15 listopada 2013

Wrzask ptaka

Tori no Sakebi
鳥の叫び

Rozdział 1 - Sakebi 

 Ace rzucił tęskne spojrzenie zimie za oknem, zaciskając dłoń na długopisie. Nie mógł sobie wybaczyć, że zapomniał o zadaniu domowym, które roztaczało nad nim swoje szare piętno aż do samego południa. W tym roku za punkt honoru obrał sobie skrupulatną naukę, coby nie musieć się kisić na zajęciach wyrównawczych w wakacje, ale — jak to zwykle bywa — łatwiej powiedzieć trudniej zrobić.
W roztargnieniu zanurzył palce we włosach, bazgrając po kartce jak kura pazurem. Okropnie pożałował, że nie skorzystał z pomocy Sabo, który zaoferował mu wcześniej rozwiązane zadanie w zamian za drobną przysługę. „Teraz cierp”, wyrzucił sobie w myślach, zmieniając w ołówku wkład.
Nie fatygując się, aby zasłonić dłonią ust, ziewnął potężnie, ignorując fakt, że uwolnił zarazki, które wesoło igrały z odpornością pozostałej populacji klasy drugiej b. Dopiero teraz uświadomił sobie jak bardzo jest zmęczony, a szala goryczy przelała się, kiedy zdał sobie sprawę, że literki w podręczniku zlewały się ze sobą i nie był w stanie rozszyfrować nawet jednego akapitu. Przyłapywał się na tym, że czytał pojedyncze zdania po trzy razy i dopiero wówczas dochodził do niego sens, który usiłował — albo i nie! — przekazać autor. 
— Harówka. Harówka. Harówka — mamrotał pod nosem, jak mantrę, kalkulując, że w klasie, mimo radosnego gwaru, panowała idealna atmosfera na drzemkę, na którą zdecydowanie zasłużył, potraktowany z samego rana mrożącym krew w żyłach deszczem ze śniegiem. Nawet nie chciał myśleć o płaszczu przemoczonym do suchej nitki, mając naiwne nadzieje, że odrobinkę wysechł.
 Wzdrygnął się na samą myśli i rozsiadał wygodnie na krześle, zamykając książkę, skończył swój burzliwy romans z historią Japonii. Oparł podbródek o blat stołu i przymknął oczy.
— Hej, wiadomo już coś o tych zwłokach, porzuconych pod kinem?
Nie miał bladego pojęcia kto był właścicielem głosu, ale był pewny, że należał do kobiety. Mógł tylko zagadywać, że trzy urocze koleżanki znów postanowiły podsycić gorące plotki, których — za sprawą redaktorskiej cenzury — nie mógłby przemycić w artykule i puścić w obieg w postaci szkolnej gazety.  
— No cóż, podpytałam ojca. Podobno to uczennica z naszej szkoły.
Zamarł, wytężając słuch. O ile rzadko przykładał wagi do nowinek, musiał przyznać, że ta była doskonałym kąskiem nawet dla jego uszu.
— Z naszej szkoły?
Słysząc piskliwy głos, usłużnie uchylił powieki, lustrując wzorkiem trzy największe plotkary w szkole, cieszące się mianem najlepiej doinformowanych z całej populacji uczniowskiej. Ace nawet nie chciał wiedzieć w jaki sposób uzyskiwały wszystkie informacje, które publikowały później na łamach gazety. Jakiekolwiek sposób by to nie był, nielegalnie igrały z uczuciami innych, nie myśląc nawet o konsekwencjach.
Nadal miał w pamięci incydent, który wydarzył się w tamtym roku, tuż przed samymi egzaminami końcowymi i nie mógł przełknąć myśli, że dyrekcja puściła im to wszystko płazem. Był pewny na sto procent, że maczał w tym palce ojciec jednej z nich, który pełnił rolę szefa policji w mieście.
Jedna z kokietek — nie znał ich imion — zasłoniła dłońmi usta, aby nadać sytuacji odpowiedniego tragizmu, dwie pozostałe rzuciły jej karcące spojrzenie za to, że „nieświadomie” skupiła na sobie zainteresowanie całej klasy.
— A słyszałyście — do dyskusji wtrąciła się osoba trzecia — że podobno maczał w tym palce klub Sakebi.
Wszyscy zamilkli jak na komendę, wsłuchując się w dzikie harce wiatru, który w najlepsze zabawiał się z bezbronnym oknem,  uderzając w niego raz po raz nawałem śniegu. 
— Sakebi? A cóż to? — Najbliższy sąsiad Portgasa przerwał ciszę, manipulując między palcami długopisem, aby zabić nudę.
— Krążą pogłoski, że co rok na tablicy ogłoszeń zostaje zawieszony tajemniczy plakat, który nie należy do żadnego z klubów — kolejna osoba podjęła legendę, która była przekazywana z ust do ust. Nikt tak naprawdę nie wiedział ile było w niej prawdy, a ile kłamstwa.
— Plakat? W tym roku była to podobno karteczka z miejscem i godziną spotkania.
Ace znów zamknął oczy, gdy do dyskusji przyłączyła się kolejna osoba.
— W każdym razie gdzieś tam istnieje szkolny klub, który nie podlega władzy i rekrutuje sobie po cichu nowych członków — powiedziała któraś z podręcznikowych plotkar, ściszając głos, tak jakby ów klub był tematem tabu. — Nikt nie wie, kim są członkowie i czym tak naprawdę się zajmują. Ich nazwa to Sakebi.
— Dziwaczna nazwa! — stwierdził inna osoba podniesionym głosem.
— No i podobno w tamtym roku Furuya-senpai próbowała nawiązać z nimi kontakt, ale nic z tego nie wyszło i uznano to za kawał — wtrąciła cztery grosze kolejna osoba.
— Ale słyszałem, że mit wrócił z szybkością błyskawicy. Podobno na zakończenie roku jeden z absolwentów podszedł do niej i powiedział, że był przewodniczącym Sakebi.
„Furuya miała rację. Jak zwykle miała rację”, pomyślał Ace, a na jego usta zabłąkał się uśmiech.
— Słyszałem, że życzył jej dobrej zabawy z nowym przewodniczącym, o ile udaje im się go zdemaskować...
Drzwi otworzyły się z impetem i wszyscy jak jeden mąż zwrócili głowę w tamtym kierunku. Do klasy wszedł mężczyzna z torbą w jeden ręce i z dziennikiem w drugiej. Rozejrzał się po klasie z błyskiem w oku.
— Dzień dobry — przywitał się, skłoniwszy się delikatnie.
Ace zdał sobie sprawę, że nie potrafi zidentyfikować tego głosu. Otworzył ze zdumieniem oczy, lokalizując nauczyciela, którego widział pierwszy raz w życiu. Podrapał się po czubku głowy i zamroziła go krew, gdy mężczyzna przez krótką chwilę złapał z nim kontakt wzrokowy. Zimny dreszcz przebiegł mu wzdłuż kręgosłupa. Zmusił się na miły gest i skinął delikatnie głową w akcie przywitania.
 — Nazywam się — sensei odłożył zręcznie dziennik i torbę na biurko nauczycielskie, podchodząc do tablicy — Akagami Shanks — przedstawił się, prezentując swoje imię i nazwisko na tablicy w japońskim alfabecie.
„Shanks to naprawdę dziwne imię”, pomyślał Ace, zaciekawiony takim obrotem sprawy. Nie spodziewał się, że na półmetku roku szkolnego zmienią im nauczyciela, zaważywszy na fakt, że Suzumura-sensei — z tego co było mu wiadomo – nie była w ciąży i nigdy nie chorowała. Było coś na rzeczy, nie miał żadnych wątpliwości.
—– Od dziś będę pełnić rolę waszego wychowawcy i nauczyciela historii. Liczę na miłą i owocną współpracę — odparł, uśmiechając się lekko. — Zdaję sobie sprawę, że niedługo skończy się lekcja, ale niestety nie przewidziałem, że wizyta u dyrektora tak się przeciągnie — mówił dalej, ni to do siebie, ni to do uczniów, zasiadając w fotelu, którego jeszcze wczoraj zajmowała sympatyczna historyczka z powołania. Uśmiechnął się, z roztargnieniem zerkając na zegar, wiszący na ścianie. — Chciałbym jednak przestudiować listę obecności, aby was choć trochę zapamiętać — dodał, trochę głośniej.
Po klasie przeszły oburzone „niech będzie”. Ace był pewny, że mieli za złe senseiowi, że przerwał ich pasjonującą konwersację. Uśmiechnął się, gdy Akagami miał trudność z odczytaniem nazwiska pierwszej uczennicy na liście. Schował twarz w ramionach, czując jak organizm domaga się snu.
Szmery i szuranie sprowadziły go do rzeczywistości, gdy był jedną nogą przy białych, zaryglowanych drzwiach, za którymi w poprzednim śnie znalazł martwe ciało. Rozciągnął się na krześle, ziewając potężnie. Przetarł pięściami oczy, kalkulując, że najprawdopodobniej zajęcia się skończyły.  
— Portgas-kun, mógłbyś zostać na słówko — zagadnął beztrosko nauczyciel, zgarniając jednym ruchem dłoni rzeczy z blatu biurka do torby.
Ace podniósł głowę, szukając w obrębie wzroku drugiego Portgasa’a, ale oczywiście żadnego nie zlokalizował. Perspektywa wolności zniknęła tak szybko jak się pojawiła. Pech najwyraźniej nie chciał go opuści, mimo że trzy razy sprawdzał, która noga przeżyje spotkanie trzeciego stopnia z podłogą. Zwyciężyła prawa, zostawiając szczęście na wakacjach, zignorowała fakt, że powinna być zwiastunką dobrych wieści.  Dla takich chwili naprawdę żałował, że rodzice nie spłodzili mu w prezencie brata bliźniaka. 
— Ja? — zapytał zapobiegawczo, rzucając ukradkowe spojrzenie rówieśnikom, którzy w wesołym gwarze znikali z „sali tortur”, rozkoszując się końcem zajęć. 
— Tak, ty — przytaknął Akagami, nie zaszczycając go ani pojedynczym spojrzeniem, zbyt zaoferowany zamykaniem dziennika. 
Ace zrobił szybki rachunek sumienia, kompilując w myślach wszystkie swoje wykroczenia z dzisiejszego dnia, ale nie znalazł nic wartego uwagi, ba, szczerze wątpił w to, że w ogóle sensei zdawał sobie sprawę, że zaspał na pierwszą lekcje, przykleił gumę do siedzenia w autobusie i pokonał dystans dzielący go od schodów do klasy biegiem. Z drugiej zaś strony mógł mu zaleźć za skórę tym, że uciął sobie drzemkę na lekcji, czyniąc z ławki łóżko.
Potarł pulsujący z bólu kark i potraktował brutalnie swoje rzeczy, wrzucając je pośpiesznie do torby.
– Słucham — ponaglił i oparł głowę na łokciu, manifestując swój brak zainteresowania.
Wychowawca wcale się nie śpieszył. Podszedł do okna i otworzył je na oścież, puszczając do dusznej klasy trochę zbawczego powietrza, a następnie wyciągnął z tylnej kieszeni spodni papierosa i zapalił. Zaciągnął się parę razy, wzdychając głęboko.
Ace, gdy wyczuł w powietrzu odór papierosowego dymu, zmarszczył nos, nie mogąc przejść obojętnie obok specyficznej postawy senseia, który powinien być autorytetem dla młodzieży. 
— W szkole nie wolno palić — zwrócił mu uwagę i wzruszył ramionami, sygnalizując, że tak naprawdę nie interesuje go szkolna etyka.
— Aha tak — westchnął obojętnie sensei. Przybliżając sobie krzesło z charakterystycznym skrzypnięciem, usiadł obok Portgasa, wydmuchując mu dym prosto w twarz. — Zgaduję, że tak też nie można — odparł po chwili niewzruszony niesmakiem na twarzy ucznia.
— Tak, tak też nie można — przytaknął Ace, odchylając się delikatnie na krześle, aby zaczerpnąć chociaż cząstkowej ilości świeżego powietrza. Dla odmiany przyjrzał się uważnie senseiowi, jakby miał przez sobą interesujący obiekt, którym zachwycają się turyści w muzeum.
„Hipokryzja”, prychnął w myślach, krytykując czerwony kolor włosów świeżo upieczonego wychowawcy. Zatrzymał dłuższe spojrzenie na potrójnej bliźnie, zdobiącej w awangardowy sposób lewe oko senseia i aż się wzdrygnął, analizując, że wcale nie mogły być skutkiem pierwszego lepszego wypadku. Skończywszy studiowanie jego twarzy na kilkudniowym zaroście, odkrzyknął, chcąc zwrócić na niego swoją uwagę.
— Zamieniam się w słuch — powiedział skruszony, gdy zapanowała niezręczna cisza.
Akagami podskoczył w miejscu i przeniósł powoli wzrok na jego twarzy, jakby dopiero teraz uświadomił sobie, że nie jest sam w pustej klasie. 
— Moje zainteresowanie przykuwa legendarny klub — zaczął, każde słowo wymawiając powoli. Ace miał wrażenie, że w ten sposób chce się upewnić, że je zrozumie. — Co możesz o nim powiedzieć?
— Niewiele — odparł, nie potrafiąc zatuszować nutki zdziwienia, która zawładnęła jego głosem. Przez ciało Ace’a przeszedł nieprzyjemny dreszcz, gdy energiczne spojrzenie senseia, spotkało się z jego własnym, utrzymując kontakt wzrokowy.
— Niewiele? — powtórzył za nim wychowawca spokojnym głosem, jakby chcąc utrwalić sobie w głowie jego słowa i upewnić się, czy dobrze usłyszał.
– Niewiele – powtórzył Ace i trochę się rozluźnił, stwierdzając, że jego obawy były po prostu irracjonalne.
— Rozumiem. — Z ust senseia wydobyło się pojedyncze westchnienie. Portgas szybko zinterpretował, że mężczyzna wcale nie rozumie. — Słyszałem, że interesujesz się pirotechniką — kontynuował. — To prawda?
— Tak, trochę się interesuje — przytaknął Ace.
„Przed tobą się nic nie ukryje, co?”, pomyślał złośliwie, zastanawiając się skąd już pierwszego dnia swojej kadencji zaczerpnął takich informacji z pierwszej ręki. Nie ukrywał, że trochę go to martwiło.
— Doskonale — odparł Akagami, wykrzywiając usta w delikatnym uśmiechu. — Ile zajmuje konstrukcja prowizorycznych ładunków wybuchowych? — zaciekawił się tonem kolekcjonera albo kogoś, kto miał ochotę skorzystać z usług małego piromana. Portgas wiedział z doświadczenie, że jedno nie wkluczało drugiego.
— Zechciałby ją sensei zamówić? — zaciekawił się Ace, rozszyfrowując to jako sugestia.
— Ależ skąd! — zaprzeczył, chichocząc. — Jestem tylko ciekawy — powiedział jakby od niechcenia, nie spuszczając z czarnych oczu wzroku.
Ace, mając wrażenie, że sensei przeszywa go na skroś spojrzeniem, skapitulował i spuścił wzrok. Mężczyzna zachichotał.
— A bo ja wiem. — Portgas podrapał się po podbródku w zamyśleniu. – Nie mam pojęcia — wyznał, zatrzymując wzrok na tablicy.
Akagami Shanks, tak? Miał wrażenie, że słyszał już gdzieś to nazwisko, ale problemem tkwi w tym, że nie mógł sobie przypomnieć gdzie. 
— Zawahałeś się — zauważył sensei, chociaż w tonie jego głosu nie wyczuwał ani grama zaciekawienia — nadal był spokojny, a tląca się w głosie charakterystyczna chrypka mogła być tylko wynikiem częstej degustacji sake.
— Tak — nie zaprzeczył licealista.
— Dlaczego?
To pytanie zawisło na chwilę w powietrzu. Ace wyprostował się, stwierdzając, że papierosowy dym stał się już ledwie wyczuwalny i dopiero po chwili kontynuował rozmowę, ważąc ostrożnie każde słowo z osobna. 
— Zainteresowałem się kiedyś bobami domowej roboty, ale nie chciało mi się tego wszystkiego czytać — wytłumaczył.
Jego wyniki w nauce nie świadczyły o tym, że ciągnęło go do przyswajania wiedzy i prawda była także okrutna — nie interesowała go nauka. Czas wolny wolał spożytkować na czymś o wiele przyjemniejszym.
Sensei jego słowa kompilował powoli, zaciskając zęby na filtrze.
— To zmienia postać rzeczy — przyznał po chwili.
— Wydaję mi się, że nic nie zmienia — zaprzeczył energicznie Ace, wstając i przywieszając torbę na ramię.
Akagami uniósł brwi, a na jego twarzy odmalowało się zdziwienie.
— Co masz na myśli? — zapytał, wyciągając niedopałek z ust.
Ace westchnął, pozwalając sobie, aby jego twarz rozświetlił przyjazny uśmiech. Pochylił się nad senseiem, zaciskając ciepłą dłoń na krawacie, zwisającym z jego smukłej szyi. Pociągnął go delikatnie, zmuszając, aby stykali się nosami.
— Jesteśmy na siebie zakazani — wydedukował Ace wprost w rozchylone usta Shanksa, które poruszały się bezgłośnie, niezdolne do wydobycie z siebie jakiegokolwiek dźwięku.
Ace na ułamek sekundy otarł się swoimi wargami delikatnie o wargi senseia, oblizując spierzchnięte usta. Opuszkiem palca dotknął policzka mężczyzna i nie umknęło jego uwadze fakt, że skóra nauczyciela była surrealistycznie zimna. „Jak u trupa”, pomyślał, gdy serce zaczęło tłuc się boleśnie o żebra. Rozlśnił krawat na jego szyi, przypominając senseiowi jak się oddycha
Na czole Akagamiego pojawiła się pojedyncza zmarszczka. Wypuścił ze świstem powietrze i nabrał go z powrotem.
— Tylko tyle masz mi do powiedzenia? — zapytał sensei, nie kryjąc rozczarowania.
— Obawiam się, że i tak powiedziałem o kilka słów za dużo — odparł luźno Ace, jakby ich rozmowa traktowała o czymś niezobowiązującym i odsunął się od senseia na bezpieczną odległość, nie zakłócającej więcej ich przestrzeń osobistej. Był z siebie dumny, że głos mu nie zadrżał.
— Będę cię mieć na oku — zapewnił po chwili wychowawca. Wstał i odłożył krzesło na miejsce, prostując niedbale dłonią pomięty krawat, który swawolnie zwisał mu z szyi.
— Jakieś podejrzenia? — zapytał profilaktycznie Ace, poprawiając pasek torby, który upadł niesfornie na ramię.
— Spekulacje — poprawił sensei i uśmiechnął się.
— Posłucham ich następnym razem — zapewnił.
— Nie wyobrażam sobie inaczej.
— Będę mieć uszy i oczy szeroko otwarte — odparł życzliwie Portgas. Pozdrowił go, życząc mu miłego wieczoru i odszedł.
Zerkając nerwowo na zegarek. Przełknął głośno ślinę, uświadamiając sobie, że jest grubo spóźniony.
Jasna cholera!
Rzucił ukradkowe spojrzenie senseiowi i puścił się biegiem, zarażając swoją podświadomość chorym optymizmem, że jeszcze nie jest za późno i zdąży.
Cdn.

Fan fiction jest inspirowane pierwszym odcinkiem Hyouki, jak ktoś już zdążył się domyśleć, a więc na upartego można pociągnąć to pod crossover. Akcja toczy się w fikcyjnym japońskim mieście w prefekturze Gifu. Głównym motywem przewodnim będzie śledztwo, ale nie mówię nic więcej. Mam nadzieję, że opowiadanie chociaż w wąskim stopniu przypadnie wam do gustu. A jak w końcu mogę się wyżyć na swoim otp z łan pisu, także no… ♥
Pozdrawiam~!

22 komentarze:

  1. Nie oglądałam one pieców, także się nie wypowiem, ale ten...
    Mój biedny Taiga, czemu nikt go nie lubi ;w;?
    Dobsz, kiedyś (postaram się niedługo), jak będę miała czas i wenę, to ci coś tam napiszę.
    Ja to nawet rzeki nie mam...
    Tak, wszyscy jesteśmy z niego dumni ~

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie irytuje. To moja słodka ciotka~
    No patrz, tylko teraz muszę się zebrać...
    Nie ma rzeki, nie ma mostu, a kamienie może się znajdą.
    ~

    OdpowiedzUsuń
  3. Buka go lubi, bo jest słodki, jak się rumieni, plącze i drapie po karku. O. I to taki uroczy tygrysek~
    Tak, kamienie nie są złe. Można zabić porządnie, albo powoli kamienować^^

    OdpowiedzUsuń
  4. No właśnie, właśnie~ Też go nie jestem jego wielką fanką (moje serce ma Midorin), ale nie taki tygrys zły, jakim go malują, czy coś.
    Oj tam męczące. Więcej zabawy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Midoriiiiin~ *________*
    Bym cię porównała do głównego bohatera Hyouki, ale ni cholery nie pamiętam, jak się koleś nazywał...

    OdpowiedzUsuń
  6. Pssst, jak kiedyś uda mi się dociagnąć Amnezję do końca, to chyba pomyślę o jakichś dłuższych MidoTakach c:

    OdpowiedzUsuń
  7. łan pisa dawno nie było, aprobujem ♥
    ew tak wlasnie czytam i takie "aw hyouka.. to jst hyouka.. aw aww... X HOUTARO X SATOSHIIIIIIIIIII ♥♥♥ napisz mi 8D
    aw, Ace jest tutja takim miskiem pyskiem ze mam ochote go schrupać wyhugac zgwałcić i awww T_T ♥
    dawno nie bylo ace`a ;; deficyt ace`a ;;
    kanuuuś fajtoooo to opowiadanie juz ma miejsce w moim serduskzu ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Miło mi, że wywołałam taki... słowotok :)
    Niewyżyte ludzie, kurczę, dopiero były okołoseksy. Dość na rok co najmniej,
    Kanon wącha kwiatki od spodu. Aczkolwiek dziękuję, miło ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Przyznam się szczerze, bez bicia, że dopiero wstałam i większa część twojego komentarza przewyższa moje zdolności zrozumienia...
    Ale przecież to nie jest szlaban w ogóle na seksy, tylko na okoloseksy od Buki, także nie jest tak źle.

    OdpowiedzUsuń
  10. ale przecież on jest tragiczny!!! :oooo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja bardzo lubie bluznic!
      nie wyobrazam sobie radosnego opowiadania z ta para w roli glownej... pewnie dlatego ze fandom najczesciej pisze tylko takie.

      /zreszta, od wiekow nic nie pisalam, wiec sie nie powinnam wypowiadac.
      ot co.

      Usuń
    2. czasami warto jednak zrobic sobie odskocznie od takiego angstu, bo jednak szczerze mowiac, za duzo go jest w tym fandomie; ; a to mnie bardzo boli, choc ostatnio jakos jestem na bakier z wieloma fandomami (bo jeden zajmuje mnie 24/h, ma na mnie monopol i jest mi z tym kurewsko dobrze)

      zycie i studia uzarly mnie w tylek (znaczy sie codziennie jestem tak zajeta ze az nawet nie mam czasu na pisanie) - to jest slaba wymowka. a tak na serio, to wyszlam z wprawy, nawet nie potrafie napisac skladnego zdania. i tak niech pozostanie. tak jest najlepiej.

      Usuń
    3. odpowiedz bedzie zaskakujaca: uta no☆prince-sama - ta seria zawsze za mna chodzila krok w krok, ale od jakiegos czasu, czyt. od czterech miesiecy moja milosc do niej nabrala niebotycznych rozmiarow.

      kiedys na pewno minie, ale pewnie bedzie to wtedy gdy bede juz stara, brzydka i pomarszczona (o zaraz, ja juz taka jestem)! a tak mniej ironicznie, to nawet jeslibym chciala to nie potrafie niczego sensownego napisac, czasami nawet przylapuje sie na tym, ze chce skasowac wszystko to, co do tej pory spod mojej reki (znaczy sie, wiekszosc zdazyla juz wyladowac w koszu), skasowac wszystkie swoje konta na portalach spolecznosciowych (a zwlaszcza ff.net i ao3) i udawac ze nigdy nie nastapil w moim zyciu epizod zwany pisaniem.

      Usuń
    4. chyba jestem jedyna osoba ktora lubi nanami oh well. gdyby ludzie grali tez w gry a nie tylko ogladali anime, to by zauwazyli ze ona wcale nie jest taka glupia, "cieple kluchy" czy cokolwiek. a wrecz przeciwnie, jak dla mnie takiej bohaterki pochodzacej z otome gry ze swieca szukac.

      ; ;
      oj no bez przesady, sa i lepsze krotkie formy i lepsi ludzie, ktorzy je tworza. moje balansuja niebezpiecznie na granicy przecietnosci i tragizmu.

      Usuń
    5. oj bez przesady! ja na przyklad zamiast powoli przygotowywac sie psychicznie i fizycznie na sesje-depresje to gram w gry (nie baczac na fakt iz mam mnostwo zaczetych, niedokonczonych i sciagnietych). w zyciu chyba nie skoncze tego wszystkiego.

      no tak, to prawda. kazdy ma swoje pojecie na rozne tematy, gdyby nie to, to dawno juz wszyscy pozarlibysmy sie o nawet najbardziej blahe sprawy.
      cieszy mnie to ze kazdy ma swoja opinie, tak przynajmniej jest ciekawiej.

      Usuń
  11. *wzajemnie tula*
    weehee, czyli ktoś zauważył długą... dłuższą niż zwykle przerwę. I nawet tęsknił ♥

    Zawsze jesteś pierwsza. Czasami mam wrażenie, że nic, tylko 24/7 oczekujesz na porno xDD. Chociaż pewnie się nie mylę~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwah, macają! A, niech macają na zdrowie~

      Bwww, nie bądź taka, bo się zarumienię *tsun tsun*
      Tak, podzielam, podpisuję się. Mało porno czyt. Napisz cóś!

      Usuń
    2. Macaj, ja postoję, nie wypada mi senpaiów (?) macać xDDDD
      Mało nas, mało nas do pisania porna *śpiewa* zattodoczytaniajestnascałemnóstwo *na jednym wdechu, jak psalm w kościele*
      To ja czekam. (nie)cierpliwie.

      Usuń
  12. E tam, ale i tak jesteś senpai. Senpai, notice me! *dżizas, wybacz, po prostu musiałam*
    Prono xDDD Może być i prono.
    Dobsz. Uzbroję się w cierpliwość, której nie mam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ach, senpai finally noticed me! *jeju, to już ta godzina...*
    Porno. Prono. Prnoo. Onopr. Nropo.
    Ty lepiej ganbaruj.

    OdpowiedzUsuń
  14. Młoda, młoda. Ale ta w której wygaduję głupoty. Patrz, jak weźmiesz nowe KagaKuro i zasłonisz ostatni akapit, to masz czyste seksy :DDDDDDDD
    Dobrze :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Kolejne jakieś kryminalne opowiadanko w Twoim wykonaniu i tym razem w rolach głównych Shanks i Ace :D Ace jak zwykle rozwala od samego początku i zachowałaś jego charakter. Zachowanie czarnowłosego zawsze będzie mnie rozwalać, a przy rozmowie z Shanksem to już na pewno :D Jestem ciekawa co dalej wyniknie z tego wszystkiego, co to za zwłoki, o których wzmianka była na początku, no i przede wszystkim co z tym klubem Sakebi i czy Ace pozwoli się Shanksowi coś nieco o nim dowiedzieć :D Robienie domowych bomb pasuje do czarnowłosego ;) Jestem ciekawa jak to się dalej wszystko rozwinie :D Mam nadzieję, że w końcu pociągniesz te One Pieceowskie opowiadanka :) Życzę weny i czekam na kontynuację :D

    Zaczynam naprawdę lubić ten pairing :D

    OdpowiedzUsuń