19 stycznia 2013

„Jeśli wszystko, co możesz mi dać to szept, przyjmę go z otwartymi ramionami”, część 2

Ace zawsze był zdania, że miłość była dla niego czymś nieosiągalnym, bo tak naprawdę nikt nie nauczył go tej trudnej sztuki. Wszystko zostało zduszone już w zarodku. Matka odeszła z tego świata w dniu jego narodzin – to była pierwsza i ostatnia lekcja o miłości jaką poczuł na własnej skórze. Portgas jednak nigdy nie widział w jej akcie nic wzniosłego. Była najczystszą ofiarą jego pragnienia życia. Ojca nigdy nie spotkał, słyszał zaś wiele plotek, jakoby zmarł kilka miesięcy przed pierwszym styczniem. Był święcie przekonany, że były całkowicie wyssane z palca.
Kilka lat mieszkał pod opieką swojej babki, która nie darzyła go szczerą sympatią, nie zasypywała całusami, nie czytała bajek na dobranoc, nie haftowała czapek ani szalików i nie szczędziła przykrych słów, wymagając od niego tak dużo, że Ace sam się pogubił, zasypany startą jej pragnień. Gdy zmogła ją choroba, mieszkał sam jak palec, w małym obskurnym mieszkaniu na peryferiach Osaki. Nie przerażała go wizja samodzielności. Ranki i popołudnie spędzał nad książkami, a wieczorami tułał się po restauracjach i parkach.
Mimo, że z natury był samotnikiem, nie chciał popełnić takiego błędu jak własna babka, nie chciał umierać sam, nie chciał żyć w nienawiści do całego świata oraz samego siebie, choć wiedział, że miał do tego predyspozycje. Bał się, że stoczy się na sam margines i stanie się zwykłym szarym człowiekiem, dlatego wyjechał z rodzinnej Osaki do Tokio w poszukiwaniu własnego szczęścia. Dostał się na studia. Harował w dzień i noc, ale wysiłek się opłacił - zdał z nienajgorszym stopniem. Koniec końców wylądował jako edytor w wydawnictwie „Diarium”. Mimo że dla większości taka praca nie była szczytem marzeń, Ace przyjął ją z uśmiechem na ustach i potraktował jako bilet do nowego jutra.
Między pierwszymi opadami śniegu, a zapachem świątecznej jutrzenki postanowił złożyć wizytę swojej mangaczce, która kompletnie minęła się z terminem oddania manuskryptu. Przedzierał się przez warstwę białego puchu, padającego nieustannie z nieba, klnąc siarczyście pod nosem. Ace nie lubił zimy. Nie wykazywał optymizmu, gdy  podjął decyzję o pojechaniu na Hokkaido w ramach pracy, ale zdawał sobie sprawę, że jak mus to mus i nie było żadnego gadania. Zaciągając na uszy czapkę, spacerował po ośnieżonych ulicach pogrążonych w całkowitej ciszy. Nad miastem spowitym mrokiem rozciągała się delikatna mgła.
Czas, w którym go dostrzegł był momentem przełomowym. Zakochał się. Wpadł po uszy. Miał na imię Sanji. Był w jego oczach ucieleśnieniem anioła, dlatego tak bardzo nie mógł powstrzymać swoich drżących dłoni, bijającego serca i namiastki szczęścia, która wypełniła jego pierś. Podziwiał każdy centymetr jego twarzy – zgrabny nos, błękitne oczy, różane usta, grzywkę zasłaniającą jedno oko i bajecznie kręconą brewkę, która sprawiała, że Ace szalał ze zachwytu. Uwielbiał sposób jego mówienia, delikatne rumieńce, które wykwitły z powodu mrozu, mimikę twarzy, jak trzymał papierosa w zębach i delikatne gesty, które wykonywał – to jak zagryzał delikatnie wargę, gdy był podenerwowany, sposób w jaki się śmiał i skupioną twarz, gdy czytał książkę. Uwielbiał obserwować kolorowe refleksy światła w jego jasnych włosach,  jak się ubierał i w jaki sposób chodził. Barwa jego głosu natomiast była tak urzekająca, że Ace’owi, za każdym razem, gdy go słyszał, miękły nogi. Miłość, mimo, że pochopna, chaotyczna i pierwsza, to naprawdę gwałtowana i namacalna.
Portgas robił wszystko, żeby się do niego zbliżyć. Co najmniej raz na kilka miesięcy odwiedzał Hokkaido i wpadał do jego rodzinnej restauracji, przyglądając mu się ukradkowo spod tomiku mangi. Jednak nigdy nie miał odwagi podjeść i zagadać, widząc jak oferowała Sanjego rozmowa z młodymi dziewczynami. Zdał sobie sprawę, że była to miłość nieodwzajemniona, dlatego chciał o nim jak najprędzej zapomnieć. Ale im dalej, tym bardziej to wszystko doprowadzało go szaleństwa…


Dzisiejszej nocy odwiedził całodobowy i pił do białego rana. Były w jego życiu takie chwile, że czuł, iż dla świata zrobił wystarczająco dużo i teraz jedynie, co może, to odejść. Tak właśnie się poczuł, gdy próbując się podnieść na łokciach, ból przeszył na wskroś jego prawą półkulę i znów upadł jak kłoda na podłogę, narażając swoje cztery litery na siniaki.
— Otwarte — bredził pod nosem. Był rozłożony na łopatki. Syknął, przewracając się na drugą stronę, ale po chwili uznał, że był to naprawdę głupi pomysł, gdyż dźwięk dzwonka tak mocno się nasilił, że miał wrażenie, iż czaszka pękła mu na pół.
— Upierdliwiec z ciebie! — krzyknął głośno i usiłując desperacko wstać, złapał się krawędzi stolika. Poderwał się z miejsca, łokciem strącając z blatu butelkę, która potoczyła się jak kulka do kręgli, spadła i rozbiła się na dobry mak 
W kilka sekund był już przed frontowymi drzwiami. Szarpnął niezgrabnym ruchem za klamkę i otworzył drzwi z hukiem.
— Ach, to ty… — Westchnął cierpko, gdy zobaczył Sanjiego na progu swojego mieszkania. Nerwowo zmierzwił włosy. Nie spodziewał się, że Kuro znajdzie w sobie tyle odwagi i zdecyduje się jednak złożyć wizytę Yoshice-sensei.
— Ace-san….
— Po co żeś przyszedł z samego rana? — wycharczał, zdając sobie sprawę, jak bardzo ma sucho w gardle. Zgadywał, że musiał wyglądać okropnie. Może jak chodzący trup? Albo zombie? Dlaczego akurat on musiał go oglądać w takim stanie?
— A po to, że kazałeś mi nie zwlekać, pamiętasz?! Mówiłeś, że mam zrobić to natychmiast?! Poza tym jest dobrze po szesnastej, pijaku ty jeden wstrętny! — warknął oburzony Sanji. 
— Cichaj. Głowa mi za chwilę pęknie — burknął Ace w kompletnym nie humorze do przekomarzania się. Złapał wyraźnie zdziwionego edytora za łachy i wciągnął go do mieszkania, zamykając piętą drzwi. Nie miał najmniejszej ochoty wywoływać poruszenia wśród sąsiadów.
— To… to g-gdzie jest Yoshika-sensei? — zająkał się Kuro, gdy Portgas zwolnił swój uścisk i zniknął w głębi mieszkania.
— Yoshika to ja — wyznał Ace, zabierając z lodówki karton mleka i wlewając go sobie do gardła. Przeklinał w głowie niedomyślność swojego kouhaia. Miał czasem wrażenie, że Sanji żyje w potwornej fikcji, nie dostrzegając tego co ma przed nosem, co Ace’a strasznie irytowała. Czy nie wysyłał mu wyraźnych sygnałów?   
Jak się domyślał Portgas, Kuro stał jak świeca tam, gdzie go porzucił i nie wyglądał na zdolnego do wyksztuszenia z siebie chociażby pojedynczego stęknięcia. Dwudziestopięcioletni mężczyzna uznał to za dobry sygnał, a jego usta wygięły się w delikatnym uśmiechu.  
— Chciałeś coś konkretnego, czy wpadałeś na zwykłą pogawędkę? — zniecierpliwił się po chwili, ocierając białe wąsy z twarzy. Miał dość tego bezowocnego przypatrywania się, gdy nie patrzył. Chciał chociaż na chwilę poczuć się ważny, czy tak bardzo dużo od życia oczekiwał?
— Chciałemtylkopowiedziećżetamangawiejenudą — wydusił na wydechu Sanji i obrócił się na pięcie, zaciskając dłoń na klamce. Ace zachichotał rozbawiony. Zatrzymał nogą drzwi, wiedząc, że teraz nie pozwoli mu uciec.
— Sprawmy, aby przestała być nudna, okej? — szepnął cichutko do jego ucha. Poczuł jak Kuro zadrżał pod wpływem jego oddechu na karku, gdy wtulił się bezkarnie w jego plecy. Edytor szarpał się przez chwilę, wierzgał nogami, ale Ace nie miał zamiaru dać za wygarną, zwłaszcza, gdy sam wszedł w przysłowiową paszczę lwa.
   Chcę ruchania. — Złożył na jego karku pocałunek, który nie był ani muśnięciem, ani głębokim wyznaniem uczuć. Był tak bardzo gwałtowany i namiętny, jak gdyby Portgas chciał przelać w niego wszystkie uczucia, które skrywał w głębi serca. Wiedział dobrze, że nie było dnia ani nocy, w których nie rozmyślałby o dwudziestodwulatku. Zadurzył się w nim bez pamięci. Miał niejasne wrażenie, że wszystko – śmierć jego babki, studia, zatrudnienie w wydawnictwie, wyjazd na Hokkaido - sprowadzało się do spotkania z jego prywatnym szczęściem. Miał świadomość, że drogi życia zatrzymały się na skromnej osobie edytora. Nigdy nie wierzył w cienką, czerwoną nić przeznaczenia, ale teraz zaczął szczerze wątpić w swój wcześniejszy światopogląd. Co jeśli był w błędzie? Może to kamienie losu rzuciły mu pod nogi Sanjiego? Chciał się trzymać kurczowo nadziei, że Kuro w końcu zaakceptuje jego uczucia i będą żyć jak w bajkach – długo i szczęśliwie. Nie wymagał jednak od niego miłości, aż po grobową deskę i może właśnie dlatego jego pragnienie sprowadziło się do seksu?
— Nie sądziłem, że kiedykolwiek spotkam kogoś tak opornego jak ty, Sanji-kun. — Pokręcił sceptycznie głową, gdy Kuro próbował po omacku dać mu w policzek. Złapał mocno jego obie dłonie w silny uścisk i przycisnął do ściany.
— Ile razy mam ci powtarzać, abyś nie stroił sobie ze mnie żartów, co?! — wycedził przez zaciśnięte zęby. Ace miał wrażanie, że oddech Kuro nie był już taki równomierny jak zazwyczaj, a głos taki pewny swego – wyczuł w nim nutkę fałszu, która wydrążyła w jego umyśle iskrę nadziei.
— Tak. Tak. Tak. Wiem to wszystko — mruknął niepocieszony, wdychając zapach jego włosów. Upił się nimi. Miał wrażenie, że pachnął domieszką zimowego krajobrazu i płatkami wiśni w pełni rozkwitu. — Jesteś naprawdę tępy. Myślałem, że masz w sobie krztę wyobraźni, kręcona brewko.
— Po prostu mnie puść, dobrze? Mam jeszcze dużo roboty. I, wiesz? Masz mi oddać za dwa dni manuskrypt na biurko i główno mnie to obchodzi, że się nie wyrobisz, kapujesz?!
      — Potrzebuję praktyki — szepnął cicho, nadgryzając teraz płatek jego ucha  Otarł kolano o jego krocze i uśmiechnął się, gdy doczekał się pożądanego efektu. Z ust Sanjiego wydobyło się głębokie westchnienie, zagłuszone przez zaciskanie zębów.
      — Ja chcę świętego spokoju, do cholery! — warknął edytor i szybkim, gwałtowanym ruchem wyswobodził się z rąk redaktora naczelnego. — Zbliża się ostateczny termin, a nic nie jest zapięte na ostatni guzik. Jak ty sobie to…
      PLASK.
      Ace nie miał pojęcia, kiedy jego dłoń wymierzyła siarczysty policzek Kuro i kiedy dotknął jego delikatnej skóry. Nie mógł już zapanować nad swoimi emocjami. Miał wrażenie, że to wszystko – łzy, smutek, samotność, chorobliwa zazdrość – skumulowało się w jedno.
      — Jak możesz…? Byłeś naprawdę wykończony. Wyglądałeś zapewne gorzej niż ja dziś. Spałeś albo śniłeś na jawie, to nie ma żadnego znaczenia. Ja… ja naprawdę… Słyszałem po prostu, że zmęczonemu łatwiej wcisnąć kit, więc wepchałem ci do łapska wizytówkę wydawnictwa.
      — Nie pamiętam — wybełkotał Sanji, zatrzymując dłoń na wysokości swoich policzków. Mimo, że nadal było znać na nich odbitą otwartą dłoń Ace’a, Portgas dostrzegł rumieńce, ale nie takie delikatne, różowe, ale płomienne, niemalże czerwone. Zastanawiał się tylko, czy były skutkiem jego zawstydzenia, czy złości.
      — Pinokio — fuknął i obrzucił go nienawistnym spojrzeniem. Ujął jego podbródek w dłoń, czując pod palcami nieco szorstki zarost. Zbliżył się do jego twarzy na taką odległość, że niemal stykali się nosami. — Słyszysz, prawda? Jak wali mi serce w piersi… — szepnął cicho – subtelnie, łagodnie, jakby wcześniejsze uczucia dały upust łagodniejszym uniesieniom. Przyłożył jedną dłoń Kuro na miejscu, gdzie powinno znajdować się jego serce. — To dlatego, że tak bardzo cię kocham…
      — Nie wygaduj bzdur — oburzył się Sanji, ale miał mętlik w głowie. Nie pamiętał twarzy mężczyzny, który mówił do niego swobodnie tamtego wieczoru. Wiedział tylko, że posługiwał się delikatnym, niskim głosem, dotyk miał ciepły i potrafił się naprawdę serdecznie uśmiechać. Ace nie pasował do tego obrazka. Jego dotyk na tę chwilę był zimny, dlatego Sanji zadrżał, gdy złapał go za podbródek i uniósł jego głowę do góry. Tylko jego serce, wybijające tak dzikie i silne rytmy, wydawało się być w tym wszystkim najbardziej  rzeczywiste i pełne realizmu. 
      — Nigdy nie żartowałbym ze swoich uczuć — mruknął Ace. Miał wrażenie, że ból Sanjiego mógł czuć tylko w swojej własnej piersi i to bolało go najbardziej ze wszystkiego, co doświadczył w swoim życiu. — Obudzisz się w końcu, mój książę? — szepnął desperacko, gdy Kuro zmrużył oczy, wyraźnie coś kalkulując.
      — Mogę tylko na chwilę uchylić powieki — szepnął cicho i złożył nieśmiały, pierwszy pocałunek na miękkich ustach Portgasa.
      — Sanji, nawet nie wiesz jak bardzo twoja niedostępność mnie nakręciła. — Ace zaśmiał się pod nosem. Gdy edytor mu zawtórował, pociągnął go w głąb mieszkania. Do sypialni.
      — Ace, przyznaj szczerze, specjalnie uknułeś ten spisek, prawda? — mruknął nieśmiało Kuro, wspinając się na palce, aby ucałować swojego przełożonego w czoło.
      — Nie spodziewałem się, że jesteś tak odważny, aby to zrobić — odpowiedział Portgas, rozpinając koszulę Sanjiego, guzik po guziku, spokojnie, aby jeszcze na moment zatuszować żyjące w nim zwierzę. — A może myślałeś, że masz do czynienia z kobietą, co? Kilka komplementów i po krzyku, tak sobie to wyobrażałeś?
      — Wal się. — Kuro nie został w tyle. Rozluźnił krawat na jego smukłej szyj i palcami zaczął błądzić po jego nagiej, umięśnionej klatce piersiowej. Zastanawiał się przez chwilę skąd ten człowiek znajduje na to wszystko czas – na pracę jako wydawca, na rysowanie mang i jeszcze chodzenie na siłownie. Sanji zawsze był nieporadny w gospodarowaniu wolnego czasu, dlatego ograniczał się do chodzenia do pracy, gotowania w domowym zaciszu i ewentualnego czytania książek. Nawet nie pamiętał, kiedy ostatnio był z kimś tak naprawdę blisko.
      — Z tobą bardzo chętnie — zapewnił Portgas, popychając edytora na dwuosobowe łóżko, które stało przed nimi i jakby zachęcało, aby skorzystali z jego usług. Po chwili wylądował tuż nad nim, znów wpijając się w jego usta, niczym łaknąca krwi pijawka. Poczuł dłonie Sanjiego na swoich ramionach i westchnął cichutko. Miał taki chłodny dotyk, że za wszelką cenę postanowił go ogrzać swoim ciepłem. Oderwał się od jego ust i zjechał niżej na szyję, całując go tak gwałtownie, że na kilku jej fragmentach zostawił czerwone plamki. Dłońmi natomiast majstrował przy jego rozporku.
      Ace myślał, że ta miłość nigdy nie może się spełnić, ale gdy składał kolejne pocałunki na chudej klatce piersiowej swojego kochanka, poczuł, że osiągnął pełnie szczęścia. Nawet mógł umrzeć. Miał poczucie, że świat przestał dla nich istnieć, gdy bezkarnie włożył dłoń w bokserki edytora i delikatnie podrażniał jego męskość, muskając ją opuszkami palców.  Ustami podjął całowanie jego sutków, zatoczył kółko na jednym, aby po chwili podrażnić drugi językiem, aż nie doczekał się wystarczającej liczby głębokich westchnięć z ust swojego partnera.
Posłał mu przenikliwe spojrzenie, patrząc w jego oczy, kiedy zdjął z niego bokserki i pewnie złapał jego penisa w dłoń. Był twardy i uniósł się już odrobinkę pod ciężarem pieszczot, które zaznał. Kucnął przy nim, oblizując jego męskość sprawnym ruchem języka. Starał się jak najbardziej naciskać na nerwy, aby Sanji mógł czerpać z tego jak najwięcej przyjemności. Miał wrażenie, że jasnowłosy był niezwykle bierny, chociaż z drugiej strony, gdy zacisnął paznokcie mocniej na jego ramionach, poczuł zwartość i gotowość do działania.
Kiedy Ace oblizywał jego męskość kolistym ruchem i pochłonął ją, Sanji nie mógł powstrzymać pojedynczych jęków rozkoszy, które sprawiły, że Portgas poczuł ciasnotę w spodenkach. Jednak nie miał zamiaru przestać, chciał go zmusić, aby jęczał jak dziwka, aby fala podniecenia tak mocno nim zawładnęła, aby mógł poczuć jego spermę na policzkach, nosie i dłoniach, dlatego zaczął ssać dość obsesyjnie szczyt pokaźnego penisa. Zacisnął wokół niego podniebienie i zaczął go poruszać w tył i przód, w tył i przód, powtarzając tę czynność parę razy. Sanji wplótł smukłe palce w czarne włosy Ace’a i zaczął je delikatnie szarpać, jęcząc i wzdychając na zmianę.
Ace poczuł się zachęcony do dalszych igraszek. Zacisnął jego jądra, wciskając i wypuszczając męskość ustami. Rozluźnił gardło, pozwalając głowie myśleć tylko o życiowych przyjemnościach i włożył go sobie w przełyk. Manewrował po nim językiem, ssał bez pamięci. Tak bardzo się w tym wszystkim zapędził – w rozkoszy jakimi były dla niego jęki Sanjego, w wsłuchiwanie się w bicie własnego serca i cichych drżeniach, które targały od czasu do czasu ciałem edytora, że nawet nie zauważył, iż doprowadził go do końca. Przełknął spermę dwoma haustami i spojrzał na Sanjiego z łobuzerskim uśmiechem na ustach. Dostrzegając na jego policzkach wypieki, poczuł jak w środku triumfuje. 
Sanji znów połączył ich usta w pocałunku, który nie miał nic wspólnego nawet z tymi gwałtownymi – był brutalny, Ace miał wrażenie, że ich języki tańczą w środku podniebień zabójcze tango. Zachichotał. Dotyk Sanjiego był inny, bardziej pewny i przede wszystkim ciepły, gdy Portgas poczuł jak jego ręka zaciska się na jego męskości i delikatnie manipuluje główką. Nie miał zamiaru być mu dłużny. Włożył pierwsze dwa palce w jego odbyt, ruszając nimi delikatnie. Na początku na twarzy Kuro dostrzegł grymas niezadowolenia, a może strachu, tego Ace nie wiedział, ale po chwili Sanji szepnął ciche słowa zachęty, co czarnowłosy przyjął z niezwykłym entuzjazmem.
Objął go delikatnie, składając pocałunki na mokrych od potu policzkach, czole i nosie, mając nadzieje, że na każdym milimetrze Sanji poczuł jego usta. Gdzieś pomiędzy tymi wszystkimi kolejnymi zachłannymi pocałunkami, Ace postanowił wejść w całkowicie odsłonięte ciało kochanka. Przez tą krótką grę wstępną, chciał odwieść Kuro od tego, że za chwilę będzie obcy członek penetrować jego wnętrze, jak się Portgas domyślał, pierwszy raz w życiu.
Na początku nie poruszał się w nim w ogóle, chcąc, aby Sanji oswoił się z tą myślą i nie miał pojęcia ile tak minut patrzył się w rozpalone oblicze ukochanego, ale wiedział, że nie może dużej zwlekać.
— To boli… — szepnął cichutko Kuro, gdy Ace próbował się przebić przez nasadę mięśni.
— Ma boleć… — mruknął. Czuł jak Sanji zacisnął trochę mocniej pośladki, więc, aby go rozluźnić, Ace zaczął delikatnie masować ustami jego szyję. Wiedział, że dla jego obiektu westchnień perspektywa pierwszego razu z facetem wcale nie musiała być taka kolorowa. Domyślał się, że musiały nim targać strach i ból, pomieszane z rozkoszą, ale Ace chciał mu dać już tylko więcej i więcej przyjemności, dlatego nie przerywał nawet wtedy, gdy z ust Sanjiego wydarło się ciche skomlenie, które zaraz przemieniło się w urwany jęk przyjemności.
— Acccceeee…. — Sanji powtarzał jego imię jak mantrę, gdy Portgas pozwolił sobie na kolejne kilka pchnięć. Zaniepokojony uniósł głowę, ale gdy zobaczył w oczach edytora prawdziwą fascynację, zachichotał. 
Coraz mocniej napierał na jego ciało, starając się sprawić mu jak najwięcej przyjemności. Był dumny z siebie, że jeszcze nie osiągnął szczytu, ale czuł, że koniec już jest nieubłagalnie bliski. Pchnął trochę mocniej, a gdy z ust Sanjiego wydobył się długi, podwójny jęk zdał sobie sprawę, że w końcu natarł na jego prostatę. Pchnięć nie było końca. Ich jęki połączyły się w jeden niezgrabny spust emocji, a oddechy – przyspieszone i nierówne – stały się melodią ich ciał, poruszającą się do jednego taktu. Ace miał wrażenie, że Sanji był jego brakującym elementem układanki.
Kilka chwil później Ace osiągnął szczyt, a Sanji parę sekund po nim. Mimo że rozminęli się tylko troszkę, Portgas miał wrażenie, że przeżył najlepszy stosunek w swoim życiu. Upadł tuż obok edytora, który, mimo zamkniętych oczu, wyglądał na bardzo szczęśliwego.
Sanji przycisnął spragnione usta do skroni swojego kochanka i po chwili oddał się objęciom Morfeusza.
Srebrzysta poświata księżyca, wdzierając się do sypialni, oświetlała rozproszone włosy edytora po pościeli. Ace rozmarzył się na chwilę, przypatrując się jego zaróżowionym policzkom, lekko rozchylonym wargą i klatce piersiowej unoszącej się pod wpływem rytmicznych oddechów. Złożył na jego ustach delikatny pocałunek, uśmiechając się do siebie jak szaleniec.
Gdy we śnie Kuro obrócił się do niego plecami, bezszelestnie wyplątał się z pościel i wygrzebał ze szuflady arkusz białego papieru i ołówek. Usiadł na ziemi, opierając plecy o chłodny już kaloryfer i zaczął rysować pierwsze kreski na kartce. Wielkość penisa Sanjiego przekroczyła jego najśmielsze oczekiwania. Nie spodziewał się, że będzie mieć aż tak dużego…
Wiesz Sanji, gdy zobaczyłem cię po rocznej rozłące w pociągu, uświadomiłem sobie, że musisz być mój i tylko mój… Mimo że nadal nie jestem pewny, czy uczcie ściskające moje pośladki jest prawdziwe, poczułem naprawdę wielką ulgę, gdy po raz pierwszy uśmiechnąłeś się w moim towarzystwie. Nie ważne co wybierzesz, nadal będę ci kibicował, bo tak bardzo cię kocham…

Dwa miesiące później.
— Oi, uważaj ofiaro losu, bo znów się wywrócisz. — Upomniał Ace, gdy zobaczył jak Sanji niesie na ramionach stertę tomików mang i chwieje się na wszystkie strony, omijając jeszcze po drodze ludzi, którzy plątali się pod nogami.
— Och, zamknij się. Mógłbyś pomóc, a nie dolewać oliwy do ognia, gówniany zboczeńcu — burknął, gdy jedna książka ze szczytu upadła na ziemię. Ace schylił się, aby ją podnieść i uśmiechnął się kącikiem ust, gdy na okładce dostrzegł dwóch całujących się mężczyzn. „Obudź się mój książę”, autorstwa Yoshiki Haru.
— Wiesz Sanji… — Szturchnął go łokciem w ramię.
— Hmm…?
— Jeśli wszystko, co możesz mi dać to szept, przyjmę go z otwartymi ramionami.
Ace, nadal pamiętam twoją twarz pogrążoną we śnie. Liczyłem twoje piegi, ale nigdy nie mogłem ich zliczyć do końca. Po trzech próbach straciłem do tego nerwy. Byłem okropnym kłamczuchem, wiesz? Udawałem, że cię nie widzę, ale… Miałeś rację, to ja ukradłem Ci wszystkie szkice mojego penisa, ale chyba w końcu mogę wyznać to otwarcie: Nigdy nikogo nie pokocham tak bardzo jak ciebie.
Koniec.

6 komentarzy:

  1. Oj, kocham przewodnią piosenkę do tego opowiadanka :D Jest taka mega urocza i tak bardzo pasuje. Ale mniejsza z tym ^^ Przyznam szczerze, że ta część była o wiele lepsza niż ta pierwsza, może dlatego, że zrobiłaś ją trochę bardziej rozbudowaną co mi się naprawdę bardzo podoba. Ta dwójka jest naprawdę niesamowita i cieszę się, że oprócz Emiś, ktoś się wziął za napisanie o nich opowiadania. Opis stosunku jak na pierwszy raz wyszedł naprawdę dobrze. Nie mam się czego przyczepić. Ogólnie sytuacja między tą dwójką bardzo dobrze przedstawiona. Pogratulować :) Najbardziej mnie rozwaliło z tym szkicowaniem przez Ace'a penisa Sanjiego xD Hahaha, dobre. Sanji w końcu przyznał, że go kocha <3 Co prawda tylko w myślach, ale zawsze :D

    Tak szczerze powiedziawszy, jestem ciekawa jak im się po tym wszystkim układa. Mieszkają razem? To ja proszę ładnie o jakąś kontynuację :D Szybka jesteś z tym pisaniem :) Zazdroszczę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja także bardzo lubię tą piosenkę, dlatego ją w sumie wybrałam do tego opowiada, coby nie było tak głucho jak na dwurozdziałowca, c'nie? Ja uwielbiam ten pairing, zresztą wiesz. Mam trzy swoje ukochane pairingi i każdy (może oprócz tego ostatniego) ma jakąś perspektywę na przyszłość, hehe. Hm... Sanji chyba nigdy nie wyznał uczuć do niego na głos, tak mi się wydaje. Mimo że miał w sobie tyle odwagi, nie chciał chyba... był pewny, że Ace wyczyta to pomiędzy wierszami, tak myślę. No cóż, Ace lubi męskie penisy... penisa Sanjiego wyobrażał sobie od czterech lat, a teraz mógł mu pozować.... trzeba skorzystać! :D

      Naprawdę chcecie kontynuację? :D
      Hihi, wcale nie szybka. Jakoś tak wyszło.

      Usuń
  2. Jak tylko zobaczyłam piosenkę przewodnią, to wiedziałam o co chodzi. :3 Rok temu w święta koleżanka przysłała mi na płytce Sekai Ichi Hatsukoi... Hihihihi~!
    Skomentuję od razu całość tutaj. Przyznam szczerze, że część druga była lepsza niż pierwsza, bardziej mi się spodobała [i nie chodzi o seks :P]. Jedyne co mi nie pasowało to to, że zrobiłaś z Sanjiego taką trochę rozchlapcianą osobę. Nasz kucharz nie jest aż tak nieśmiały, ale było to na swój sposób bardzo słodkie.
    Pierwsze opowiadanie AcexSanji jakie czytałam po polsku i jestem zachwycona - bez słodzenia, naprawdę. Zwłaszcza partem 2. Chyba najbardziej za serce chwytały te fragmenty pisane kursywą [sama jestem w rozchlapcianym nastroju XD]. A przy okazji i wyszło na wesoło.
    " Udawałem, że cię nie widzę, ale… Miałeś rację, to ja ukradłem Ci wszystkie szkice mojego penisa(...)" Chyba jeden z najlepszych fragmentów. Oj ten Sanji :P. Przy okazji, Ace to niezły perwers, żeby takie rzeczy rysować. Ciekawy sposób wyrażania swojego... Zafascynowania?

    Ach, i podobał mi się na początku opis tego, co Ace uwielbia w wyglądzie Sanjiego. Przez chwilę myślałam, że się zakochałam znowu. Był naprawdę trafny i świetnie pokazał pociąg do innej osoby ^.^
    Trzy razy tak, przechodzisz dalej XD.
    Jestem naprawdę zachwycona.
    Oby wen Ci nadal sprzyjał :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sekai-ichi było świetne, nadal nie mogę wybrać pomiędzy Jonjou a Hatsukoi ^^'
      Ja mam poczucie, że seks spartoliłam, ale jako, że był to właściwy pierwszy raz kiedy TO pisałam, możecie przymknąć na to oko, prawda? ;) Ano wiem, że nie jest. Pokazałam też jego buntowniczą cześć natury, hihi. Ale myślę, że mógłby się tak czuć... pierwszy raz patrzył na faceta jak na dawcę przyjemność, prawda? Myślę, że nigdy wcześniej nie rozważał podobnej opcji w swoim życiu, zwłaszcza, że przeważnie przebywał w otoczeniu płci pięknej i uważał się za 100% rasowego heterowca :D
      Dziękuję ślicznie. Naprawdę baaardzo się cieszę, że jest grona osób, które to opowiadanie przypadło do gustu, bo jest to mój całkowity debiut w obyczajowym łan pisu i czasem nie wiedziałam jak ten twardy orzech ugryźć ;)
      Myślę, że postać Ace na ogół była dość perwersyjna... Właściwie, no, czy to mandze, czy w fickach... Chyba to już taki jego urok, ale przynajmniej łatwo się domyślać na czym jako mangaka się skupiał, prawda? :D

      Jest wiele ludzi na świecie, którzy uważają, że gejostwo to ostateczne zło, działo szatana blebleble... Dlatego chyba tak bardzo wgłębiłam się w dokładny opis uczucia Portgasa, bo dla mnie ten rodzaj miłości jest tak samo piękny jak każdy inny :D
      Łał? Mogę grać w następnej rundzie, naprawdę? Łał! ^^
      Też ciągle trzymam za niego kciuki, ale życzę ci przy okazji to samo!! ;)

      Usuń
    2. To JEST ten sam rodzaj miłości co na płaszczyźnie kobieta-mężczyzna, zaręczam :3. Złem to nie jest, w moim liceum jest kilkoro gejów i lesbijek. Z jednym gejem się przyjaźnię, bo lubi on oglądać anime i często nawijamy o shoujo,a Sekai, Junjou i "Papa to kiss in the dark" oglądał po kilka razy. XD

      Czy seks spartoliłaś, to w sumie chyba bardziej powinna ocenić Emi, w końcu ona jest specjalistką od seksowniejszych shotów. Mnie jest bardzo ciężko ocenić, bo żeby porwał mnie taki opis to muszę mieć ee... fazę? Nie wiem, jak to określić nawet. Pisanie ich przychodzi mi z trudnością [nie to co trzy lata temu jak byłam nabuzowaną gimnazjalistką i pisałam opowiadanie gdzie główny bohater co chwilę bzykał Naruto/Sasuke XD], więc czytanie również. Twój nie był gorszy od innych opisów jakie czytałam. :3
      A jak na pierwszy raz to i tak wyszło dobrze!

      Usuń
    3. Ja to wiem, nie musisz tłumaczyć :D Też bym chciała mieć kogoś takiego za przyjaciela z kim można sobie bezkarnie yaoice pooglądać. Pod ręką mam tylko Ayo. Nie widziałam "Papa to kiss in the dark", ale chętnie obejrzę :D

      Mnie też bardzo trudno przychodzi opisywanie seksu, dlatego zazwyczaj ograniczam się do pocałunków i dwuznacznych gestów. Nawet nie masz pojęcia ile razy zastanawiałam się nad jednym zdaniem, chociaż później jakoś tak było lepiej... pisałam, co mi palce na klawiaturze wystukały.

      Usuń