OSTRZEŻENIE —
CUKRY mogą SKUTECZNIE wyżreć mózg!
Hanamiya nie
miał bladego pojęcia, jak mogło się to tak skończyć; mimo że faule okazały się
bezproduktywnym zmarnowaniem energii, wszystko szło gładko, zgodnie z jego
oczekiwaniem. Pajęcza sieć, którą własnoręcznie stworzył, pokryła boisko,
oblepiając z pedantyczną dokładność wszystkich pięciu graczy legendarnego
liceum Yosen. Nie mogli narzekać na brak zainteresowania ze strony Kirisaki
Daīchi — żaden z uczniów należących do tej okrytej złą sławą szkoły nie wątpił
w ich koszykarskie umiejętności, cały regularny skład był zwarty i gotowy, aby
przełamać nawet najsilniejszą linie oporu. Makoto nawet teraz, opadły z
jakichkolwiek sił, niezdolny do wykonania jakiegokolwiek manewru swoimi
posiniaczonymi nogami, nie mógł zdiagnozować źródła swojej porażki, koniec
końców był tak blisko, aby unieść z podniesioną głową swoje trofeum — zniszczenie kolejnych zadatków na znakomitych
koszykarzy.
— A więc tu
się ukrywasz.
Słysząc
spokojny głos nieprzyjemny dreszcz przebiegł mu po plecach. Zwrócił niechętnie
twarz w stronę drzwi, obserwując w ciszy właściciela niepożądanego dźwięku. Ale
prawdę mówiąc nie byłby w stanie przydzielić go nikomu innemu, nawet jeśli
bardzo by się postarał.
— Nie ukrywam
— zaprzeczył od razu, w myślach przeklinając kruczoczarne włosy szczelnie
zakrywające lewo oko rzucającego obrońcy.
— A to ci
dopiero — westchnął Himuro, siadając tuż obok. — A myślałem, ze nie można od
życia oczekiwać sprawiedliwości — powiedział z obcym akcentem, który
uaktywnił w Makoto niezidentyfikowaną obawę przed tym, co może za chwilę
nastąpić. Wmawiał sobie, że parszywa sprawiedliwość nigdy nie była w
stanie poruszyć jego wyrzutów sumienia i pierwszy raz w życiu zdał sobie
sprawę jak bardzo się pomylił; sprawiedliwość Makoto miała zapach
kadzideł — zwiastowała coś naprawdę nieprzyjemnego.
Czując
spojrzenie Himuro na swojej lewej nodze, wypuścił głośno świszczące powietrze z
płuc.
— Powinienem
potraktować cię trochę ostrzej — stwierdził po chwili człowiek odpowiedzialny
za kontuzję Hanamiyi. Z wyważoną ostrożnością musnął opuszkiem palca
największego sinica, zdobiącego bladą skórę rozgrywającego.
Makoto zmusił
się na złośliwy uśmiech, nie spodziewając się, że kiedyś jego brudna taktyka
obróci się przeciwko mu.
— Nie miałbym
nic przeciwko, głąbie — zapewnił, stwierdzając w myślach, że wolałby już nic
nie czuć, bo piekący ból podrażniający jego nogę za każdym razem, gdy próbował
się podnieść był nie do zniesienia.
— Bardzo boli?
— zapytał Tatsuya z fałszywą nutą troski w głosie, przyciskając wskazujący
mocniej do skóry Makoto, który tylko nieokreślonym cudem powstrzymał odrażający
skowyt z bólu próbujący się wyrwać z gardła.
Hanamiya dopiero po chwili
zrozumiał, że nie musiał diagnozować źródła swojej porażki — stało tuż obok; od
dawna dobrze wiedział, że Himuro Tatsuya nie ugnie się przed niczym, aby
osiągnąć zamierzony cel.
— Nie żartuj
sobie — powiedział ostrożnie, dbając, aby nie poniosły go żadne niedorzeczne
emocje. — Jak coś takiego mogłoby mnie zaboleć, głębie — skomentował,
wzruszając ramionami.
Himuro
uśmiechnął się, zabierając ze sobą apteczkę pierwszej pomocy. Zazwyczaj
propagował regułę fair play, ale
wyznawał też zasadę, że wszystko ma swoje granice i trzeba sprawiedliwość dostosować do swojego przeciwnika, dlatego bez
żadnych skrupułów sprowadził Hanamiyę Makoto do pionu.
— W takim
razie ona nie będzie ci potrzebna — stwierdził, machając wesoło apteczką.
— Nie miałbym
nic przeciwko, gdybyś jednak ją zostawił — oświadczył z udawaną obojętnością,
aby nie dawać mu ani cienia satysfakcji.
Tatsuya
uśmiechnął się jeszcze szerzej, rozkładają apteczce na ławce. Pochylił się nad
nogę Hanamiyi i zacmokał cicho, wyciągając potrzebne środki zapobiegawcze.
— Jak się
teraz czujesz? — zapytał po chwili, rozwijając bandaż.
— Niewiele
gorzej niż przedtem — rzucił Hanamiya, ponosząc się na łokciach. Wolał jednak
wiedzieć, co Himuro zamierza zrobić z jego własnością, nie mając ochoty
dostarczać nodze kolejnego uszczerbku na zdrowiu.
— Naprawdę? — zdziwił
się nie na żarty Tatsuya, pochylając się delikatnie. Pierścionek wiszący
na jego szyi zachwiał się
niebezpiecznie, lądując na kolanie Hanamiyi; Makoto dokładnie poczuł chłód
fałszywego srebra, który doskonale skomponował się ze stanem jego ducha. — A
myślałem, że słowa „whether it's genius
or prodigy, once its broken, it's just garbage” są twojego autorstwa.
Makoto
wykrzywił usta w niewyraźnym grymasie, przytakując. Nawet nie zdawał sobie
sprawę, że jego słowa mają takie olbrzymie odzwierciedlenie w rzeczywistości.
Ta miniaturka
nie potrzebuje sensownego komentarza ode mnie — to moja dość luźna
interpretacja postaci Himuro. ♥ Nawiasem mówiąc, w Japonii kadzidła daje się
komuś, komu życzy się śmierć, stąd takie porównanie.
Wybaczcie, ze
tak dużo ostatnio wrzucam, ale jest dużo wolnego i trzeba wykorzystać.
Obiecuję, że od teraz biorę się ostro za inne fandomy. Ale póki się za to
wezmę, jestem głodna i idę coś zjeść. XDDDDDD
Cóż za tempo, ja nie mogę o.O I ten Himuro, oj tak, lubię go takiego. Albo nie, nie lubię, ale lubię naprzeciw Hanamiyi ♥ Oni dwoje są... hmmmm... shit, zgubiłam słowo.
OdpowiedzUsuńAnyway, jak zwykle cudne ♥ Tylko gdzie tu cukry xD?
Tak, całkiem możliwe, że o to mi właśnie chodziło c:
UsuńTylko ich broń Boże nie odstawiaj!
Tak, stosuj się do moich zaleceń, nie zginiesz (albo wręcz przeciwnie ._.)
UsuńA jak przedobrzysz z tym cukrem to wkręcę Cię do jednej z ciotek dentystek. Tylko będziesz musiała się kopsnąć do Olsztyna~
UsuńHahaha, jak miło czytać takie komentarze ♥
UsuńMusiałam wsadzić tam tę delegację, uwielbiam motyw takiego opiekuńczego Pokolenia. A za obijanie Taidze twarzy dziękuj Piegu, to ona mi to podsunęła :D
Odsunięcie wszyscy swoją MidoTakę, jak tylko wymyślę wszystko do końca :D
Eee tam hipokryzja od razu, "jedynym, który może ranić Tetsu jestem ja sam" :D
UsuńWim, że złowróży i na dłuższą metę bym się nie dała znęcać, ale raz na jakiś czas może dostać na rzecz szczęśliwego zakończenia.
Wszystkich można bić i kopać na rzecz hepi endu :>
UsuńZależy, czy ta śmierć zaważy na hepi endzie ^^
UsuńTo niech sobie umiera :D
UsuńTego mi było trzeba!
OdpowiedzUsuńWięcej cukru do herbatki. <3
Obawiam się, że gdyby było go więcej, ta herbata byłaby mocno przesłodzona i mógłby sobie poradzić z nią tylko Muki XD
UsuńO nieeeee Kana, nie wiem jak Ci wybaczę, że za dużo wrzucasz...
OdpowiedzUsuńJako, ze małżeństwo wszystko ma wspólne to policze sobie to na poczet moich notek *plan idealny*
Też cukrów nie wyczułam, chyba z Buką mamy rodzinnie za dużo go we krwi, że jesteśmy takie odporne.
Ale tak to pięknie rozdziewiczasz :*
Chciałam to jakoś ładnie skomentować, jednak nic nie wyrazi mocniej mojego zachwytu nad doskonałością tej notki niż miliard serduszek: ♥♥♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńNie dość, że mamy podobny gust w pairingach, to jeszcze umiesz je odzwierciedlić i pięknie opisać. Awh, jestem w niebie. ♥ D: