„Gdzieś tam może i jest prawda, ale kłamstwa tkwią w naszych głowach.”
2). Sanji rozglądał się dookoła z takim zachwytem, jak mały dzieciak,
który małymi kroczkami poznawał świat. W jego oczach błyszczały wesołe
iskierki, gdy wystawił drżącą jeszcze dłoń w stronę nieba. Przypatrywał się z zachwytem
małym płatkom śniegu, który spadając na jego skórę, topniały niemalże od razu.
Szedł kilka kroków z tyłu, rozglądając się z fascynacją po czarnym
pejzażu nocy. Musiał co chwilę gryźć się w język, aby nie zadawać coraz to
nowszych pytań, które masowo produkowała jego głowa. Nie mógł jednak
powstrzymać się od wesołych komentarzy.
Zoro nie był zainteresowany rozmową. Przedzierał się przez warstwy śniegu,
pochłonięty przez milczenie. Było zimno. Tak bardzo, że mróz szczypał go w nos,
uszy i policzki i nawet ciepły kożuch nie był w stanie ani na trochę zatrzymać
ciepła. Wzdrygnął się, gdy zaczął padać śnieg.
Najchętniej zamknąłby się w czterech ścianach, zgarnął kilka piw i
położył się spać. Zerknął przez ramię i przygryzł wargę, gdy android zatrzymał
się i spoglądał na witraż sklepowy z błyskiem w oku.
Wyglądał kropkę w kropkę jak ON i dopiero teraz zdał sobie sprawę, że
mimo iż próbował tak bardzo mocno o nim zapomnieć, nie potrafił i tylko jedno
imię błąkało się w jego głowie: „Sanji”.
Nie mógł zaznać spokoju. Miał mętlik w głowie i nie potrafił pozbierać
myśli. Po chwili z natłoku rozmyślań, sprowadził go z powrotem na ziemie
android, który wpadł na niego z takim impetem, że Zoro o mały włos nie stracił
równowagi.
— Patrz pod nogi — upomniał go chłodno. — Dlaczego ciągle za mną idziesz?
Android zamrugał parę razy czarnymi, gęstymi rzęsami.
— Bo mnie ukradłeś –— odpowiedział. — A skoro mnie ukradłeś, masz jakieś
intencje wobec mnie, prawda? — dopytywał się, przypatrując się Zoro jak nowemu
odkryciu naukowemu.
— Nie pochlebiaj sobie i słuchaj mnie uważnie, bo nie będę się powtarzał
— rzucił Roronoa szeptem. — Daję ci wolność. Możesz iść gdzie chcesz, robić co
ci się żywnie podoba i mi nic do tego.
— Nie wiem gdzie chcę iść i nie wiem co chcę robić.
Android nie miał żadnego celu. Nie znał ani tego miejsca ani świata. Mimo
ciekawości czuł też pustkę i zagubienie. Jedyne, co wiedział, to to, że nie
chce wrócić do ciasnego, szklanego pomieszczenia i uczyć się na pamięć regułek
wpajanych przez osobę, która nazywała się „stwórcą”.
Nie lubił swojego profesora prowadzącego. Źle traktował swoich
podwładnych, dyszał mu nieprzyjemnie w kark, a mówiąc wypluwał potok śliny.
Mimo że Sanji nie wiedział dlaczego, czuł się tym strasznie obrzydzony. Nie raz
się wzdrygał, nawet raz zwrócił uwagę, a wtedy „stwórca” groził, że odłączy go
od zasilania.
— Sam mówiłeś, że jestem rzeczą, która prędzej czy później zmieni swojego
właściciela. Jesteś moim nowym właścicielem — przypomniał mu po krótkiej chwili
milczenia.
Zoro puścił jego słowa mimo uszu, grzebiąc w kieszeni swojego kożucha.
— Jestem złodziejem, a to subtelna różnica. Mogę odpowiadać za swoje
czyny, owszem, ale nie muszę się przejmować skradzionymi przedmiotami — rzucił.
Nie spodziewał się, że przyjdzie taka chwila, gdy „człowiek przyszłości”
wykorzysta jego słowa dla własnej korzyści.
— Nie paplaj na lewo i prawo, że jesteś genetycznym odmieńcem i nie daj
się aż tak łatwo złapać, dobrze? — podsunął Roronoa, a gdy android uraczył go
przeszywającym spojrzeniem, aż się wzdrygnął.
Nie mógł tego zrozumieć.
Była noc. Cicha, bezgwiezdna.
Zarzucił kaptur na głowę, coby
przytrzymał przy nim trochę ciepła i uśmiechnął się pod nosem, lokalizując z
trudem znaleziony skromny dom jednorodzinny, który na tle innych budowli
prezentował się w oczach Roronoy najlepiej.
Wygrzebał z kieszeni komórkę i już
chciał wykonać telefon, ale padła bateria.
— Złośliwość rzeczy martwych —
prychnął pod nosem i udekorował swoje słowa w zmyślne przekleństwa. Nie mógł
się jednak nie uśmiechnąć, gdy zobaczył tlące się światło na pierwszym piętrze
i poczuł, że robi mu się gorąco między nogami, gdy dostrzegł cień znajomej
sylwetki, rysującej się na niebieskiej żaluzji.
Podniósł pierwszy, lepszy kamień z
ziemi, nieduży, ażeby nie wybić okna i rzucił. Rzecz odbiła się od szyby , ale
nie przyniosła pożądanego efektu.
Zoro stał tam przez okrągłe
dziesięć minut i zastanawiał się czy nie zadzwonić, ale była dwunasta wieczór.
To czyste szaleństwo, biorąc pod uwagę, że licealista nie miał prawa szlajać
się o takiej porze po ulicach pogrążonego już w półśnie miasta.
Kolorowe zasłony nagle się
rozchyliły i zza balkonowych drzwi wyjrzała blond włosa czupryna.
— Dlaczego tu jesteś? — zdziwił się
Sanji, unosząc brwi. Podszedł do balustrady przypatrując się Zoro jak
turystycznej atrakcji.
— Stoję — warknął Roronoa, chociaż
tak naprawdę miał ochotę powiedzieć coś w stylu „tęskniłem jak cholera”, „ile
karzesz mi na siebie czekać”, „nie mogłem wysiedzieć na tyłku, bo nie
widzieliśmy się cały dzień”, ale żadne z tych sformułowań nie mogło mu przejść
przez gardło.
— To widzę. — Westchnął Sanji i zapalił
papierosa. Nie wymagał od Zoro powalających argumentów, dlaczego gwałci
spojrzeniem okno jego sypialni. Zwłaszcza że była noc. Zwłaszcza że fotosynteza
nie działa. Zwłaszcza że to gówniane Marimo zawsze miało problem z wysłowieniem
się. — Nie pytałem co robisz, tylko dlaczego tu jesteś? — dopytywał, ciągnąć
bezproduktywnie wymianę zdań.
— Byłem w okolicy i pomyślałem, że
wpadnę — wytłumaczył pokrętnie Zoro, gdy Sanji strzepał popiół na równie
wystrzeżony trawnik.
— Ty nawet nie mieszkasz w pobliżu
— zauważył, co prawda chciał powiedzieć „nie mydl mi oczu, wiem jak bardzo za
mną szalejesz”, ale nie potrafił. To wiązało się z odwdzięczeniem uczuć i
odpowiedzialnością.
— Mieszkasz po drugiej stronie
miasta — zwrócił mu uwagę i spojrzeniem prześwietlił jego sylwetkę od góry do dołu.
— Wiem — przytaknął Zoro z świadomością,
że znów przegrał. — Na razie! — dodał i
odszedł z jeszcze większym bałaganem w głowie.
— Pamiętaj, aby na „długiej”
skręcić w prawo — pouczył go jasnowłosy, bo wiedział, że ulica do jego domu
była tak kręta i skomplikowana, jak zadanie z matematyki na poziomie egzaminów
wstępnych na studia.
Sanji wyciągnął dym ustami i
patrzył jak tworzy awangardowy wzorek, a potem znika rozproszony przez zimny,
porywisty wiatr.
— Coś się stało, Sanji?! — usłyszał
krzyk za swoimi plecami.
— Nic, już tam idę — odpowiedział,
zgniótł papierosa na poręczy, traktując go jak popiół.
Schował się do domu, czując jak
włosy na karku stanęły mu dęba i ani razu nie zerknął na egzystencjalnie
skołowanego Zoro, który wymijał właśnie spożywczy i znikał za rogiem.
Noc była ciemna, bezgwiezdna, tak
jak jego serce.
Android przytaknął. „Stwórca” mówił, że wszyscy będą chcieli go mieć
blisko siebie, że może stać się nawet „jabłkiem niezgody”, doprowadzić do wielu
wojen. Nie sądził, że ktoś go uwolni i porzuci, ale nie protestował.
Wykrzesał z siebie krótkie „dziękuję” i Zoro mógł tylko patrzeć jak
oddala się w bliżej nieokreślonym kierunku. Mówiono mu, że prototyp miał
inteligencje ponad przeciętną, więc pomysł na zabicie wolnego czasu pewnie
szybko wykreował się w jego głowie.
Szybko poszło, pomyślał,
wyciągając nóż z rękawa. Zacisnął zęby i przycisnął zimne ostrze do skóry na
ramieniu.
Spojrzał jeszcze raz w stronę, którą udał się android. Jego wysoka
sylwetka zniknęła za horyzontem.
Krople krwi splamiły biały śnieg. Dzień zaczął się budzić z długiego snu,
a Roronoa znów musiał uciekać przed bladymi promieniami słońca.
Skończę „Piecesa” i dodam coś z Kurobas, tak
pomyślałam. Zostały jeszcze trzy party tego opowiadania, ażeby was za bardzo
nim nie zamęczać i voile!
Trzymajcie się!
Aw. Jak w ogóle nazwiemy to anime?
OdpowiedzUsuńVi, tu nowy tekst a ja taka bez komentarza, chyba powinnam nadgonić OP.
Yes, ma'am!
UsuńDla mnie MidoTaka jest dla mnie kanoniczne xD Oni po prostu do siebie pasują, tyle :D
...hmm. To może najpierw pomyślimy jaki to typ anime? Bo na razie nasuwa mi się tylko "Basugej"...
Moja wiedza ogranicza się do kojarzenia bohaterów :p W moim przypadku "nadgonić" oznacza "zacząć" :D
Wieczne seksy xD
Usuń"Phenomenon - The story of gey"
Wiem że się przydadzą...
Nie lubię czytać nie znając oryginalnego charakteru postaci ;)
Właśnie dlatego będę zarywać nocki z OP :3 Ale to może jakoś od sierpnia, nie chce mi się...
UsuńNope, tworzymy anime Kaneś, ja się tu nie będę z książką produkować xD
Może niewolnik mi pożyczy jeśli nigdzie nie wyjechał.
UsuńOk. Mamy już tytuł, główną bohaterkę i tło. Albo muszę zmienić płeć, albo tytuł.
Taa...*zbyt leniwa żeby sprawdzić, zbyt leniwa by zadzwonić* Pewnie kiedyś znajdę. Najwyżej zacznę po wrześniu gdy będę się częściej spotykać z niewolnikiem.
UsuńAww. Tytuł czuje się doceniony xD Ale chyba nam troszkę fabuła utyka...co z tym poczniemy?
Dziękować ;w; Jak daleko jesteś w Shingeki? 'w'
UsuńOk. Bądźmy cheerleaderkami na Winter Cup, co? xD
Woah. Ciocia Vinc jest dumna xD
UsuńKiedyś miałam napisać jakiś zjebany ff. o Kiseki i reszcie którzy biorą udział w zawodach jesiennych które są zawodami dla cheerleaderek. Czaisz kufa? Cała zgraja dup w zbyt krótkich spódnicach, zupełnie jak burdel :D
Dobra, tłem będzie sam w sobie Winter Cup. Ty będziesz jedną z moich cheerleaderek~ Cieszysz się i nie jest to pytanie.
To ostatnie zdanie to trochę "vampire-style". :D W sumie zawsze zastanawiałam się, dlaczego prototyp został uwolniony i pozostawiony samemu sobie. To chyba nigdy do końca nie zostało wyjaśnione, no nie?
OdpowiedzUsuńRetrospekcja ślicznie napisana, zwłaszcza zdanie: "Noc była ciemna, bezgwiezdna, tak jak jego serce." Normalnie kupiłaś tym moje serducho. Chociaż rozmowa o mieszkaniu w okolicy tak bardzo przypomniała mi Midorimę i Takao... :D
Swoją drogą, co będzie z KnB? Kontynuacja "Znieczulicy" czy coś jeszcze innego?
Błędy:
płatkom śniegu, który -> które
na ziemie -> ziemiĘ
inteligencje ponad przeciętną -> inteligencjĘ ponadprzeciętną
Było. Właściwie "prototyp" miał zostać dostarczony przez rodzeństwo do pewnego człowieka z organizacji "Rząd", aczkolwiek Jakku z zazdrości puścił go wolno XD
UsuńW basugejach kojarzę taką rozmowę z Kise i Midoszką, chociaż możliwe, że Takałka i Midoszka też mieli podobną wymianę zdań *myśli*. W swoim życiu słyszałam dużo podobnych rozmów w każdym bądź razie XD
Tak. Muszę kontynuować "Znieczulicę" i chcem napisać MurasakibaraxKiyoshi ;)
Senkju :D
Okej. Czyli tylko ja się w tym wszystkim dopatrywałam jakiegoś podwójnego znaczenia czy czegoś w tym stylu. Spoko. XD
UsuńTak, między Kise i nim było jako pierwsze, potem jak się wydało, że Midorima oglądał mecz (ten pierwszy) z Kuroko i Aomine (obsesją much...czemu nie umiem zapamiętać jakichś potrzebniejszych rzeczy?).
Kiyoshi! Zawsze żal mi go było...
Jakku prowadził się w życiu żelazną logiką zazdrości. Nie ma w tym nic głębszego XD
UsuńAleż to jest bardzo ważna rzecz, bo wiadomość, że Midoszka czaił wszystkie męczę, świadczy o tym, jaki z niego samozwańczy seme <3
Dlaczego? ^^
Cicho. Przyzwyczaiłam się, że muszę doszukiwać się jakiegoś głębszego dna, a Ty mi psujesz życiową zasadę. :D
UsuńCóż. Ja zawsze myślałam, że on obczaja te mecze, ponieważ mangaka potrzebuje narratora-outsidera, ale co ja tam wiem o życiu. xD
No nie wiem, a Ty nie masz takiego wrażenia? Już nawet pominę fakt, że on jest takim Renjim w trio IchigoxRukiaxRenji. Ale ta historia z nogami, oddanie całej kariery... *plącze się w słowach*. Zresztą to genialny senpai, zawsze mam takie "aww", jak się pojawia.
Bo twoje życiowe zasady się nie sprawdzają. Przynajmniej nie w przypadku moich opek. Ale powiedzmy, że było jeszcze coś. :D
UsuńE... Midoszka zaszczycił jakimś głębszym komciem, któryś z meczów? Chyba już bardziej Kasamatsu z Kise się produkowali, o ile nie byli na boisku :D
Lubię Kiyoshiego, ale rzadko komu współczuję. Teppei to silny chłop! :D ale coś w tym jest... ;)
Rujnujesz właśnie moje życie, mówiąc, że moje życiowe zasady się nie sprawdzają. Ale masz rację, to brzydkie przyzwyczajenie. :D
UsuńHmm, a nie? Wydaje mi się, że każdy z Pokolenia ma zawsze coś do powiedzenia (a liczy się ta rozmowa w łaźni? do lwa?).
Teppei ładnie śpiewa, o.
Jestem gwałcicielem ludzki zasad. To przykre XDDD
UsuńWszystko się liczy, hahaha :D
Serio? Znaczy no słyszałam jego duet z Hyuugą XD
Drugi rozdział również bardzo fajny :) Szkoda, że Zoro tak szybko pozbył się androida Sanjiego. On się ciął na końcu, czy tylko moja wyobraźnia mnie ponosi? O.o Podoba mi się w jaki sposób ich wykreowałaś :D Oni razem są tacy uroczy *.*
OdpowiedzUsuńRetrospekcja też wyszła Ci strasznie fajnie. Taki zimny i nieuczuciowy San-chan mi się strasznie podoba *.* Z resztą Zoro też jest spoko :D To ostatnie zdanie w retrospekcji niesamowite :) Czekam na kolejną część :)
Jesteś jak ninja. Odpowiem na komcia Happy, a tu "Ayo". XD Jezu~ Znów myślałam, że blogspot ma problemy ze sobą :D Zoro ma syndrom niedopieszczenia przez co wykazuje skłonności masochistyczne. Zdarza się, a to wiesz, takie desperackie wołanie "helpnij i ktoś mnie przytul" XD
UsuńMyślałam, że mnie zlinczujesz przez zimnego drania Sanijego, ale fakt, że jeszcze żyje i mam się całkiem nie źle jest pocieszający XD
Akashi u mnie wszędzie jest psycholem xD Psychole są szekszy ♥
OdpowiedzUsuńMine to dziwka. Za seks sie na wszyskto zgodzi 8D
uwoooh a juz myslalam ze napiszesz wiecej D: xD ale dzieks, milo mi ze opowiadanie przypadlo ci do gustu ♥♥♥
nie ma mowy XD
ej nie :< niech zostawi sanjiego zoro i lawa kida w spokoju :<
lubie jak mi ludzie truja dupe XD
OdpowiedzUsuńmozliwe 8D
bo to jedyna dobra kreacja ;-; czerwona gnidka ♥
ON TYLKO STWARZA POZORY KURWA XDDDDD
oh wypluj to ;-; neich zostawi moje misiaczki w spokojuuu ;-;
jak ci idzie PP? XD
HOHOHO WYCZUWAM MURAKIYO ♥
OdpowiedzUsuńnie, nie ma mowy XD
widzisz kurwa? teraz już wiemy dlaczego owinłą sobie Kise wokól palca xD głupia blond dupa ;-;
dobrze ci dizie! @______@ gambareeeee *pompony*
Bardzo fajnie się zapowiada;D
OdpowiedzUsuńPodobał mi się fragment z oknem. Uwielbiam niedopowiedziany flirt xD
Niech Zoro nie zostawia Androida! xD ;p
Mam nadzieję, że będzie jeszcze jakiś rozdzialik?:)
Vanilia