Akashi, pochylając się nad partią shogi, poczuł chłód przeszywający go na
wskroś. Podciągnął nogi pod kotatsu, napawając się ciepłem. Na jego twarzy
malowała się zaduma tak olbrzymia, że nawet nie zorientował się, że ktoś
uchylił delikatnie drzwi, zerkając ostrożnie do środka, jakby bojąc się, że
Akashi ma za rękawem parę shurikenów, które trzyma na wypadek gdyby ktoś
przerwał chwilę wytchnienia.
Strzelił na skostniałych palcach, obserwując z uwagę rozłożoną planszę i
pionki rozstawione w równym rzędzie z
pedantyczną dokładnością. Przesunął delikatnym ruchem dłoni gońca dwa oczka w
prawo, kładąc go tuż przed obliczem króla.
— To byłoby najlepsze wyjście z tej sytuacji — mruknął pod nosem, nieświadomy, że prowadzi sam ze sobą konwersacje. W tym momencie plansza i pionki
stanowiły dla niego centrum wszechświata.
Seijūrō nigdy nie potrafił dokładnie sprecyzować, dlaczego polubił shogi, dawały mu fałszywe poczucie bezpieczeństwa, zastępowały zioła na uspokojenie
po nierówno stoczonej walce z nowym dniem, pomagały zapomnieć o wygórowanych
oczekiwaniach ojca, który non-stop wpajał mu do głowy reguły świata — wygrywa
silniejszy — albo zasypywał nowymi wyzwaniami, którym chcąc czy nie chcąc
musiał za wszelką cenę sprostać. A co najważniejsze — dzięki
przestawianiem pionków — nabierał wyimaginowanego przekonania, że pomimo tego iż
jego życia jest z góry przesądzone, może kontrolować życie innych.
W rzeczy samej! Lubił stwarzać pozory, że kontroluje sytuację i zna każdy
ruch przeciwnika, to sprawiało, że ludzie nabierali sztucznego wrażenie, że
istnieje cień szansy, że Akashi jest kolejnym wcieleniem Buddy i lgnęli do niego jak ćma do światła.
Bzdura, myślał za każdym razem,
gdy ktoś postanawiał za nim ślepo podążać. Czasem miał wrażenie, że tylko
cienka granica oddziela go od szaleństwo — wystarczyło się dokładnie przyjrzeć,
aby wywnioskować, że mur, który wokół siebie zbudował, może zostać zniszczony z
taką lekką ręką, jak domek z kart, rozpadający się przy najmniejszym podmuchu
wiatru. Dlatego też trzymał swoje
marionetki — z braku lepszego określenia tak właśnie nazywał ludzi, którzy
go otaczali — na dystans, nie pozwalając im przekraczać niewidzialnej granicy,
którą sam sobie ustanowił.
Seijūrō wykrzywił usta w delikatnym uśmiechu, czując, że razem z
przybyciem jego marionetki, wizytę
złożył mu delikatny zapach zimy i spokój, roztaczający nad nim ulotną iskrę
relaksu, szybko atakującą każdą komórkę jego ciała. To nakazało zrobić przerwę
na knucie swoich misternych planów zdobycia władzy nad światem, której pożądał
od godziny piątej trzydzieści. Nie musiał nawet zerkać przez ramię, aby
zidentyfikować właściciela tej aury.
— Przyszedłeś — przywitał go uprzejmie.
— Tak — Furihata przytaknął szybko, krzywiąc twarz w delikatnym
grymasie. Wyczuł w głosie Akashiego fałszywą nutę, która sprawiła, że włosy na
karku stanęły mu dęba. Bez zaproszenia usiadł obok, przypatrując się pionkom na
szachownicy. Kategorycznie odmówił, gdy Seijūrō z nietypowym dla siebie
entuzjazmem zaproponował partyjkę shogi. Wykręcając się tym, że podróż taki
kawałek drogi nadwyrężyła jego układ pokarmowy, bez słowa kontemplował
szachownice.
Kōki nie wiedział, czemu odwiedzał Seijūrō w trzecią sobotę każdego
miesiąca; drogę do jego domu znał na pamięć, chociaż wielokrotnie gubił się w
labiryncie uliczek, dekorującą gęsto powierzchnie kwadratową Kioto. Mógł się
tylko domyśleć, dlaczego czerwonowłosy był powodem jego kilku nieprzespanych
nocy, ale mimo dochodzenia, nie zdobył żadnego konkretnego dowodu, aby
potwierdzić swoje przypuszczenia — skończyło się tylko na domysłach.
W Akashim było coś takiego, czego nie potrafił zignorować, mimo swoich
najszczerszych chęci i wcale nie chodziło o jego zapędy dyktatorskie,
dwukolorowe tęczówki, filozofie życiową, skłaniającą się do stwierdzenia, że
nic nie jestem zbiegiem okoliczności i wygląd fizyczny, bo Akashi wcale nie był
atrakcyjny, a przynajmniej nic w jego wyglądzie nie wzbudzała w Kōkim zachwytu
— ani rysy twarzy, ani tym bardziej budowa ciała i wzrost — wszystko to było
tak to bólu przeciętne, że Furihata nawet nie starał się tego ukryć. Ale miał
czasem wrażenie, że to tylko początek góry lodowej.
Często obserwował w milczeniu długie place Akashiego, precyzyjnie
przesuwające pionki po szachownicy z charakterystycznym zgrzytem, czasem zerkał
na jego twarz, a co się tam działo przekraczało jego najśmielsze oczekiwania!
Ekspresja wymalowana na obliczu kapitana Generacji Cudów była niedopisania;
zazwyczaj emocje, które maskował wyćwiczoną przed lustrem maską, wychodziły na
światło dzienne i stawały się punktem kulminacyjnym. Odnosił niepohamowane
wrażenie, że rozgrywający nawet nie miał pojęcia, że jest zdolny do takich
uczuć.
Akashi Seijūrō posiada drugą osobowość, ta myśli
wielokrotnie odpędzała z jego powiek sen i teraz też nie mógł się od niej
odpędzić. Przypatrując się kapitanowi Rakuzan przeżył ciężki szok, który
zwiększył się na sile, gdy uświadomił sobie, że po policzku Akashiego popłynęła
słona łza, ale i ona, jak i wszystkie iluzje tworzące się pod kopułką Furihaty, szybko znikła, tym razem błądząc pod kołnierzu yukaty.
Na początku pomyślał, że to tylko wybryk jego chorej wyobraźni. Ale, czując
na swoim karku ciężki i nierówny oddech, wzdrygnął się, uświadamiając sobie, że
przyłapał właściciela Oka Imperatora na czymś, czego nie powinien nigdy oglądać
przeciętny zjadacz chleba — na morderstwie doskonałym.
Furihata przełknął głośno ślinę, W kąciku oka Seijūrō czaiła się nuta
mordu. Napięcie było tak gęste, że równie dobrze mógłby ciąć je nożyczkami. Prowadzony
nieokreślonym instynktem, musną opuszkiem palca wilgotnego policzka
przedstawiciela Generacji Cudów i uśmiechnął się nieśmiało, chociaż zdrowy rozsądek
podsyłał mu myśli, że powinien się ewakuować jak najszybciej, nie pokazując się
Akashiemu na oczy do końca swojego istnienia.
Ale nie potrafił tego zrobić — miał samolubne wrażenie, że gdyby uciekł z podkulonym ogonem, jakąś cząstka pochłaniająca organizm strzelca uległaby
wiecznej destrukcji. Nie mógł znieść myśl, że właśnie ona utrzymywała w Seijūrō
ludzkie uczucia, których Kōki nie chciał uśmiercać frywolnym czynem.
Akashi zacisnął pięć skostniałych
palców na chudej szyi swojej marionetki,
uświadamiając sobie, że przewrócił im krążenie. Uśmiechnął się pod nosem,
widząc w brązowych oczach czyste przerażenie — chciał je utrwalić swojej głowie
tak dokładnie jak tylko mógł.
Powoli odcinał mu dostęp do powietrza, obserwując jak skóra sobotniego gościa
najpierw przybierała kolor czerwieni, a potem — po upływie kilku cennych sekund
— szarości.
Zamrugał parę razy, dziwiąc się nie na żarty, gdy Kōki zainterweniował,
zaciskając dłonie na kościstych odpowiedniczkach Seijūrō, Zawahał się, czując ukłucie w okolicy gdzie powinno znajdować się serce. Rozluźnił uścisk, obserwując przez chwilę jak Furihata walczy od życiodajny oddech.
Nie miał najmniejszej ochoty puścić go wolno — na pewno nie teraz.
Zgarnął do siebie gracza Seirin, napawając się jego zapachem. Zacisnął
zęby na wargach Furihaty w geście pocałunku, wierzchem dłoni mierzwiąc jego
włosy. Czując metaliczny posmak krwi, nie mógł wyjść z podziwu nad swoją własną
głupotą. Westchnął głęboko, odsuwając się do Kōkiego na bezpieczną odległość.
— Szach-mat — oświadczył pogodnie, zabierając gońca z planszy, tak delikatnie jakby bał się, że go
uszkodzi pod najlżejszym dotykiem. Przyglądał się przez chwilę z uwagę jego
strukturze, mrużąc oczy.
Przez ciało Furihaty przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
Kontemplując swoje dłonie konsekwentnie milczał, słysząc jak Akashi miażdży
pionka w palcach, wysyłając go na wieczny odpoczynek.
Seijūrō posłał w jego stronę tajemniczy uśmiech.
Teraz marionetka mogła poruszać się za sprawą własnej
woli.
Opowiadanie zostało napisane na specjalną prośbę Edo
mazo. Przy dobrych wiatrach powinnam napisać do końca roku ficzek albo z Shimą (VK), albo z Tanrim (VK), albo z Secondaryshippingiem (PS), ale nie wiem czy się wyrobię. Trzymajcie kciuki XD
Z tego miejsca chciałabym wam życzyć Świąt Bożego
Narodzenia pełnych wiary, ciepła i serdeczności, smacznego karpia i jeszcze
lepszego barszczu, duuuużo prezentów pod choinkę i jeszcze więęęęęęęęęęęcej gejozy. *______________________*
Trzymajcie się ciepło~! ♥
Akafuri kojarzy mi się tylko z cukrami, co w sumie dziwne, bo postać Akashiego powinna przywodzić na myśl angsty.
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się tego pairingu tutaj :D
Twoje fiki trzeba trawić i rozmyślać nad nimi, żeby ogarnąć. Nie żebym narzekała, przynajmniej rozruszam tą pustą czaszkę :D Ładne, zacne, klimatyczne. Akurat byłam zdołowana, bo mnie pięcioletni potwór nazwał złą siostrą, ale poprawiłaś mi nastrój. W ogóle, każde Twoje zdanie jest przemyślane i wyważone, kocham.
Ach, "spod kulonym" -> "z podkulonym" xD
Wesołych świąt~~~~~~!
Ja tam AkaFuri znam już długo, ale dopiero niedawno mi podeszło jakoś :D
UsuńMam ja takie stworzenie. Oddam darmo, sprzedam za nic.
Kupa bełkotu od razu. Ładne było ♥
Buka- ie spodziewałaś się tego parringu bo ja ją o niego poprosiłam! XD. Bardzo go polubiłam tak smao jak to opo. Dziękuje ^^ Bardzo dziękuje i licze że napiszesz jeszcze coś z tą parą. Będę czekała. Kocham cię i wesołych świąt ^^
OdpowiedzUsuń...Jestem zaskoczona. Nie spodziewałam się, że ktokolwiek będzie tak szalony jak ja, żeby coś napisać z tym pairingiem! :D Dobra robota, wyszło świetnie (o wiele lepiej niż moje, tehehe XD) Aż nawet nie wiem co napisać, powiem tylko, że bardzo spodobał mi się klimat opowiadania. Zwykle zerkam na cukry, bo jest ich zdecydowanie więcej niż takich o "mhroczniejszych" treściach, ale podobają mi się i te. Bardzo mi się podobają. Wciąż jestem w szoku, gratulacje XD'
OdpowiedzUsuńWesołych świąt~! *rzuca basugejowymi pierniczkami w monitor*
Zaraz tam krytyką, ja akurat raczej się nie rwę do krytykowania innych <:D Jak już zobaczyłam i mi się spodobało, to uznałam, że wręcz muszę skomentować skoro już zauważyłam :D
UsuńJej, jak milusio *///*
Super, nie spodziewałam się, że tak szybko XD Nie ma sprawy, tutaj jest dużo miejsca, można spamować :DD
UsuńHaha, tak się zwykle zaczyna przygoda z niezwykłymi pairingami, na początku nie wiesz co się dzieje, ale i tak ci się podoba :D Furihata jest tak słodziachny, że jakoś nie mogę go skrzywdzić, mogę jedynie nasłać na niego Akasia, żeby się z nim troszeczkę podroczył i skubnął to tu, to tam >:D
Juhuuu, się robi~!
Miałam się wyspać w te święta i się uczyć, a nie siedzieć do upadłego przy komputerze XD' widzę dziwne gwiazdki, zaraz zasnę~
UsuńPrzynajmniej Akashi ma pewność, że Furi nie poleci w tango z kimś innym :D Związki z yandere są fajne, bo są praktycznie wolne od zdrad >:D
Komputery są dobre, ale zabierają zbyt wiele czasu i energii~
UsuńKiedyś widziałam na tumblrze serię Kiseki x Furihata, Akashi był nieźle wkurwiony XD'
Taka zaborczość jest godna podziwu :P
UsuńKan Ty szalony człowieku... jednak wypchnęłaś to na świat... akurat ja nie trawię tego pairingu, trafia on do listy rzeczy, których nie ogarniam, jako pozycja 3294568.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko przeczytałam, bo w końcu Kanu pisała, noooo i bo Akashi. Dobrze oddałaś charakter Akashiego, nawet jeśli się z tym nie zgadzasz. Taki mały psychol.
Mój Hyuuga czuje się niedopieszczony :(
Ale nie narzekam, przeczytałam, dokarmiłam moją galaretę nazwaną mózgiem i zacieszam :*
Dziękuję za komentarz! <3
OdpowiedzUsuńTe dwa opowiadania właściwie można je czytać oddzielnie, byle tylko wiedzieć, że tam był Aomine opiekujący się małym Tetsu :DDD Ale żeby ogarnąć klimat to sobie można sięgnąć po główne opowiadanie :D
Hahah bo Kise to taaaaki pocieszny idiociak jest, że nic tylko do tulić i zasypywać serduchami! <333
Taaa, też coś czuje, że Aomine będzie chciał dostać jednak swój prezent i jak nic wykorzysta do tego ofiarowaną rózgę :D Chociaż pewnie odpowiadałby mu Kise w stroju śnieżynki a nie starego dziadka :PP
Kuroś to w ogóle ma za zadanie robić wszyyyyystko byle rozmiękczać i wkurzać Daikiego *wyszczerz*
Śnieg to już w ogóle bym im ukradła! Nie chce plus 10 stopni na święta ;__; Ale takiego fajnego mikołaja Kise też bym kradła :DD
Dzięki wielkie i Tobie też wesołych jak tralala świąt! :DD
ŁOBOSZ. ŁOBOSZ.
OdpowiedzUsuńFurihata tak bliski śmierci ;w;
Już się bałam że go uśmiercisz, a szkoda by było, bo czuję z nim mentalną więź. Ale co za debil nie spieprza gdzie pieprz rośnie, kiedy Akashiemu łezki spływają po policzkach?
Coraz bardziej czuję moc tego paringu, jest taki... Kontrastowy? No, coś takiego. W każdym razie, wydaje mi się ze wszystko o co chodzi w tym paringu, tutaj pokazałaś, supeeer~~~
Naprawdę mega fajniście ♥ ♥ ♥
Czemu ja wcześniej nie zabrałam się za Twoje ficzki, to ja nie wiem.
OdpowiedzUsuńStrasznie mi się to podobało, mimo że nie do końca zgadzam się z ukazywaniem charakteru Akashiego w taki sposób. Mimo to bardzo dokładnie i przemyślanie to opisałaś i wyszło niesamowicie klimatycznie. Miło, że w treści znalazły się uzasadnienia dlaczego tak, a nie inaczej i że Kouki dostrzega jego emocjonalną stronę i tym samym, nie zrobił z niego kompletnego, idealistycznego potwora (co się zdarza w fandomie nader często :>""), no i że Akaś nie zrobił mu żadnej poważnej krzywdy - drażni mnie kreowanie go na sadystyczną i bezwzględną bestię. Ucieszyłam się, że tego nie zrobiłaś. D:
Ten komentarz brzmi trochę, jakbym czuła się lepsza czy coś, a tak nie jest, argh. Ale podsumowując: ficzek podobał mi się w każdym calu, od stylistyki, do ukazania postaci, daję mocną okejkę i idę nadrabiać pozostałe notki, robiąc przy tym drobny spam komentarzami!