31 grudnia 2013

Happy New Year


      LUFFY x SANJI „Dla niego”
      dla Ayo
Luffy robi minę niepocieszonego dziecka, gdy Sanji wbija mu brutalnie nóż w rozciągniętą rękę, która próbuje desperacko ukraść trochę jedzenia z patelni.
— Nie dla psa kiełbasa — mówi kuk, zaciskając mocniej zęby na papierosie.
— Jestem głodny — usprawiedliwia się szybko Luffy, uśmiechając się nieporadnie. Brzuch tylko podkreśla tragedie, przeżywaną przez chłopca; burczy tak przeraźliwie, że kapitan Słomkowych Kapeluszy ma  wrażenie, że jest sprawcą trzęsienia ziemi.  
— A kiedy nie byłeś — syczy Sanji przez zaciśnięte zęby, doprawiając króla morskiego, który wpadł dziś pod wędkę kapitana.
  To nie moja wina, że twoje jedzenie smakuje najlepiej — mamrocze Luffy i przytula twarz do blatu stołu.
Na policzkach Sanjiego pojawia się mimowolnie rumieniec. Zaciska mocno palce na drewnianej łyżce, uświadamiając sobie, że dłonie drżą mu niemiłosiernie.
— Oczywiście, że smakuje najlepiej — mówi i przeklina w myślach samego siebie, że głos drży mu delikatnie. — W końcu jestem pierwszorzędnym kucharzem, gnojku — dodaje z nutą mordu w głosie. Wie, że Luffy i tak nic nie zauważy.
Monkey nie może oderwać spojrzenia od Sanjiego, szorującego właśnie niepotrzebną już patelnię. Luffy nawet nie zdaje sobie sprawy, że nie robi tego z powodu pustego żołądku.
„Przestań się tak na mnie patrzyć, bo nie zostaniesz żarcia przez tydzień”, grozi w myślach kuk, rzucając kapitanowi kawałek mięsa, aby chociaż na chwilę czymś go zająć. 
Luffy w odstraszającym tempie pochłania jedzenie.
— ZAJEBISTE! — krzyczy i robi maślane oczy, dając kucharzowi do rozumienia, że chce jeszcze.
— Nie!
Sanji w akcie protestu obraca się na pięcie, nie mogąc powstrzymać uśmiechu, który pojawi się na jego ustach.
Nie ma siły, żeby nie było zajebiste, w końcu robione specjalnie dla niego.

      LAW x LUFFY „Było warto”
      dla Yumi
— Mugiwara-ya… — Law dźga pogrążonego we śnie Luffy’ego kataną, przypatrując się jego twarzy skąpanej w mlecznobiałej poświacie księżyca.
Obrazy sinych ust zaciśniętych w wąską kreskę i twarzy bladej jak prześcieradło nie pozwala mu zasnąć. Domyśla się, że jest coś nie tak. Szamoczący się w pościeli Monkey D. Luffy wygląda jak ofiara kostuchy.
— Mugi… — Głos Lawa zostaje skuteczny stłumiony przez krzyk, wydobywający się wprost z rozwartych ust Monkeya.
Trafalgar pochyla się nad otumanionym przez sen kapitanem Słomkowych Kapeluszy i nieporadnie mierzwi spocone włosy, podrażniane przez chłodną bryzę. Nie ma pojęcia co powinien począć.
— Obudzić się.
Potrząsa nim, starając się wykrzesać z siebie tyle delikatność ile potrafi. Luffy nic sobie z tego nie robi; jego ciało, obciążone przez zmęczenie, drży coraz bardziej w niepohamowanych konwulsjach.
— Nie… NIE! — krzyczy bez wytchnienia, zaciskając mocniej dłonie na drewnie Adama.
Law więzi jego ciało w żelaznym uścisku, chroniąc w ostatniej chwili ciało Monkeya przed upadkiem w wieczny mrok nieprzyjaznych dla posiadaczy diabelskich owoców fal oceanu.
— Mugiwara-ya… Mugi… Luffy, cholera, Luffy, obudź się! — Potrząsa nim coraz mocniej i mocniej, gdy Słomiany otwiera oczy w przerażeniu, nie wydobywając z siebie żadnego dźwięku. — Luffy…
— Trafik.
Zdziwienia Luffy’ego nie ma końca, gdy jego wola walki w końcu wygrywa z koszmarem. Law przykłada do jego czoło rękę, mierząc prowizorycznie temperaturę ciała chłopca.
— Masz gorączkę — diagnozuje. — Zaraz…
— Zostań. — Luffy zaciska mocno dłoń na jego ubraniu, wtulając się w ramię chirurga. — Do jutra mi przejdzie — uspokaja.
Delikatny uśmiech wystarcza — Trafalgar stara się zaufać kapitanowi Sunny Go.  
Monkey D. Luffy nie żałuje, że jego ciało pierwszy raz zostało pokonane przez chorobę — było warto.

CAVENDISH x BARTOLOMEO „Nienawiść
dla Ayo
Bartolomeo nie może powstrzymać złości, zaciska mocno pięści, marszcząc czoło. Czując na sobie parę błękitnych oczu, ma wrażenie, że zawartość żołądka za chwilę podejdzie mu do gardła; wydaje mu się, że Cavendish jest w stanie prześwietlić go na wylot i naprawdę tego nienawidzi. Prycha pod nosem, odwracając od niego głowę.
— Jeszcze ci mało? — pyta narcyz, okręcając na palcu kosmyk jasnych włosów, mieniających się w świetle słońca złotem.
— Zamknij się. — Bartolomeo syczy przez zęby, zaciskając dłoń na łodydze róży, którą Cavendish wykorzystuje jako tarczę. Słysząc jego chichot, nie może powstrzymać się przed przekleństwem, które wbrew jego woli wymyka się z gardła.
— Czyżbyś zapomniał, że róże także posiadają kolce, ignorancie? — pyta były nowicjusz, zakładając nogę za nogę. Konsumując kwiat, z lubieżnym uśmiechem na ustach zlizuje do ostatniej kropli krew.
Jest wiele rzeczy, których Bartolomeo nienawidzi: falujących, jasny włosów, kobiecych rysów twarzy, rozbawionego uśmiech goszczącego na ustach, ogników odbijających się w oczach, krzewów czerwonych róż i białej broni; nienawidzi wszystkiego, co jest związane z Cavendishem, nawet tego w jaki sposób zaciska dłoń w pieść, gdy się złości i tego jak zagryza dolną wargę, gdy jest zamyślony.
Ale z głębi serca najbardziej nienawidzi samego siebie za to, że nie potrafi poskromić nienawiści i pozawala jej dominować.
— Nienawiść od miłości dzieli naprawdę cienka granica. — Słysząc rozbawiony głos znów nie może się nie rozłościć.  
Bartolomeo robi się cały czerwony. Czasem ma wrażenie, że Cavendish czyta mu w myślach.

      SANJI x ACE „Ogień”
dla Piegu
Statek leniwie kołysze się na falach, uderzając nawałem słonej wody o burtę. Sanji wzdycha głęboko, wzburzone morze odzwierciedla stan jego umysłu z taką dokładnością, że nawet nie jest w stanie narzekać na deski, które grzeją mu nogi do czerwoności.
Pochyla się jakby od niechcenia nad twarzą kochanką pogrążoną w spokojnym śnie, muskając chłodną dłonią rozgrzanego policzka. Przygląda się brązowym piegom symetrycznie rozrzuconym po twarzy i nie może powstrzymać delikatnego uśmiechu.  
Opierając plecy o główny maszt, wkłada papierosa do ust i wyciąga z kieszeni porzuconej marynarki zapalniczkę. Pozwala, aby bryza układała jego włosy według własnego widzimisie.
— Nie śpisz już? — pyta po chwili i strzepuje na ziemie popiół, uświadamiając sobie, że papieros tli się od dobrej minuty.
Ace tylko potrząsa głową w odpowiedzi i uśmiecha się łobuzersko, kładąc się na plecach, tak, aby móc obserwować Sanjiego.
— Oi, Sanji — zagaduje w końcu, tworząc z ręki prowizoryczny daszek, gdy upierdliwie promienie słońca przeszkadzają mu kontemplacji twarzy kuka.
Sanji, słysząc wesoły głos Portgasa, konsekwentnie milczy, zaciągając się życiodajnym dymem. Domyśla się, że głowa drugiego oficera Białobrodego wyprodukowała kolejne bezproduktywne pytanie, na które kucharz okręgowy wolałby nie udzielać odpowiedzi.  
— Byłbyś w stanie… no nie wiem — Ace zamyśla się na chwilę; Sanji dobrze wie, że tylko udaje, że zbiera myśli.
— Tak? — pyta po chwili kuk, udając ciekawość. Nie spuszcza jednak wzroku z papierosowego dymu, tworzącego awangardowe kształty w powietrzu.
— Tak się zastanawiam, czy byłbyś w stanie skoczyć za kimś w ogień — podsuwa po chwili luźno Ace takim tonem, jakby wcale nie zależało mu na odpowiedzi.
Sanji przez dłuższą chwilę nic nie mówi, patrząc jak dym jest zabierany przez mocny podmuch wiatru.
— Niby po co miałby to robić? — pyta po chwili.
— No nie wiem — Ace wzrusza nieporadnie ramionami, podnosząc się na łokciach. — Może tylko po to, żebyś popatrzył mi w końcu prosto w oczy —  mówi całkowicie poważnie, prostując się.
Po ciele kuka przechodzi dreszcz, a po tym jeszcze jeden, aż w końcu napotyka ciemne oczy swojego rozmówcy i nie może się nie roześmiać — śmiech jest cichy, urwany, nerwowy i całkowicie nie w jego stylu.
— Nie ma siły, abym skoczył za kimś w ogień, Ace — decyduje po chwili, klękając tuż obok Portgasa.
— Nie sądziłem, że taki z ciebie sadysta.
Ace zanosi się śmiechem — pogodnym i pełnym ciepła. Sanjiemu od samego słuchania robi się lżej na sercu.   
— Dlaczego?
Ugasza niedopałek palcami i wrzuca go za burdę.
— Mówią, że — Ace ujmuje jego dłonie — ludzie z chłodnymi rękami są życzliwi, ale to nie prawda — tłumaczy, a Sanji przełyka głośno ślinę, gdy Portgas z pochyla się delikatnie nad jego twarzą, przyglądając się z bliska wybrykowi natury — zakręconej brwi. 
— A może ten wyjątek potwierdza tylko regułę, co? — zagaduje kuk, atakując ustami szyję Ace’a.
Sanji nie jest aż tak silny, aby przyznać przed samym sobą, że już dawno skoczył w ogień.

SHANKS x ACE „Życzenie”
— Ace.
Portgas wzdryga się delikatnie, nieświadom, że jego usta wykrzywia niezidentyfikowany grymas — imitacja uśmiechu. Przytula się mocniej do zimnej ściany, czując nieprzyjemny dreszcz przebiegający wzdłuż kręgosłupa, gdy Akagami pieści jego plecy szorstkim dłońmi. Gest ten jest pozbawiony jakichkolwiek symptomów delikatności, zawiera w sobie tylko esencje rządzy i fałszywego pożądania — pożądania, które na pewno nie jest przeznaczone dla pirata Spade.
— Ace.
Właściciel imienia wzdryga się, zamykając oczy. Nie lubi, gdy Shanks wypowiada jego imię w taki sposób, jakby naprawdę mu zależało. Ace nabiera wyimaginowanego poczucia bezpieczeństwa, które znika, gdy na horyzoncie pojawiają się pierwsze, ostre promienie nowego dnia. Czując na swoim karku jeden pocałunek, potem drugi i trzeci, ma ochotę scalić się ze ścianą.
— Śpisz już, Ace?
Ace naprawdę chce skłamać, ale jego ciało tego nie potrafi. Wzdryga się po raz trzeci, czując na karku oddech śmierdzący sake i obraca się w kierunku yankou, wypuszczając głośno powietrze z płuc.
— Kocham cię, Ace — szepcze cicho Shanks, składając na jego ustach pierwszy pocałunek w nowym roku — jego usta są miękkie i delikatnie, całkiem inne niż przedtem; pocałunek smakuje jak deklaracja.
Portgas D. Ace nie wie, ile w tych słowach jest prawdy, a ile kłamstwa i nie chce wiedzieć. Uśmiecha się, odwdzięczając noworoczne życzenie.




SZCZĘSLIWEGO NOWEGO ROKU!!! ♥ NIECH 2014 BĘDZIE SZCZEŚLIWSZY OD 2013!

// Kiedy spadnie śnieg? :<

5 komentarzy:

  1. Najlepsze życzenia i udanego Sylwka! : D
    W LawxLuffy totalnie rozwalił mnie pewien fragment, kiedy to biedaczek rzuca się w łóżku, tragedia w powietrzu się unosi... A Słomek otwiera oczy i mówi to swoje "Trafik" xD. Kocham to XD.
    Szczerze, nie wiem czemu, bo choć Ace i Sanji to moje ulubione postacie, to pairing z nimi mnie po prostu drażni. Ale wg mnie ich miniaturka była najlepsza, zwłaszcza ostatnie zdanie. ^.^ Ace za sobą w ogień pociągnąłby tabuny xD
    I ostatni Shanks x Ace... Co tu dużo mówić. Realne? Też mi się podobało ^.^
    Jeszcze brakuje SmoAce do kompletu XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Sanji x Ace, Sanji x Ace, Sanji x Ace *hiperwentyluje*
    Dziękuję kochanie za prezent noworoczny :*
    Oprócz tego, że "ogień" był najpiękniejszy *wypina dumnie klatę* to jeszcze Law x Luffy podbili moje serce <3

    OdpowiedzUsuń
  3. To jedziemy! :D Nowy Rok zapowiada się świetnie :D Genialny prezent na jego rozpoczęcie :* Bardzo dziękuję za te dwie miniaturki :*

    LuSan. Wyszedł Ci naprawdę uroczo moim zdaniem *.* Jak ja lubię jak oni mają takie jedzeniowe powiązanie. Hahaha, wzrok Luffy'ego przewiercający Sanjiego był taki kochany. I to genialne ostatnie zdanie *.* Weź napisz coś dłuższego z nimi.

    LawLu. Szczerze powiedziawszy z doujinami mi się skojarzyło, bo ludzie lubią poruszać ten temat :) Bardzo fajnie to usłyszałaś i to "Trafik" naprawdę trafnie wyszło. Przyjemna miniaturka.

    CaBar. I to mi się podobało najbardziej, szczerze powiedziawszy *.* Strasznie lubię ten pairing, a wkurzany przez Cavendisha Bartolomeo jest po prostu uroczy. Genialnie! Jeszcze motyw z tą różyczką. W sumie przy nich można by było bardzo fajnie zazdrość pokazać. Ta ostatnia wypowiedź Cavendisha bardzo fajnie oddała całość :) Świetna robota! PROSZĘ, NAPISZ Z NIMI COŚ DŁUŻSZEGO!!! *patrzy błagalnym wzrokiem*

    AceSan. To też było kochane. Uwielbiam ich dialogi i ogólnie jak są gdzieś blisko siebie *.* I o tym wskoczeniu za kogoś w ogień. Świetny motyw sobie wybrałaś :) Ja do tej pory nie wiem czy w Sanjim jest więcej ognia czy wody :D

    ShaAce. I chyba najsmutniejsza miniaturka :( Jakoś tak mi się szkoda Ace'a zrobiło :( Dobiłaś na sam koniec człowieka :P

    Bardzo fajny pomysł z tymi miniaturkami :D Wyszły Ci niesamowicie :* No i dziękuję za LuSana i CaBara :*

    OdpowiedzUsuń
  4. awffnnbblblblala ffnnwffntt T______________________T\


    *płacze w kąciku*

    OdpowiedzUsuń