Tsugumi Seishirō
była strzępkiem nerwów. Potarła obolały kark i westchnęła bezgłośnie,
rozglądając się dookoła. O tej porze szkolna biblioteka świeciła pustkami i
nigdzie nie mogła zlokalizować Panienki i jej przyjaciół. Przyjęła to z wielką
ulgą. Nie chciał tworzyć kolejnych wymówek, kolejnych kłamstw, kolejnych
przyczyn swojej izolacji.
Głupia.
Była maszyną
do zbijania. Została stworzona po to, aby z całych sił wspierać spadkobierczynię Beehive Gangsters i chronić ją za cenę
własnego życia. W tej kwestii nic a nic nie powinno się zmienić. Stanowczo nie!
Z impetem
zerwała się z miejsca, szurając głośno krzesłem. Bibliotekarka rzuciła jej
pełna dezaprobaty spojrzenie, ale nawet słowem się nie odezwała na widok
zaciętego wyrazu twarzy licealistki. Tsugumi miała
wrażenie, że patrzy na nią, jak na osobą obarczoną skażeniem psychicznym, ale nie miała zamiaru przejmować się dramatami rozgrywającymi się w głowie kobiety.
Upewniając się, że jej ukochany rewolwer, którym została obdarowana podczas
czternastych urodzin, bezapelacyjnie pełni rolę strażnika i znajduje się rękawie marnej
imitacji męskiego mundurka, podeszła do jednego z wysokiej regałów,
kontemplując tytuły książek.
Głupia.
Czuła
irracjonalny lęk. Nie potrafiła odgonić od swoich myśli sylwetki roześmianego
dziedzica Shuei-gumi. Pojawiał się w zakamarkach jej umysłu jak nieproszonych
gości, wysyłając determinację i koncentracje na wakacje. Nie potrafiła
zdiagnozować swojej dolegliwości i zrozumieć dlaczego jej puls przyspiesza,
serce kołacze w piersi jak szalone, a policzki oblewają się szkarłatnym
rumieniec za każdym razem, gdy dochodzi do jej konfrontacji z
narzeczonym Panienki.
Przez z niego
tymczasowo musiała zrezygnować ze swoich praktyk zbrojeniowych, zdając sobie
sprawę, że jej wyćwiczony kunszt zbrojny rozpada się na drobny mak. Tak bardzo
zakorzenił się w jej głowie, że czasem miała ochotę do niego podejść i
powiedzieć, żeby przestał uprawiać na niej czarną magię i zniknął — precz! — z
jej życia.
Głupia.
Ichijō Raku.
Najbardziej irytująca osoba na świecie, która sprawiła, że straciła grunt pod
nogami, powinna być jak najszybciej zlikwidowana. Jesteś naprawdę słodka. Bzdura! Myślę,
że ktoś taki opiekuńczy jak ty, na pewno przeżyje swoją pierwszą miłości i to
niebawem. Potwarz!
Seishirō już
dawno wyzbyła się swojej kobiecości. Na rzecz swojego przeznaczenie nie miała
powodu, aby się denerwować, kiedy wszyscy brali ją z chłopaka. Posiadała męskie
imię, siłę, niesamowitą wytrzymałość, zwinność. W jeden dzień potrafiła roznieć
w pył każdego, kto naprzykrzał się Panience. Nie potrzebowała gwarancji. Była
nieustraszona. Niezaprzeczalny dowodem na to była obietnica, którą złożyła dziesięć lat temu.
Głupia.
Powinna
bezlitośnie zabić Ichijō Raku przy ich pierwszym spotkaniu. Nie powinna bawić się w z nim berka. Był żałośnie
słaby. Nie potrafił bronić samego siebie, a bronił innych wykazując się lwią
odwagą i niewyczerpanymi zapasami dobroci. Kirisaki
jest niezaprzeczalnie silna. Sama potrafi się bronić. Otworzył jej oczy, ale nie potrafiła przyznać tego na głos.
Jesteś ranna. Nie powinnaś się zmuszać do rzeczy, których nie musisz robić. Tsugumi
zacisnął ręce w pięść, powstrzymując łzy złości, które cisnęły jej się do oczu. Nadal czuła ciepłe dłonie na swoich pośladkach i woń lata, gdy wtuliła się w jego plecy, gdy wziął ją na barana, łamiąc w niej całą linie oporu. Dlaczego tyle razy przyłapywała się na bezmyślnym wpatrywaniu się w profil
swojego wroga publicznego numer jeden? Dlaczego nie potrafiła wysłowić się w
jego towarzystwie? Dlaczego nie panowała nad swoimi skacowanymi emocjami w jego
obecności?
Głupia.
Zaszyła się w
dusznej, przesiąkniętej zapachem starych książek bibliotece, aby odnaleźć
stosowny lęk na swoją chorobę. Przyglądała
się nic niemówiącym jej tytułom marszcząc drobny noc. Czego powinna szukać, skoro nie potrafiła
zidentyfikować swoich dolegliwości? Nie wiem, co cię dolega. Powinnaś udać się do specjalisty. Od dziecka nie lubiła szpitali i nie miała najmniejszej ochoty posłużyć się radą swojego mała empatycznego ojczyma.
Prychnęła pod
nosem mocno podirytowana.
— Tsugumi,
nadal tu jesteś?
Podskoczyła w
miejscu jak oparzona, wypuszczając z dłoni książkę. Zamknęła oczy, starając się wyciszyć swojej gwałtowne emocje. Była
pieprzonym kwiatem lotosu, chodzącą melisą. Nie potrzebowała tabletek na
uspokojenie, aby uciszyć skołatane nerwy.
Właścicielowi
spokojnego głosu wysłała mordercze spojrzenie, zadzierając do góry głowę. Nawet
nie miała pojęcia, kiedy jej policzki zajęły się delikatnym rumieńcem.
Głupia.
Nie mogła, nie
potrafiła zapomnieć wąskich usta rozjaśnionych promiennym uśmiechem,
delikatnych rysów twarzy, rozbawionych ogników igrających z jego niebieskim
oczami, zmierzwionych włosów, sprawiające wrażenie, że chłopak ledwo wydostał
się pod władzy snu.
— Jestem —
odpowiedziała, dbając o to, aby jej głos był spokojny, opanowany i buntowniczy.
— Dobrze się czujesz? Wyglądasz na rozpaloną.
Głupia.
Nie potrafiła
zrozumieć, dlaczego zadrżała, a po jej plecach powędrował zimny dreszcz, gdy
delikatna dłoń Ichijō Raku wylądowała na jej czole. Poczuła się naga, mała i
pozbawiona funkcji życiowych.
W rzeczy
samej! Proces jej serca przyspieszył. Zarumieniła się po same uszy. Nie była
zdolna, aby zaczerpnąć świeżego oddechu. Nie potrafiła samodzielnie myśleć.
Głupia.
— N-nic mi nie
jest — wyksztusiła i odtrąciła dłoń licealisty, popisując się swoją brutalną
siłą.
Nie była w stanie dużej
bagatelizować tego ciśnienia. Bez Ichijō Raku czuła się jak pozbawiony
lokatorów, nieumeblowany, dawno zapomniany dom. Bez wyrazu. Bez smaku. Bez
zapachu. Bez charakteru.
Od dzieciństwa
wpajano jej, że powód bólu trzeba bezzwłocznie eliminować ewentualnie tępić, a Ichijō Raku była
jak bomba — niszczył wszystko w zasięgu swojego rażenia, stając się źródłem wszystkich zanieczyszczeń.
Przycisnęła
swoją ostatnią deskę ratunku do piersi, starając się zachować poker face.
— Jesteś
pewna?
Głupia.
Przycisnęła
lufę pistoletu do jego skroni i wykrzywiła usta w ironicznym uśmiechu.
— Tak, jestem
pewna, że czas umierać, Ichijō Raku — wysyczała przez zaciśnięte zęby. — Nie
jesteś godny nazywać Panienki swoim najdroższym kochaniem.
Skoro ja nie mogę cię mieć, ona tym
bardziej.
Musnęła
wskazującym spust i…
Głupia. Głupia. Głupia.
Nie potrafiła
go zabić. Chociaż powinna. Dla Chitoge. Nie. Dla samej siebie.
Była
beznadziejnie słaba, zniewolona przez nieznane uczucie. Nie mogła zrozumieć,
gdzie podziała się chęć dominacji, gdzie wyparowała jej pewności siebie, gdzie…
gdzie… Miłość. Pierwsza, młodzieńcza, głupia i naiwna. Tsugumi nie została stworzona po to, aby kochać. Miała nienawidzić, przelewać swoje uczucia w przemoc. Miażdżyć. Niszczyć. Znieważyć. Na pewno przeżyjesz swoją pierwszą miłość. Pewnie wcześniej niż myślisz. Słowa ranią jak sztylety wbite w krtań. Zabierają oddech. Stają się ironią tego świata. Miłość. Nie chciała akceptować tego uczucia.
„Seishirō, czy
to nie dowód na to, że na miłość nie ma lekarstwa?”, usłyszała złośliwy głosik
w swojej głowie.
— Och, zamknij
się — żachnęła się, wciskając do ręki Raku książkę. Zostawiając go w ciężkim
szoku, ewakuowała się najszybciej jak to możliwie z dusznej, ciasnej
biblioteki. Zdecydowanie za ciasnej na ich dwoje.
………………………………………….
Uwielbiam ten
pairing hetero, bo udowadnia, że nie trzeba dwóch facetów, aby związek opierał się na męskiej miłości. Chociaż pewnie mangaka postawi na Raku x Chitoge. *wylewa
wiadro łez*
Spoko spoko :DDD Nooo a Kise inkub w mojej głowie robi o mamo mamooo
OdpowiedzUsuń