Dedykuję mojemu Piegu,
bo tak. Będzie wiedział za co ❤
Uwaga – nie polecam osobom, które cenią sobie sens i ogarnięte
twory.
Kise poderwał
się w miejscu, słysząc huk. Zaciekawiony tym faktem skierował się do wąskiego
przedpokoju. Chciał powiedzieć coś w stylu: „czuj się jak u siebie”, ale
zrezygnował.
— Hejka —
przywitał się uprzejmie, gdy Daiki próbował doprowadzić dwie reklamówki zakupów
do porządku.
— Nie
zostawiaj kluczy w zamku — upomniał go Aomine, rzucając nimi w stronę Ryoty,
który popisał się refleksem i schował je do kieszeni.
— Przyszedłeś
się zrekompensować? — odparł rzeczowo, wkładając do ust kawałek cebuli, którą
zajmował się opiekuńczo od godziny.
— Samo
patrzenie na transparent cycków Mai na wschodniej Shibuyi mnie nie zadawala — wytłumaczył
pośpiesznie Daiki, zdejmując z nóg służące mu już przez dwa lata sandały.
— Nie mam
cycków – przypomniał Kise, wycierając policzki mokre od łez, aby przywołać się
do porządku.
— Nie becz, bo wyhodujesz w moim sercu wyrzuty
sumienia — odparł w końcu, zbulwersowany
zachowaniem swojego „żony”, który kazał mu przez dwa dni z rzędu spać na
niewygodnej kanapie.
Ryota
zinterpretował to tak: „pomógłbyś, a nie patrzył tak, jak ciele w wymalowane
wrota”.
— A tak w
ogóle nie wiedziałem, że z ciebie taka baba jest. No weź — skomplementował
Daiki, dzieląc się swoimi błyskotliwymi spostrzeżeniami przed całym światem.
Kise,
puszczając mimo uszu złośliwość drugiego przedstawiciela gatunku
ludzkiego, zaczął zwijać coś
wyimaginowanego, na co Aomine uniósł brwi, kontemplując w myślach dziwne
zachowanie Ryoty.
— Masz
gorączkę? — przyswoił sobie, gdy student przestał wykonywać obsceniczne ruchy i
zamknął drzwi.
— Zwijałem
twój ogon — odparł złośliwie blondyn i, aby uniknąć kuksańca w żebro, czmychnął
do kuchni.
Ale Kise
zaczął się tak poważnie niepokoić o stan psychiczny swojego partnera, że złożył
mu propozycję nie do odrzucenia: „Od dziś śpisz w salonie” z nadzieją, że Daiki
zatęskni i przestanie zwracać uwagi na obfite piersi.
*
— Jesteś pijawką,
prawda? — zapytał Kise pewnego dnia, gdy doprawiał swoją sałatkę octem.
— Co ci znów
strzeliło do tego twojego pustego łba? — warknął zły jak diabli Aomine. Chodził
naburmuszony od tygodnia, a w sumie sunął się po mieszkaniu jak duch, gdy
dowiedział się, że jego para ulubionych cycków wzięła ślub i zerwała z życiem
modelki.
A Kise czerpał
z tego tylko i wyłącznie chorą satysfakcję.
— No bo
wysysasz ze mnie całą energię — wytłumaczył pokrętnie Ryota, zdając sobie
sprawę, że jego górnolotna metafora wcale taka nie była, ale nie przejmował się
krojąc paprykę z taką pasją, że aż polała się pierwszy raz tego dnia krew.
— Auć! —
syknął z bólu, przykładając zranionego wskazującego palca pod zimną wodę.
Daiki pierwszy
raz od dwóch dni wykazał się empatią i poderwał się z miejsca, pochodząc do
partnera. Komórka, z którą prowadził dziki romans od dwóch minut, przeżyła
spotkanie trzeciego stopnia z podłogą, ale zignorował ten fakt.
— Daj —
rozkazał, ale sam sobie zabrał i zaczął ssać pokaleczoną część ciała swojego
chodzącego wibratora.
Kise poczuł,
jak jego policzkami zajął się rumieniec. Wzdrygnął się, gdy Aomine wykazał się
inicjatywą i zaczął delikatnie wodzić rękami po jego plecach.
— Już się nie
gniewasz, że nie mam cycków? — zapytał, gdy Daiki zaczął wykonywać dziwne
wariacje z jego ręką.
— Ktoś mówił
coś o cyckach? — Daiki oderwał się od przejętego Ryoty i zerknął mu pod
koszulkę.
Kise
uśmiechnął się szeroko i dał wyraźnie pobudzonemu „mężowi” sójkę w bok.
— Zrobiłem
kolację. Doceń — odparł, wskazując oskarżycielsko nożem na Aomine. Nigdy nie
doczepi sobie piersi, przecież nie jest w tym związku jakąś tam zwykłą kobietą.
— Ale cycki…
— Nie marudź,
bo jeszcze pomyślę, że masz okres — rzucił złośliwie Kise, stawiając przed
Aomine dużą porcję papki, której było trudno przypisać jakieś konkretne ramy i
zdefiniować jako kolację.
Daiki
przełknął głośno ślinę.
— To jest
chociaż jadalne? — zapytał, aby się upewnić, że nie padnie trupem, jak pierwszy
lepszy królik doświadczalny przez kuchenne eksperymenty modela.
— Skąd mam
wiedzieć, Midorimacchi jest lekarzem, nie ja. — Kise wzruszył ramionami i,
nucąc pod nosem „kicyu”, obrócił się tyłem do policjanta zalewając wrzątkiem
dwa kubki.
Daiki
westchnął głęboko, zacisnął zęby i zabrał się za konsumpcję „tego czegoś” na
talerzu. Rozpoznał w dziczy warzyw i kawałków mięsa paprykę, więc nią
postanowił zająć się w pierwszej kolejności.
— Smakuje? —
zapytał rozochocony Kise, gdy Daiki pochłonął już kilka kęsów kolacji.
Postawiwszy przed Aomine kubek parującej kawy, obserwował spod wachlarza
jasnych brwi mimikę twarzy swojego partnera.
— Jak cholera
— zapewnił pośpiesznie policjant, chcąc wykrzesać z siebie jak najwięcej
optymizmu. Nie wyszło.
— To może
dokładkę? — zachęcił Ryota, okrążając stół z półmiskiem w rękach.
Daiki już sam
nie wiedział, czy Kise był na tyle ułomny, aby nie zauważyć, czy tylko udawał?
— Kise —
zaczął Daiki śmiertelnie poważnym tonem, ale gdy zobaczył w oczach Ryoty chory
optymizm, skapitulował. — A gdzie piwo? — zapytał, aby odwieźć go od myśli
przewodniej.
— Nie ma —
burknął niepocieszony Kise. — Chcę cię dziś przytomnego — dodał, bo wiedział,
że jedno piwo w wykonaniu Aomine skończy się na wycieczce do całodobowego po
więcej procentów.
I tak z niechcianym
uśmiechem na ustach Daiki wymusił na sobie kolejne trzy talerze kulinarnych
eksperymentów Ryoty i żałował tylko jednego, że miały jakikolwiek smak.
Bez smaku
byłby o wiele mniej bolesne i może nie poleciałyby mu wtedy te cholerne łzy?
— Jezu,
Aominecchi, ty płaczesz.
Jasnowłosy
zaniepokoił się do tego stopnia, że nawet zaczął szukać chusteczki, ale
początkujący stróż prawa odwiódł go od tego stanowczym gestem.
Kise wiedział,
że Aomine nie wytrzymałby jego desperackiej próby pocieszenia.
— Dlaczego
jesz dalej, kiedy ci nie smakuje? — wypalił, bo wiedział, że Daiki kłamał.
Zawsze kłamał, gdy jego prawa powieka drgała.
Daiki aż
popluł się tym, co zostało jeszcze nieskonsumowane w ustach.
— Mam taki
kaprys — odparł cierpko i przeżuwał dalej.
*
— Mógłbyś
wykrzesać z siebie chociaż trochę entuzjazmu — pouczył załamanego Daikiego od
dziesięciu minut Ryota, która sprawnie zagarnął z rąk Aomine piwo i zawładną
pilotem.
— Niby z czego
mam cię cieszyć? — zapytał cierpiętniczo Daiki, traktując poduszkę jak ostatnie
koło ratunkowe. — Jest gorąco jak diabli, skonfiskowałeś wszystkie piwa, które
zachomikowałem i masz w ręce pilota — zaskamlał, wylewając wszystkie żale,
które się w nim zalęgły. Ich życie rządziło się prostą zasadą: „kto ma pilota,
ten rządzi”.
— No dajże
spokój, Aominecchi, będzie zabawnie — zachęcał swoimi pokładami entuzjazmu
Kise. Włożywszy do DVD płytę, rozsiadł się wygodnie obok „męża”, wciskając się
pomiędzy nim a poduszkę. — I nie marszcz tak tego czoła, bo będziesz mieć
zmarszczki i żadnych cycków nie upolujesz — zażartował, gdy Aomine nieświadomie
zmarszczył czoło.
— Znów puścisz
jakieś łzawe romansidło dla bab, znów się rozryczysz i nie uspokoję cię do
białego rana — narzekał dalej Daiki.
— To horror.
Kise zaśmiał się trochę
nerwowo, gdy z głośników poleciła mrożąca krew w żyłach muzyka.
Daiki pierwszy raz w
życiu był tak uradowany z zaserwowanego przez „blondynkę” seansu, gdy pod jego
pływem znów zaprosiła go do łóżka.
*
Wiercił się od
godziny, nie potrafiąc zasnąć. Naciągnął na siebie koc i westchnął głęboko.
Pomyślał o czymś przyjemnym i zamknął oczy, ale nie pomogło. Prychnął
podirytowany pod nosem, stwierdzając, że potrzebuje szklanki wody, które na
pewno sprowadzi go do krainy snów. Już chciał wstać, już chciał skierować się
do kuchni w celu zaopatrzenia się w niezbędny produkt regeneracyjny, ale aż się
wzdrygnął, gdy usłyszał hałas dobiegający z kuchni i schował twarz w poduszce.
Kise nie był na tyle
silny emocjonalnie, ażeby walczyć ze swoimi fobiami i lękami, dlatego po omacku
odnalazł policzek Daikiego i uszczypał go w nos.
— Spieprzaj — burknął Aomine i obrócił się
na drugi bok.
— Aominecchi — szepnął cichutko Kise do jego
ucha. — Chcę siusiu — odważył się, przygryzając wargę i klepnął go po
roznegliżowanych plecach w ramach protestu.
— Cycki — mruknął
Aomine przez sen i zgarnął ciało Kise do siebie. — Pornosy — dodał, a Ryota aż
się przeraził, gdy twarz Daikiego wykrzywiła się w psychopatycznym grymasie.
— Puść mnie, zboczeńcu
— zbulwersował się Ryota, gdy policjant zaczął przez sen bezkarnie obmacywać
jego sutki.
Dopiero pięć minut
później wyswobodził się z jego uścisku i wyplątał się z pościeli, pachnącej
potem i spermą.
Narzucając na siebie
luźną koszulkę Aomine, bo chcąc nie chcąc policjant był bardziej barczysty i
umięśniony od niego, postanowił ruszyć w podróż w głąb domu, aby znaleźć jakiś
cudowny sposób, która pomoże mu zasnąć i nie śnić o tym, jak wielka modliszka
chce go posiekać na kawałki.
Horrory źle wpływały na
jego pogodę ducha, może właśnie dlatego pisnął przeraźliwie, gdy zobaczył swój
własny cień na ścianie i omal nie przewrócił się na progu, gdy wparował do
kuchni.
Zatrzymał się dopiero
przed stołem łapiąc łapczywy oddech. Już chciał ruszyć dalej, już chciał
odwidzieć lodówkę, gdy z przerażeniem zlustrował, że taboret, który zawsze stał
przy kaloryferze zaczął się poruszać, aż w końcu upadł z pluskiem.
Kise oblał zimny pot, a
oczy wyszły z orbity, gdy poczuł jak coś zimnego obejmuje jego prawą stopę.
Chciał wrzeszczeć, ale
głos ugrzązł mu w gardle, gdy tym razem jego wyczulony słuch usłyszał
charakterystyczne szumienie.
„Gdy zobaczysz dziwnie
wyglądającego człowieka, upewnij się, że ma stopy”, przypomniał sobie
refleksyjne pouczenie swojej matki, gdy raz zgubił się w lesie i schował się
przed deszczem w świątyni, o której wszyscy mówili, że jest nawiedzona i
mieszkają w niej duchy przodków zmarłych kapłanów.
Dlatego mimo że miał
wrażenie, że nogi ma jak z waty zrobił krok do przodu i o mało nie zakrztusił
się powietrzem.
—
Aomineeeeeeeeeeeeecchi! — zawył, jak świnia prowadzona na rzeź, wbiegając do
holu. — Aomineeeeeeeeeeeeeecchi! — krzyczał, jak opętany.
— Przestań drżeć mordę,
Kise, ja tu śpię — warknął Aomine przez zaciśnięte zęby, zanurzając twarz w
poduszce.
— Aomineeeeecchi —
jęknął Kise, gdy wparował do pokoju, przewracając wielki wazon z kwiatami. —
AOMINE! — pisnął i ściągnął prześcieradło z ciała swojego prywatnego murzyna.
— Dajże się wyspać, są
wakacje — odparł dobitnie, podciągając się na łokciach. Miał nadzieję, że to
wystarczający argument, aby Kise w końcu się zamknął.
— Aominecchi, ale tam…
— Ryota zaczął machać nieskoordynowanie rękami, aby się poprawnie wysłowić. —
Tam — wypuścił ze świstem powietrze z
płuc — tam jest duch! — zakomunikował śmiertelnie poważnie.
— Jaja sobie ze mnie
robisz, tak? — zapytał Daiki, patrząc na niego jak na nową atrakcję
turystyczną, aż w końcu skapitulował i znów upadł na poły pościeli.
— Nie! — zaprzeczył gorliwie Kise, machając z
przejęciem głową.
Daiki wygramolił się z
łóżka i ziewnął. Wiedział, że nie miał wyjścia i musi sprawdzić, bo inaczej
Ryota nie da mu spokoju i cała urocza wizja słodkiego lenistwa na urlopie
przestanie istnieć.
— Ale jeśli tam nic nie
ma naprawdę stanę się po zęby uzbrojoną w twoją krew pijawką — odparł, grążąc
mu palcem.
Aomine poszedł, a Kise
szedł tuż za nim, klejąc się do jego pleców jak ostatniej deski ratunku.
Daiki musiał przyznać,
że tylko Ryouta umiał się do niego przyssać jak rasowy glonojad, ale gdy któryś
raz z rzędu przydeptał mu piętę, obrócił się raptownie i krzyknął „buuu!”, tak,
że Kise wydobył z siebie wyjątkowo wysoki dźwięk, którego nie powstydziłaby się
śpiewaczka operowa.
— Chcesz, żebym zawału
dostał — mruknął i naburmuszył się, jednak nadal trzymał się bezpiecznie pleców
Daikiego, które traktował jak tarcze. Żałował, że nie uzbroił się w czosnek,
krzyż i wodę święconą. Miał świadomość, że jeszcze jedna taka akcja i bez
reanimacji się nie obejdzie.
— Gdzie masz tego ducha?
— zapytał w końcu Aomine, gdy ich pielgrzymka do kuchni dobiegła końca. Nawet
zaświecił światło, ażeby jeszcze bardziej udowodnić „blondynce” jak się myli.
Kise wychylił się zza
pleców „męża” i podreptał kilka kroków w przód, zaciskając żylaste i długie
palce na śniadym ramieniu. Nabrał powietrza do płuc i przestał oddychać, jakby
w obawie, że tlen będzie mu za chwilę potrzebny w końskich ilościach.
Był bliski omdleniu.
Czuł jak serce zaczęło bić mu mocniej, jak pot zgromadził się na czole i karku,
jak krwiobieg w żyłach przyspieszył, jak tętno zaczęło swój szaleńczy bieg.
Jedna. Druga. Trzecia
sekunda.
Nic się nie wydarzyło,
a serce Kise pogrążyło się w nadziei. Podszedł bliżej i aż zachłysnął się
powietrzem.
— Rura pękła — oznajmił
uroczyście, gdy uświadomił sobie ten fakt.
— Zamorduję —
zdecydował Aomine, gdy Kise zarechotał dziko. — I z czego się tak cieszysz? —
dodał po chwili, gdy Ryota nie zraził się jego groźbą.
— Cieszę się, że to nie
żaden cycaty duch, który uwodzi facetów — odpowiedział Kise, gdy w końcu zaczął
normalnie funkcjonować.
— … — Aomine nie
potrafił znaleźć słów, aby wyrazić co czuje, może dlatego poczuł jak cała złość
na „blondynkę” zniknęła i zamiast tego zaśmiał się.
— No co? — Naburmuszył
się Kise jak małe dziecko. — Za cyckami byś poszedł wszędzie, a jesteś tylko
mój i żadnym cyckom cię nie oddam.
— Kise,
ty geju, przecież nie chodzi o to, że nie masz cycków — odparł i westchnął. —
Mieliśmy jechać na kajaki, a wylądowaliśmy na kserokopiarce, to trochę nie fair
— dodał, przypominając mu sytuację, która rozegrała się przed paroma dniami. —
Są wakacje, a ja tak bardzo chciałem zobaczyć jak lateksowe kąpielówki opinają
się na twoim tyłku.
— Zboczeniec!
— Tak, też cię
kocham.
Aomine pokazał
mu język i zadzwonił do zaprzyjaźnionego hydraulika.
Już nigdy
więcej horrorów zaproponowanych przez Kise.
Koniec.
Ficzek był
pożywką na konkurs PC „Wakacje z duchami”. Trawiłam go naprawdę długo i aż się
dziwię, że byłam w stanie wysłać takiego gniota w świat.
Dodaję go na
bloga, bo poniekąd zostałam zmuszona, a swoje życie sobie akurat bardzo cenie.
Niedługo dodam coś z mojego ukochana Gundama
00. Wyczuwam, że mój Wen będzie na nim namiętnie żerował w okresie kryzysu ❤
Zdrówko~!
// przypomniało mi się, że wypadałoby w "fabryce uśmiechu" pouzupełniać @_@
// przypomniało mi się, że wypadałoby w "fabryce uśmiechu" pouzupełniać @_@
ja za to teraz olewam pisanie i rzucam sie w wir gier boys love', muahahaahahaha. 8D
OdpowiedzUsuńkjasdfb;vbvb;sfvb; opowiadanie z g00. ♡ /nie moze sie doczekac
gry bl sa dla mnie teraz wazniejsze. c;
Usuńpierdole to, lubie twoje opowiadania i jestem przekonana, ze to z g00 tez bedzie niezle!
*3*
Nie mam polskich liter X'D, wiec uwaga.
OdpowiedzUsuńXD Jak ktos pisze osobą, a nie 'osobom' to znosze to tylko w zartach, ale tak jak na poczatku to mnie o zawal przyprawia X'D
Ja akurat przy glosowaniu na 3 prace wybralam rowniez to opowiadanie, bo jest ladnie napisane, estetycznie i calkiem przyjemnie. I to co lubie - nie zapominasz, ze bohaterowie zyja w Japonii, tak bardzo nie przepadam za opowiadaniami napisanymi ''na polska modle'', ze jak widze, kiedy autor pamieta o tym, gdzie odbywa sie akcja to mnie cieszy.
Mysle, ze to co cie przede wszystkim zgubilo, to brak tej wyraznej konwencji ''wakacji z duchami'' - nie czuc tu wakacji, a duchow tu bardzo malo. Zwlaszcza tych wakacji mi tu brakowalo.
nawet bym nie zajarzyła, gdybyś nie ostrzegła ^^'
Usuńsoraski, że moje kalectwo językowo odbiło się na twoim zdrowiu :<
nie jestem w stanie zapomnieć, gdzie odgrywa się akcja, dlatego zazwyczaj latam po internetach, aby o niczym nie zapomnieć @_@
znaczy też tak właśnie myślałam, że za cholerę nie ma tam wakacji, ani duchów, a prawda jest taka, że chciałam wcisnąć na upartego zimę. nie potrafię trzymać się z góry określonych ram ^^
whoops no zdarza sie. gdy mowie swoim internetowym znajomym ze gram w takie gry to sie ze mnie smieja .____. tyle ze ja naprawde lubie w to grac, mam ich dosc duzo zainstalowanych na swoim laptopie - nawet potrafie grac w nie gdy rodzice albo brat sa w poblizu /poker face
OdpowiedzUsuńteraz gram w sweet pool i cos czuje ze bedzie ze mna bardzo zle jak tylko ja skoncze sob ._.
bedzie dobrze! wierze w Ciebie! *3*
khe khe, uwaga dłuższa przemowa (więcej niż jedno zdanie to już dłuższa!), nieskładna, inaczej nie potrafię. Mogę się powtarzać bo nie pamiętam co ostatnio pisałam.
OdpowiedzUsuńFetysz nie jest gniotem Fetysz jest fetyszem - życiowa myśl, wiem. Dużo nad nim pracowałaś i dopieszczałaś, jak Daiki dupę Kise, więc mi tu nie narzekać!
Jesteś złą kobietą, że tak go brzydko chciałaś wyrzucić -.-
Spróbowałabyś nie opublikować tobym stała się groźna. Potrafię być.
A tak w ogóle to dziękuję :*
uwoooh, jakie to misiaste ;-; Daiki jest taki uroczy z tymi cyckami Mai XD i Kisia zdesperowana ;-; zajebiście użyłaś słów kluczy ci powiem 8D rura na smaym końcu mnie rozwaliła C: uwoh liczyłam na segzy, nie było segzów, ale macanki *-*
OdpowiedzUsuńfufufufufufuu jaram się ♥
:< szkoda że cię nie będzie ;-;
zgambaruje! Q_________________Q
chciałabym kiedys psecytac erotyka kanako ;-; takie mru mru dlugiego
OdpowiedzUsuńdobrze wysło : D jest szuper
moze jeszcze bedzie okazja ;-; ♥
Ej, a czy w sumie to Aomine nie powinien bać się duchów? :D Chociaż w sumie wielka modliszka nie jest pocieszająca, doskonale rozumiem biednego Kise. Z drugiej strony mógłby się nauczyć gotować, miałby kilka punktów do przodu.
OdpowiedzUsuńI to wcale nie jest gniot, czy Ty gniota nie widziałaś? Aż mi się przypominają pierwsze ficzki, które popełniłam... Spotka Cię za to kara, I swear.
No i "zapalił światło" zamiast "zaświecił" i "był bliski omdlenia".