Rozdział 2
Luty, wbrew
jakimkolwiek przewidywaniom, okazał się łaskawy i nawet słońce, niczym nie
zrażone protestem ze strony kłębiących się na niebie szarych przyjaciół,
przestało częstować ludzi swoją znieczulicą i udowodniło, że jeszcze żyje.
Aomine,
zarażony nietypowym optymizmem przez rozochoconego Kise, który jeszcze dziesięć
dni temu pobrzękiwał coś pod nosem o wiosennych zakupach z Daikim w roli
głównej, wymusił na sobie wrócenie do dawnej egzystencji, bo już nawet kot
sąsiadów nie nabierał się na jego argumenty, że jest zimno i w ogóle, i nie ma
przez to najmniejszej ochoty wytykać choćby nos za próg niewielkiej kawalerki.
Nawet miał
ochotę na mały meczyk, ale zgromiony przez mordercze spojrzenia swoich
treningowych obiektów, szybko zaprzestał swoich prób perswazji, które jeszcze
kilka miesięcy temu ćwiczył przed lustrem.
Nawet Ryouta,
dla którego przebywania z Aomine było tylko pretekstem do kolejnego „jeden na
jeden”, wykazał zerowe chęci na uczestnictwa w okołozimowym szaleństwie,
zaproponowanym przez serdecznego rywala.
Dlatego zapał
Daikiego opadł tak szybko jak się pojawił.
Kurwa, kurwa, zaklął pewnego dnia Aomine
pod nosem, gdy w radio odżyła moda na piosenki z lat osiemdziesiątych, a luty
chylił się ku końcowi.
Nie miał
bladego pojęcia, dlaczego antybiotyk nie mógł ulżyć mu w cierpieniu, ale sam
fakt, że leżał jak bezbronne dziecko, przyprawiało go o jeszcze większe zawroty
głowy. Przewrócił się na drugi bok i naprawdę zaczął tego żałować, gdy jego
głowę przeszył tak okropny ból, że rozłożył go na łopatki.
Naciągnął na
siebie koc, opatulając się nim szczelnie, i mimowolnie zamknął oczy. Nie mógł
znieść myśli, że pokonało go zwykle przeziębienie, którego nabawił się dwa dni
temu, gdy czekał w deszczu na Royotę, aż ten łaskawie wróci do domu.
Nie wrócił, a
serce Aomine pogrążyło się w chaosie.
Daiki nie miał
jednak żadnych podstaw, aby się nad tym dużej zastanawiać i rozkminiać swoje
życiowe dylematy, stwierdzając, że DVD Mai nie może już dłużej chronić półki
przed kurzem i jest wystarczająco dobrym argumentem na zabicie niedzielnej
nudy.
Podciągnął się
na łokciach, wymachując dłonią w akcie depresji tylko w sobie znanym kierunku w
poszukiwaniu najnowszej płyty z zimowej kolekcji swojej idolki.
Tak, Ryota, miałeś cholerną rację. Zabijam
smutki cyckami. Ta wiadomość pewno cię ucieszy, mruknął myślach,
uśmiechając się gorzko.
Aomine usiadł
na krześle i wreszcie zapalił papierosa, ażeby ochłonąć, z tlącą się nadzieję,
że ten uspokoi skołatane nerwy. Jeszcze chwilę temu chciał sięgnąć po radę
eksperta, ale po chwili zrezygnował. A teraz jęknął cicho, chowając twarz w
dygoczących dłoniach. Był rozchwiany emocjonalnie i przesadzał, ale nie miał
pojęcia, z czego to wynikało. Nie ukrywał, że teraz najchętniej dałby sobie po
prostu kulkę w łeb i byłoby po kłopocie.
Stwierdziwszy,
że siedzenie i zadręczenie się na śmierć w niczym nie pomoże, włożył w uszy
słuchawki i włączył sobie ulubiony kawałek. W między czasie wykręcił numer Kise
i aż się wzdrygnął, stwierdzając, że pierwszy raz nauczył się jakiegokolwiek
cyfrowego tasiemca na pamięć.
Po chwili
skapitulował, stwierdzając, że to nie ma najmniejszego sensu, że Kise pewnie
jest zawalony natłokiem obowiązków i nawet nie odsłucha wiadomość zostawionej
na sekretarce.
Po czterech
godzinach bezproduktywnego wsłuchiwanie się w jeden kawałek aż do porzygu,
wstał, a jego cień jak milczący towarzysz rozciągnął się na ścianie. Zabrał
kurtkę, założył buty i wyszedł.
Nawet nie
zdawał sobie sprawy, kiedy ulubiona piosenka Kise, która na początku tak bardzo
go irytowała, że aż miał odruchy wymiotne, stała się jego ulubioną.
Dopiero cztery
godziny później przypomniał sobie o swojej potrzebie zaspokojenia głodu, gdy
brzuch przypomniał brutalnie o swojej obecności. Woda w czajniku żyła własnym
życiem, szumiąc cicho. Dzień wdzierał się jak nieproszony gość do mieszkania –
swoim gwarem ulicznym i zachodzącymi promieniami słońca zaburzając koncepcje
spokoju dwudziestolatka – i nadmiar wszystkiego, przez cienkie ściany słyszał
odgłosy aktu dwóch ciał.
Daiki, aby
umilić sobie obfitujące w niesamowite atrakcje popołudnie, włączył radio.
Akurat leciały wiadomości. Spiker, szukający sensacji, nadawał o meteorycie,
który rzekomo rozbił się na obrzeżach Tokio i stał się obiektem ciekawości i
kłopotów policji, w tym samym czasie, co Aomine ziewnął i przekręcił brudną od
warzyw dłonią kanał na inny, mrucząc pod nosem coś co brzmiało jak: „ludzie
znów naczytali się sci-fi i bredzą”.
Siekał cebulę,
a z jego oczu płynęły słone łzy. Nie wiedział, jak to się stało, że zmusił się
do tego czynu, który na pewno zostawi trwały uszczerbek na jego zdrowiu. Ale
był pewny że musiał przyczynić się do tego jeden bardzo ważny i paradoksalnie
prosty fakt - allium cepa, to jedna z niewielu jadalnych roślinek, które
zasilały budżet całkowicie już pustej lodówki aominowych zapasów.
W sumie nawet
nie wiedział, kiedy otworzył okno, uciekł do łazienki naprzeciwko ściskając w
dłoni telefon.
20:12
~Aominecchi: Jesteś?
20:16 ~Kise:
Nie, nie ma mnie...
20:17
~Aominecchi: Przecież już wiem, że jesteś, cwelu…
20:17 ~Kise:
…dla ciebie... @_@
20:19
~Aominecchi: Znów emujesz?
20:21~ Kise:
Mam na ciebie uczulenie, debilu jeden ty~
20:21
~Aominecchi: To się wal.
20:22 ~Kise: A
z kim? ^_^
20:23 ~Aominecchi:
Z własnym odbiciem w lustrze, na przykład.
20:26 ~Kise:
Hahaha, spierdalaj! )_(
20:27
~Aominecchi: No, niby gdzie?
20:27 ~Kise:
Ano wiesz, dla mnie ty nawet sobie możesz na kosmos, jak coś. Przy okazji
popodziwiasz sobie widoki. ;P
21:28 ~Aominecchi:
Nie kuś nawet.
Przemył twarz
zimną wodą, napawając się chwilowym orzeźwieniem, które zniknęło tak szybko jak
się pojawiło. Wyszczotkował zęby, zmierzwił włosy i westchnął głęboko,
kalkulując, że jego ciemna karnacja stała się bledsza, jakby bardziej matowa.
Mimowolnie
poczuł ukłucie w żołądku, gdy przypomniał sobie, jak Kise śmiał się, że jest z
niego murzyn i wrzuci go do wanny z chlorem i krochmalem, gdy jeszcze raz
uderzy go piłką w czoło.
21:43
~Aominecchi: Wpadniesz jutro na jeden na jednego?
21:50 ~Kise: A
wiesz, jaka jutro będziesz pogoda, Aominecchi~?
21:50
~Aominecchi: A co pogoda ma wspólnego z koszem?
21:52 ~Kise:
No wiesz, gdy świeci słoneczko mam dużo pozytywnej energii... *_*
21:52
~Aominecchi: Niby skąd mam wiedzieć...
21:54 ~Kise:
Nieważne. Do jutra, beibi~ ;***
21:54
~Aominecchi: I nie zapomnij o…
21:54 ~Kise:
Tak, tak, wiem~!
*
Musiał wygrać.
Miał już serdecznie dość przegranej! To musiał być koniec, ostatnie słowo,
ostatni ruch. Śmierć jego szczęściu!
Gra się rozpoczęła.
Rzecz działa
się tak dynamicznie, precyzyjnie i szybko, że Kise aż rozbolała głowa. Po
chwili jednak, kompilując w głowie wyjątkowo podstępny i sprytny plan
działania, przechwycił piłkę. Obrócił ją w dłoniach parę razy, przekozłował
kawałek, szukając w obrębie swojego wzroku żądnego potu i krwi podłego
antagonisty. A gdy znalazł kontakt wzrokowy z drugim przedstawicielem gatunku
ludzkiego, zaczął się przemieszczać z szybkością światła, z taką precyzją,
której nie powstydziłby się nawet sam mistrz w biegach krótkodystansowych.
— Nie rób
sobie złudnych nadziei, murzynie — burknął blondyn, gdy Aomine podążył tuż za
nim, wystawiając dłoń, tak, aby zakończyć związek Kise z pomarańczową piłką.
— I, kto tu
sobie robi jakiekolwiek nadzieje — kontratakował luźno Daiki, a w jego oczach
lśniło rozbawianie, a także jakaś niebezpieczna iskierka, gdy zaś wystawił rękę
w kierunku piłki. Ryota w między czasie zrobił klika kroków w tył, manewrując w
prawo i w lewo, coby uśpić chociażby na minutę czujność Aominecchiego. Potem
ruszył w stronę kosza, wolną ręką odgradzając się od spragnionego piłki
Daikiego. Z niewyjaśnionej przyczyny praca jego serca przyspieszyła, gdy
skonfrontował się z jego odsłoniętą klatką piersiową.
Uśmiechnął się
pod nosem, gdy mimo wysportowanego i wyćwiczonego ciała Aomine, dostrzegł
przesmyk, dzięki którego mógłby się bez problemu przedostać pod kosz. Czując
nagły skok adrenaliny, postanowił wykorzystać okazję zdarzającą się raz na rok
i sprintem pobiegł w najbardziej sprzyjające do wsadu miejsce, w głowie jeszcze
powtarzając wszystkie wytyczne skopiowane perfekcyjnie od Daikiego.
Kise czuł na
sobie – konkretnie swoich pośladach i zgrabnym tyłku – spojrzenie Daikiego,
który uważnie śledził jego każdy najmniejszy ruch, jak się podrywa lekko w górę
i rzuca, jak piłka leci idealnie z dwutaktu, którego wybrał, jak za chwilę
trafi wprost w obręcz i poruszy nawet niewzruszoną dotąd białą siatkę.
Na ustach już
czuł smak zwycięstwa, gdy piłka odbiła się wdzięcznie od tablicy. Ale czyjeś
ręce zgarnęły ją sprawnie, w chwili, gdy już miała spotkać ze swoim
przeznaczeniem i, przechwycone przez ciepłe i duże ręce Aomine, dokonała
swojego sezonowego debiutu.
Daiki zaśmiał
się, na gust Kise bardzo okropnie i nie czule, mierzwiąc mu jasną czuprynę. A on
tylko patrzył z otwartą gębą na kosz.
Jego wielka
chwila, którą wyczekiwał latami.
Jego
zwycięstwo.
Wszystko
runęło.
— To wszystko
przez ciebie, Aominecchi — rzucił przez ramię, wskazującym oskarżycielskim
palcem na przyjaciela. — Po co żeś się gapił na mój tyłek, co, jebany pedale?!
— krzyknął, w oka mgnieniu znajdującym się przy nim i nawet za nim zdążył
zareagować, wbił paznokcie w jego koszulkę, szturchając nim.
— Co ty
odstawiasz? — przestraszył się nie na żarty Daiki, zdając sobie sprawy, że są w
miejscu publicznym, a akty czułość, na które narażał ich Ryota były ściśle
mówiąc nie na miejscu.
— No bo ja
myślałem, że tym razem mi się uda — mruknął tylko, jak niepocieszony dzieciak
i, jakby obrażony, naburmuszył się jeszcze bardziej.
— Pohamuj się,
blada cioto, bo i tak nigdy ze mną nie wygrasz — odparł złośliwie, gdy w oczach
Kise pojawiła się nadzieja na rewanż.
— Nie żebym
wygrał, gdy będę stał z boku i tylko gapił się na ciebie — odparował
buntowniczo, nacierając walecznie barkiem na jeszcze nie do końca rozruszanego
Daikiego. Ten strategiczny faul koniec
końców dla obu skończył się betonem.
— Ciebie to
chyba do reszty popierzyło — skomentował zły jak diabli Aomine, gdy jako
pierwszy podniósł się z ziemi i otrzepał. — Weź ty się jakoś człowieku życiowo
ogarnij czy coś — prychnął jak rozjuszony kot, gdy skalkulował na swoim
ramieniu zadrapanie. —Widzimy się jutro — rzucił na pożegnanie i za nim Kise
zdążył sobie coś, poza pozbieraniem się ziemi, odszedł.
— Z tobą
zawsze bardzo chętnie, Aominecchi — pomyślał pod nosem, gdy zaprzeczenie
logicznego stanu emocjalnego Ryoty zniknęło na horyzoncie.
To nie tak, że przegrywam, bo jestem
słabszy, pojebie, pomyślał rezolutnie, stwierdziwszy że jego zła passa
zaczęła się gdzieś w okolicy pierwszego spotkania Aomine i przez niego
przegrywał tyle razy!
01:00 ~Kise:
Masz ty ode mnie mały przedpremierowy prezent, draniu~! (。・ω・。)
01:10
~Aominecchi: Też nie możesz spać?
01:12 ~Kise:
Jestem w robocie, głupku! 8) A ty nie możesz, Aominecchi~???
01:15
~Aominecchi: Przecież śpię, ślepy jesteś?
01:23 ~Kise:
Właśnie widzę @_@
No i jak mam ci powiedzieć, że moja
odporność zdrowotna zdechła i nie mogę najprawdopodobniej kontynuować naszej
popapranej rywalizacji, co, Kise?, zapytał w przypływie bezradności Daiki o
prawie w pół do drugiej na ranem, oglądając przedpremierowe zdjęcia Ryoty do
magazynu dla żeńskiej części
publiczności.
Co prawda
miałam dodać dopiero w piątek/sobotę, ale stwierdziłam, że zrobię to dziś,
skoro wieczór jeszcze młody, piękny i w ogóle konkretny.
Nie umiem
opisywać gry w kosza, to przerasta moje jakiekolwiek umiejętności. Daiki się
zarzyna emocjonalnie, ale później postaram się wam to jakoś zrekomepsować,
obiecuję. Fobia Kise na robale w końcu się uaktywni! XD
Z góry przepraszam
za błędy, jestem ślepa i ułomna, jeśli o nie chodzi. Stan, w którym musk
odmawia ze mną współpracy, trwa już stanowczo za długo ^^”
Kminienia nad Twym opowiadaniem ciąg dalszy, a jakże. Ciekawi mnie bardzo, co jest między tymi dwoma ciołkami, bo jakoś nie umiem jeszcze wcisnąć tego w konkretną formę. No cóż. Zobaczymy, co będzie dalej. ;)
OdpowiedzUsuńA teraz z serii "Mousy bawi się w betę":
1. nie może już dużej chronić - dłużej
2. ale nie miał pojęcia z czego to wynikało. - przecineczek przez 'z czego to wynikało'
3. szumując cicho - emm, szumiąc? Przy okazji dowiedziałam się, że szumować to znaczy «zbierać szumowiny z gotowanych płynów lub potraw»
4. ludzie znów naczytali się sic-fi i bredzą - ojoj, sci-fi winno być
5. Nie wiedział jak to się stało - przecinek przed 'jak'
6. Nie, nie mam mnie... - nie ma?
7. rządnego potu - żądnego
To tyle, co wyłapałam podczas czytania. Dobry uczynek plus jeden. ;)
Dalej będzie tylko "o zgrozo!", a tak serio, co rozdział będzie jaśniej i jaśniej. Podejrzewam, że te dwa geje też nie mogą zdefiniować jeszcze, że coś czują. Coś tam świta, coś tam zgrzyta, ale nie ma konkretnego kształtu XD
UsuńAu! Mousy pobawiła się przecinkami. Wielkie dzięki ;*
Ja na razie opowiadania ie czytam, bo ja rzadko kiedy czytam cokolwiek oprocz miniaturek X'D wiec wybacz.
OdpowiedzUsuńAle awu, moj art w headerze, nie wierze *rymowanka*
Ten rysunek wisi u riw w pokoju w oryginale wiec w sumie wszystkie prawa autorskie sa jej ;D haha XD
nie czytałaś bo jeszcze nic nie ma o nich w polskim fandomie 8D znów go rozdziewiczyłam pairingiem, uwaaah ♥ to juz mi wchodzi w nawyk 8D
OdpowiedzUsuńwiesz ja się nie dziwie ;-; bo haizaki to niby taka biała szmata, taki skurwiel a jak pojawia się Nijimura to robi się z niego zafafluniona ciota baw ;_;
wiadomo rozmiar ss same suty zawsze w modzie
wyznanie nijimury jest typowo japońskie. bo oni tam nie mówia wprost o uczuciach i choć raz chciałam napisać coś bardziej w klimacie 8D
uwoh słucham co zA pomysł 8D
WIDZE ART OTAI NA NAGŁOWKU 8DDDD
NIE OGARNIAM TEGO FIKA. powaga kompletnie nie rozumiem sensu jego istnienia i Kanako weź się zlituj.XD
UsuńKise to jakas jebaną komerchą wali 8D ja się dziwię, że Aomine mu jeszcze nie sprzedał kopa w zęby, takiego porządnego żeby już nie wstał 8D
smski był najlepsze ♥ mogłas walnac emotki japońskie żeby było bardziej wiarygodne XD
"Tak, Ryota, miałeś cholerną rację. Zabijam smutki cyckami. Ta wiadomość pewno cię uciszy," - sama nie wiem czy ucieszy czy serio uciszy D:
ale awuuu kise wie jak bardzo aomiś próbuje stłumić tęsknotę do niego :< skurwielek mały.
awu. ale kosmos.
lubię ;_; jakoś tak się przyjęło że wyprzedzam wszystkich w pornolach XD'''
Usuńnie jest jego dziwką ;_; on jest jego białą szmatunią ;_; nie wyrażaj się o nim tak brzydko! ;___________;
oksy D:
NIE ŻEBY TO BYŁO JAKIEŚ ZASKOCZENIE 8DDD
:< ale Mine go kocha noo ;-;
widzę 8D ale dopóki się ruchają jest dobrze~ nawet jeśli tylko myślami
wedle zasady : "pornoo jeszcze wiecej pornaaa" 8D
Usuńno bo Nijimura ci spuści łomot :< bo on kocha haizakusia i nie pozwoli nazywania go dziwką :<
jasne cycki Mai ehe D: cycki Kise to jedyne słuszne cycki
to niech się pospieszy bo mu Kise gwizdną sprzed nosa i co będzie? D:
nie wiem XD ale rozkminy maja kapitalne
przypomniało mi się co chciałam ci napisać jak rozmawiałyśmy na temat angstów i emocji : ślepa prawda u mnie jest własnie taka c:
dobziu
Usuńtak. to połączenie charakteru akashiego i nijimury c: co z tego, nie wolno nam haizakusia obrażać ;-;
jesu, on pewnie od dawna okupuje okoliczne kioski w poszukiwaniu Kise na okładkach 8D
;-; nie cemy
wiem. jestem z tego tworu bardzo zadowolona