Hyuuga zaciska
jedną dłoń na kłamcę, w drugiej ściska kurczowo reklamówkę z świeżym pieczywem.
Czasem ma bardzo wielką ochotę rzucić to wszystko i wyjechać, najlepiej jak
najdalej stąd, aby nie być narażonym na falę bezradności, towarzyszącej mu
każdego dnia miesiąca.
Przed oczami
ma nadal ten sam obrazek — twarz wykrzywioną w niesamowitym bólu i krew, dużo
krwi, morze krwi, tworzącej w głowie Junpeia mozaikę przerażenia i złości, krwi
która nie posiadała żadnej wartości dla wycieńczonych komórek — nie była w
stanie przywrócić upragnionego krążenia.
Ale gdzieś w
głębi serca zdaje sobie sprawę, że jest jedyną osobą, która ponosi winę i
powinien odpokutować za swoje grzechy, dlatego przestaje się wahać, szarpie za
klamkę i otwiera drzwi.
Wykrzywia usta
na kształt uśmiechu; jest masochistą, ale nie wyobraża sobie innego życia,
czasem ma wrażenie, że zostało mu już tylko to, co kryje się na czwartym
piętrze pod mieszkaniem numer siedem.
— Kiyoshi —
rzuca zamiast standardowego „tadaima”, którego niegdyś nadużywał nałogowo, ale
teraz jest inaczej, zupełnie inaczej; nie wita go od samego progu wesoły głos
Teppeia, ani tym bardziej jego duże, zawsze rozgrzane dłonie; teraz rozbrzmiewa
tylko cisza, tak przeraźliwie obca, że Hyuuga resztkami zdrowego rozsądku
powstrzymuje łzy, które chcą płynąć po zimnych od mrozu policzkach. Nie jest w
stanie do niej przywyknąć, nadal ma wrażenie, że echo rozbrzmiewa słowami
zastygłymi na krańcu zapomnienia.
Wypuszcza
powietrze ze świstem i wzdycha głęboko, zdejmując buty. Nie ma siły, aby szukać
papci, zbyt przejęty tym, co może zastać; wzdryga się tylko odrobinkę, czując
chłód płytek przeszywający na wskroś jego pięty.
— Przyniosłem
trochę świeżych bułek — mówi, chociaż wie, że to nie ma już najmniejszego
znaczenia — czerstwe czy świeże smakują dla niego tak samo, równie dobrze może
konsumować mąkę i tak nie zrobi to na nim żadnego wrażenia. — Jutro… — urywa,
wypuszcza zakupy z dłoni i, zatrzymując się tuż przed progiem, przełyka głośno
ślinę.
— Nie musisz
się do niczego zmuszać.
Karcący głos
Junpeia sprawia, że Teppei mocnie zaciska dłoń na krawędzi stołu, asekurując
się przed upadkiem.
— Nie
spodziewałem się, że przyjdziesz tak wcześnie — odzywa się po chwili, próbując
się uśmiechnąć, ale wychodzi z tego tylko niewyraźny grymas, z pewnością nie
przypominający uśmiechu, który nie raz dodawał brunetowi otuchy i sprawiał, że
miał siły na nowy dzień; uśmiech, którego kochał całym sercem.
— Nie
wygłupiaj się — Hyuuga odwraca wzrok, nie chcąc patrzeć na zatopiony prototyp i
poprawia okulary na nosie — niby co miałbym robić w niedziele — dodaje,
zbierając z podłogi rozsypane bułki.
— Racja —
przyznaje Kiyoshi. — Jest jeszcze na wszystko za wcześnie.
„Jest już za
późno na cokolwiek”, szepcze w myślach kapitan Seirin, ale nie ma zamiaru
dzielić się tym na głos — zamiast tego wypakowywuje zakupy, aby zatuszować
fakt, że dłonie drżą mu niemiłosiernie.
— Co chciałbyś
dziś robić? — pyta Hyuuga, czując się w obowiązku zapewnić mu odrobinę
rozrywki.
— Hm…
pomyślmy…
Junpei rzuca
ukradkowe spojrzenie przedstawicielowi Nieukoronownych Króli z nadzieją, że
zobaczy jak Kiyoshi roześmianymi oczami błądzi po suficie w poszukiwaniu
pomysłu i aż krew się w nim gotuje. Mimo że widzi ten widok coraz częściej, nie
potrafi do niego przywyknąć — na czole przyjaciela, usiłującego zmusić swoje
kolano do posłuszeństwa, gromadzą się gęsto krople potu; Teppei przywołuje na
myśli kogoś, kto już dawno przekroczył swój limit i teraz próbuje dokonać
czegoś niemożliwego.
— Mówiłem
przecież, że nie musisz się do niczego zmuszać — rzucający obrońca warczy przez
zaciśnięte zęby, nie mogąc powstrzymać złości, która natychmiast atakuje jego
zdrowy rozsądek. Dobrze wie, że Kiyoshi, próbując desperacko stać o własnych
nogach, niczym nie zawinił, ale widząc jak z dnia na dzień traci coraz bardziej
z wesołości, której niegdyś posiadał bezmiar, czuje trwogę i nie może
powstrzymać swoich nadszarganych nerwów, które wyją coraz bardziej w akcie
protestu.
Po chwili,
widząc na twarzy Teppeia przepraszający grymas, zmusza się do uniesienia
delikatnie kącika ust i naprawdę żałuje, że dał się wyprowadzić z równowagi.
Podchodzi do niego szybko i ostrożnie, jakby bał się, że uszkodzi o wiele
bardziej nienadającą się już do użycia nogę, pomaga byłemu środkowemu
Hyuuga
wstrzymuje głośno powietrze, gdy Kiyoshi bez słowa zgarnia go do siebie,
opierając się plecami o ścianę, aby asekurować się przed upadkiem.
— Chciałbym… —
mówi przez zaciśnięte zęby — …chciałbym nauczyć się znów chodzić.
Junpei nie ma
odwagi, aby stanąć twarzą twarz z Teppeiem, od dawna unika jego wzroku. Tym
razem lokuje go na koszulce Kiyoshiego, udając, że jest tak zaoferowany
nadrukiem przedstawiającym piłkę do kosza, trafioną przez ogień, że nie jest w
stanie oderwać od niej wzroku. „Żelazne Serce” zna doskonale każdy nawyk Hyuugi
i wie, że tylko mu się wydaje, że potrafi kłamać.
— Chyba
najwyższy czas, abym się z tym pogodził.
Kiyoshi
uśmiecha się bezradnie, a Hyuuga konsekwentnie milczy. Nie może przyznać przed
samym sobą, że czasem pogrążony w ciemności karmi się złudnymi nadziejami, że
do ich życia powrócą kolory, ale obydwoje wiedzą, że to niemożliwie.
Skruszony
rzuca ukradkowe spojrzenie na twarz Teppeia. Już nie czuje zawodu, gdy optymizm
szatyna zostaje zabity przez bezgraniczną pustkę; nie potrafi postawić się w
jego sytuacji, ale wie także, że nie jest już w stanie zaakceptować zmian,
które nastąpiły w zachowaniu Kiyoshiego; pozostała tylko pokuta.
KONIEC.
Niedorobiony
angst spod mojego pióra. Kiyoshi to kompletny occ w moim wykonaniu, jakoś nie
potrafię uchwycić jego zajebistości na wirtualnej kartce, nie wspominając nawet
o Hyuudze @_@ Piegu, potraktuj to jako obiecany one-shot, a teraz *wyciąga łapę
po swoje* napisz mi ten, co mi obiecałaś~! XD
Świetny *.* Lubię takie :3
OdpowiedzUsuńCo ty gadasz, nie jest tak źle z tymi postaciami. Chociaż brakuje mi uśmiechu u Teppusia, ale Hyuga wyszedł całkiem w porządku ;)
WYSZCZERZ TEEPEISKI RZĄDZI! XD To w ogóle powinien być nowy prąd w literaturze ;P
UsuńNie dość, ze moja ukochana narracja <3 to jeszcze mój ukochany Hyuuga <3
OdpowiedzUsuńPiegu like it!
Dziękuję *.* i postaram się pozbyć mej zawiechy by napisać coś przynajmniej znośnego, bo kurka mać, ja nie ogarniam tych dwóch panów, ale już się próbuję wyprodukować.
Ale najpierw przeczytam jeszcze raz. Sorki, zaraz na prawdę się zabieram za pisanie ^^
Dobrze przedstawiłaś Hyugę, momentami naprawdę widziałam go oczami wyobraźni w swojej głowie w danej sytuacji.
OdpowiedzUsuńŻal mi Teppei'a i Hyugi też mi żal...
Prawda jest taka, że prawie się poryczałam, mimo, że przed chwilą zwijałam się ze śmiechu u Buki... Chyba ktoś powinien zainteresować się moim zdrowiem psychicznym... o.O
Pozdrawiam, i przy okazji zapraszam do siebie :3 [http://wyrwane-kartki-kalendarza.blogspot.com/]
Nie opisywałam ich, bo jeszcze nie wiem kim będzie Kuroko
OdpowiedzUsuńTwa pomoc jest nieoceniona, ale bardziej chodziło mi o to kim ma być w wojsku i możliwe, ze wprowadzę go dopiero jak wyeliminuje kogoś *już wie kogo*
OdpowiedzUsuń*smark smark* Kanowe angsty są dużo bardziej angstowe niż Kanowe cukry cukrowe. *smark smark*
OdpowiedzUsuńNo nie no, bym się popłakała, ale jak raz na ruski rok rzęsy pomalowałam, to muszę się powstrzymywać. I wcale byli tacy źli, ej.
A ja dziękuję i powiem, że dostaniesz więcej nienasycony potworze, jak będzie więcej :D
To cukier może się przeterminować :D?
UsuńKażdy by chciał, a z tytułem nie ma kto mi pomóc...
Nie wiem, wbrew pozorom praktycznie nic nie słodzę :D
UsuńNo to witaj w klubie...
Sama nie wiem, co się ze mną dzieje, nawet nie mam ochoty na czekoladę ostatnio...
UsuńW końcu przylazłam, żeby zostawić w miarę porządny komentarz i chyba lepiej trafić nie mogłam, serio.
OdpowiedzUsuńTrafiła mnie taka refleksja, że skoro teoretycznie nie wychodzi Ci Hyuuga i Kiyoshi, a wychodzi Hanamiya, to z Ciebie wychodzi straszne stworzenie. Ale tak naprawdę Hyuuga wyszedł Ci nieźle, a do Kiyoshi'ego w ogóle nie mam zarzutów, bo myślę, że gdyby znalazł się w takiej sytuacji (oby nie, lepiej nie, serio, prawie nikomu tak dobrze nie życzę jak jemu, a przecież on jest tylko postacią z mangi xD), to zachowywałby się dokładnie tak.
(Wiesz co, kiedy Kiyoshi po raz pierwszy się pojawił, byłam pewna, że to bad character i chce zająć miejsce Kuroko jako startującego... NIGDY jeszcze tak nie pomyliłam się do jakiejś postaci)
W ogóle ostatnio jestem strasznym suckerem narracji w czasie teraźniejszym, więc dziękuję Ci bardzo za szerzenie tego pięknego zjawiska!
Wiesz, co teraz zrobię, prawda? No przecież, przynajmniej trochę miej ze mnie pożytku:
"każdego dnia miesiąc." -> miesiąca...?
"tylko odrobinkę czując" -> przecinek przed "czując"
"przyjdziesz tak wcześniej" -> "wcześnie"
"Już nie czuje zwodu" -> ...okej, podejrzewam, że chodziło o zawód :D
Dziękuję bardzo za uwagę, następnym razem napisz coś weselszego, bo niedługo wracam na zajęcia, chlip, chlip.
HAAAAAAAAAAPY *tuli* mój ty szczęśliwy człowieku~! *______________*
UsuńHanamiya mi wychodzi? @_@ w moich ficzach kanon zawsze wącha kwiatuszki od spodu, ale cieszę się, że podobał ci się taki Hyuuga i taki Kiyoshi. nawet nie wiesz (^)_(^) XD
poszlałaś! że mój kochany miziasty Teppei to bad character *kompiluje* muridessssssss~! straaasznie się pomyliłaś, powinnaś się z tego wyspowiadać! XDD
szkolę się w narracji pierwszoosobowej, bo rzadko miałam z nią przedtem do czynienia i pomyślałam, że fajnie by było zabawić się czymś innym XD
brakowało mi tego! błędy poprawione, a "zwód" zrobił mi dzień, nawet nie zdawałam sobie sprawę, że popełniłam taki błąd ^^'
postaram się napisać coś weselszego ;)
Siema, siema. Że tak nawet powiem: tadaima. :D Chociaż zdecydowanie dłużej mi to zajęło, niż bym przypuszczała.
UsuńNo jasne, myślałam, że to oczywiste, że Hanamiya Ci wychodzi (to nie dlatego tak często o nim piszesz? wiesz moja zasada number one - jeśli kogoś lubisz, to piszesz o nim dobrze, tak świetnie go znasz xD).
Tak, wiem. PRZEPRASZAM, KIYOSHI. Ale wtedy wydawało mi się to logiczne, serio. Teraz tak myślę, że muszę być nieźle spaczona, skoro kogoś tak miziastego pomyliłam z bad characterem. :D
Baw się ile wlezie!
Kurcze, mogłam zrobić skrina. Tylko nie wiem w jakich celach, jeśli nie w szantażu...
Tak, pisz! Oczywiście! Musisz! *nadmierny entuzjazm to zły entuzjazm*