Dla Ayo ;*
Nie ma
zielonego pojęcia jak można tak szybko upaść; kompletnie nie rozumie jego
postawy — to w jaki sposób patrzy na przedstawiciela nowej generacji i to w
jaki sposób, nie potrafi znaleźć języka w głębie, gdy chce się do niego
odezwać. Niezrozumienie sprawia, że aż krew się w nim gotuje, wysyłając dobry
nastrój na wakacje.
Chciałby
wiedzieć, dlaczego jego serce reaguje emocjonalnie, kiedy w obrębie wzroku
pojawia się Kanibal, w końcu nie ma w nim nic atrakcyjnego, wygląda jak kolejna
ofiara przemocy: zielone włosy wymagające konsultacji z fryzjerem, kolczyk w obydwóch
dziurkach przywodzące na myśli krowę z pastwiska, zmarszczki uwydatniające
szybką tendencje starzenia i duże kły domagające się szczoteczki do zębów i
uwagi dentysty; w oczach Cavendisha wygląda jak dzik wyjęty prosto z lasu,
który przez przypadek został wyposażony w ludzkie odruchy. Ale pomimo tego nie
może oderwać od niego wzroku, zakłócając całkowicie definicje piękna, którą tworzył pieczołowicie przez te wszystkie lata.
Zaciska usta w
wąską kreskę, ciskając w jego stronę milionami obelg z prędkością karabinu
maszynowego. Doskonale zdaje sobie sprawę, że zdrowy rozsądek już dawno go
opuścił. Nie może znieść tego, że jest w kogoś zapatrzony jak w obrazek — to
przecież jego mieli podziwiać, on miał być w centrum uwagi, on miał wywrzeć na
wszystkich piorunujące wrażenie i to on miał odzyskać dawno straconą sławę,
zaćmioną przez młode pierwiastki piractwa.
Zaciska mocno dłoń
na róży, kalecząc się kolcami. Nie może znieść, że jego plan znów został
zniweczony przez świeżą krew. Delektuje się zapachem własnej nieskazitelnej posoki,
produkując w głowie kolejne scenariusze zagłady nad załogę nieprzyjaciela,
która owinęła sobie wokół place osobę, zaprzątającą mu ciągle głowę.
Cavendish jest
naprawdę zły i ma wrażenie, że gdyby wzrok mógł zabić, wszyscy w Koloseum dawno
nosiliby na sobie znamię śmierci.
Złość podsuwa
ma najróżniejsze obrazy zemsty; ma ochotę zamordować gołymi rękami obiekt uczuć
osoby, która nie zwraca na niego najmniejszej uwagi, karmiąc jego złote serce
pojedynczymi, nienawistnymi spojrzeniami. Zabić.
Zniszczy. Zamordować. Złamać. Rozszarpać na strzępy.
— Cavendish — szept
cichy i urwany, zagłuszany przez tysiące istnień znajdujących w atrium Corridy,
dochodzi do jego uszu powoli. Rozpoznaje właściciela głosu, ale nie podnosi
wzroku, oblizując z palców pojedyncze krople krwi, które zdążyły już dawno
poplamić nieskazitelny biały rękaw płóciennej koszuli.
— Cavendish —
nasilający się szept, sprawia, że proces w piersi Białego Rumaka przyspiesza,
ale żeby nie zdradzić swoich uczuć, podnosi wzrok dopiero wtedy, gdy jest
pewny, że panuje nad swoim uczuciami.
Bartolomeo
patrzy na niego wyzywająco, nie spuszczając wzroku z prześwietlającej go na wylot pary błękitnych
oczu; Cavendish nie potrzebuje nic więcej, interpretuje jego gest jako akt protestu. Przyciska swoje usta do jego
ust, składając na nich brutalny pocałunek; zazdrość zostaje stłumiona przez czerwień
pochłaniającą policzki Kanibala.
Coraz bardziej
lubię ten pairing, stad też ficzek. Krótki. Bez ostrych seksów, ale mam
nadzieję, że mi to wybaczysz, kochana. Wprawiam się w ich charaktery i w ogóle.
XD Poruszyłam motyw, o którym ci wcześniej pisałam XDDDD
Do zobaczenia
12 stycznia ♥
Cieszę się, że się smuty podobały c: I tak, właśnie, posuwał Kurosza na boku, aż w końcu zostawił Taigę :D
OdpowiedzUsuńI, choć odpisuję dopiero teraz z przyczyn technicznych, to kciuki trzymam od rana ♥
No... można... czasami... skrzywdzić... Taigę (nawet nie wiesz, jak ciężko mi to napisać).
UsuńA prosz.
Jejku, takie cudeńko dla mnie *.* Trafiające wprost w me gusta pairingowe :D O tak, Kabaczek na seme w tym pairingu najlepiej się nadaje :D Przy nim Barto, to taki ciaptoczek :D Motyw z różą również świetne wykorzystany. Ach, ta zazdrość Księci Piratów <3 I jeszcze to zawstydzenie Barta na końcu, gdy Cavendish go pocałował <3 Urok i magia <3 Naprawdę świetnie Ci to wyszło *.*
OdpowiedzUsuńJa będę Cię molestować jednak o coś dłuższego *.* Ty, a może z wykorzystaniem tego jego dziwnego drugiego "ja" ;> W sumie mi to obojętne, byleby byli oni *.* Naprawdę bardzo dziękuję za dedykacje i opowiadanko :* Weny życzę przy kolejnym tworzeniu :*