele się nie dowiem... jak na razie, przynajmniej), ale moja koleżanka np. mi opowiadała (bo przeczytała wszystkie chaptery i jest na bieżąco), że Akashi niby jest taki zły i sadystyczny, a czasami jak mu odwali to też wyjedzie z tekstem "załóż kurtkę, bo się rozchorujesz" o.O
W takim razie chcę zobaczyć Makoto-kurczaka xD
UsuńHmm... W symie ciekawe przedstawienie xD
Mam taką swoją sieć niczym Makoto xD
UsuńAoKise potem Kise x Kasamatsu, które będzie połączone z MidoTakałką- tą w której Takao umiera. Trochę zagmatwane. W tej chwili zastanawiam się jak długie to zrobić... I czy podzielić na części, czy zrobić jako takie luźno powiązane one-shoty... Bo zaczęłam to pisać jako one-shot, którego nawet jeszcze nie skończyłam i w pewnym momencie miał tam sie pojawić Yukio, ale też nie do końca wiedziałam jak go tam wkręcić... Trochę pokręcone :P
chwila, chwila... ale teraz z którym? xD
Usuńa mnie teraz zachęciłaś, wiesz? :P Biorę się za pisanie :3
UsuńZ zapłonem, ale jestem :) ciociu (jak mi teraz dziwnie od tego słowa :D)
OdpowiedzUsuńZnowuuu smęty (pamiętaj, że jęczę, ale i tak kocham ♥). Moje dwa skarby, takie jakieś biedne się zrobiły. Trochę się stęskniłam za Twoimi MuraKimami/HimuMurami, także uszczęśliwiasz mnie. Mocno. Bo dzień spędzony z historią trzeba odreagować.
Tak, są uroczy. Nie czuję ich, ale i tak są c:
UsuńNo wim, miała, ale mnie zgwałciła na MibuHimu, a ja nie mam pojęcia, jak jeszcze inaczej spiknąć tych głupków xD
Złotko moje, a jakiego pairingu ty bys nie chciała? xD
Syscy trują mi dupę xD przeżyję c:
UsuńKoncert życzeń urządzasz? Wszystko do zrealizowania kiedyś, oprócz HimuKaga. Za bardzo są dla mnie braćmi, zajeżdża mi kazirodztwem x:
Jak będę miała jakieś kosmiczne pokłady weny, to będę krzyczeć~
Usuń