Po pierwsze: one-shot
inspirowany „Cieniem korony”, dlatego dedukuje go Van. Po drugie: ostrzegam
lojalnie, że treść opowiadania jest adresowana do osób pełnoletnich i traktuje
o kazirodztwie! Po trzecie: przepraszam za błędy, które mogą i z pewnością
pojawiły się w tym krótkim (po)tworze. Po czwarte i najważniejsze: życzę miłej
lektury!
Noc wkrada się
do pomieszczenia w charakterze mętnych refleksów księżyca. Wędrują po łaźni,
zakrada się do wanny, oświetla oblicze zanurzonego po samą szyję w wodzie
chłopaka, który nabiera na delikatne dłonie pijane i zdmuchuje ją z nich,
przypatrując się jak ta upada na surową ścianę. Mlecznobiała cera, objęta przez
poświata księżyca, lśni, demonstrując delikatne, niemalże dziewczęce rysy
twarzy, lekko zadarty nos i policzki poróżowiałe od ciepłej wody. Wzrok, w
których połyskuje figlarne ogniki, zawiesza na ciałach niebieskich wychylających
się zza uchylonej okiennicy i przypomina sobie, jak bardzo nienawidzi tych
migoczących punktów nad głową. Widzi spadającą gwiazdę, ale nie wypowiada
życzenia, bo żadne dotychczasowe się jeszcze nie spełniło, pogrążając go w ulotnych
nadziejach, które i tak znikły, niszcząc dziecięce złudzenia, marzenia, sny.
Powoli
wychodzi z porcelanowego zbiornika, syczy, gdy nogi kontaktują się zimną
posadzką i zgarnia ręcznik wiszący swawolnie na krawędzi wanny. Owija się nim
szczelnie, gdy chłód wieczoru przeszywa go na wskroś, marzy o ciepłych
piernatach i parzonej, mocnej herbacie. Czuje ulgę. Smród krwi z jego ciała
wyparował, skóra jest teraz przesiąknięta olejkiem aloesowym. Pierwszy raz od
dawna jest sam, a gdy chmury dominujące na niebie ugaszają temperament gwiazd i
księżyca, jedynym źródłem światła staje się lampa olejna, rzucająca niewyraźną
smugę na skórę, która wydaje się jeszcze bladsza niż zazwyczaj.
Sprawdza, czy
włosy zaczesane i upięte na czubku głowy w postaci ciasnego koka nadal się tam
trzymają i zakłada zabłąkany kosmyk za ucho. W powietrzu unosi się
podrażniający zapach lawendy i goździków uwięziony w kadzidle, który wypala się
sukcesywnie. Przez chwilę śledzi lot dymu, który w powietrzu formuje
abstrakcyjne wzorki i zaraz przenosi wzrok na duże lustro. Patrzy na siebie
krytycznie, mrucząc niewyraźnie przekleństwa pod nosem.
Uwalnia włosy
z uwięzi, które falami opadają na plecy i ramiona, ręcznik konfrontuje się z
podłogą. Przygląda się swojemu nagiemu odbiciu, mrużąc oczy. Since pod nimi,
będące oznaką zmęczenia, coraz bardziej widoczne doprowadzają go do szewskiej
pasji, tak samo jak ledwo widoczne, blade zadrapanie na lewym policzku, które
nie może umknąć jego uwadze. Chyba ma ochotę zawinąć twarz w bandaże i nie pokazywać
się nikomu na oczy, zwłaszcza swoim dwóm starszym braciom.
Spomiędzy ust
wydostaje się ciche westchnienie, które przecina cisza panującą w łaźni.
Narzuca na nagie ramiona cienki materiał szlafroka i opiera czoło o zimną tafle
zwierciadła. Trochę żałuje, że oddelegował swoje służki, karząc i tym samym
czyścić swoje ulubione ubranie, ale na zmianę zdania jest już za późno. Łapie
za grzebień i stara się uczesać splątane ze sobą pukle włosów.
— En-nii —
wypowiada szeptem imię najstarszego brata, który pojawia się w zasięgu wzroku.
Drży, gdy ten łapie w palce parę różowych kosmyków i schyla się subtelnie,
wdychając ich zapach, aby po chwili zerknąć na lustrzane odbicie. Twarz Kouena
jest taka, jak zawsze. Spokojna, powściągliwa, nie wyraża żadnych emocji.
Przypomina firmament przed zamiecią. Kouha muska opuszkiem palców policzka
mężczyzny, natrafiając nimi na taflę lustra i przełyka bezgłośnie ślinę; twarz
Kouena jest dla niego też niedostępna, ale piękna. Chłopak ma czasem wrażenie,
że została wykuta w marmurze i powołana do życia przez wyjątkowo skomplikowany
związek magiczny, któremu nie podołałby nawet Judal.
Spadkobierca
Imperium Ren wygina usta w ledwo widocznym uśmiechu, łapie pewnie Kouhę za
podbródek i wymusza na nim kontakt wzrokowy, ale nadal konsekwentnie milczy,
nakreślając palcem kontury jego idealnie wykrojonych warg i po chwili rozchyla
go nim, wciskając go tam. Ta chwila trwa tylko ułamek sekundy, ale dziecko z
lewego łoża ma wrażenie, że czas się zatrzymał.
Nabiera do
płuc łakomie powietrza, ale nie protestuje, gdy parę silnych ramion wiążę go w
zaborczym uścisku, a szorstkie usta lądują na jego karku, podrażniając skórę
chłodnym oddechem. Wypuszcza go z powrotem ze świstem, a zęby mężczyzny
konfrontują się z jego ciałem, zaciskając się na nim, kąsają, pozostawiają tam
pojedynczy ślad swojej obecności. Tkanina, które obejmuje jego ciało, zostaje z
niego zdarta. Upada na podłogę z ledwo słyszalnym szelestem, zagłuszonym przez
dudnienie jego serca. Opiera na bracie ciężar swojego ciała, starając się
zwalczyć rumieniec wstydu, który zalewa jego policzki.
Kounen
przytula go. Całuje w szczękę, dłońmi sunie coraz niżej, bada każdy zakamarek,
dotyka każdy pojedynczy mięsień, chociaż strukturę tego ciała zna na wylot.
Dociera nimi do pośladków chłopaka. Zahacza o nie długimi palcami. Wsuwa w
niego najpierw jeden, a potem drugi, porusza nimi, a kącik ust drga ku górze.
Podoba mu się brzmienie pierwszego jęku, jaki wydobywa się spomiędzy warg
brata. Łapie go pewnie z biodra, demonstrując tym samym, kto ma kontrolę nad
sytuacją. Zazwyczaj jest bardziej zaborczy, mniej delikatny, wręcz brutalny,
rządny, ale dziś jest inaczej, robi wszystko delikatniej, wolniej, czepie
przyjemność z tego, co tu się dzieje, choć to rzadko się zdarza.
— Nie bój się
— mruczy mu do ucha. — Oprzyj ramiona o brzeg umywalki — podpowiada cierpliwie,
a gdy mały sadysta to robi, podnosi jego biodra nieco wyżej, zasypuje go
pocałunkami, składa je wzdłuż kręgosłupa, dłońmi błądzi po nieco drżących
udach, wyczuwa pod placami gęsią skórkę i obnaża zęby w niebezpiecznym
uśmiechu. Nie śpiesząc się wyjątkowo, dociera jedną dłoń do pośladków młodego,
znów wkłada do odbytu dwa palce, pociera nimi o prostatę brata, chcąc, żeby ten
się rozluźnił. Dziś jest wyjątkowo spięty. Zerka na jego odbicie w lustrze i
wzdycha cicho, zauważając, zęby zaciśnięte do krwi na wardze, ale nie mówi nic.
Zabiera palce, gdy kochanek sam wypycha biodra w tył, wyraźnie prowokując.
Zastępuje je stwardniałym penisem, trzymając stanowczo za młode biodra, aby
Kouha nie był w stanie się poruszyć. Kąsa go w bark, w kark.
— Rozluźnij
się — mówi z przekory, szepcze do ucha. Łapie w zęby jego płatek, ssie go,
dłonie zaciska na biodrach osiemnastolatka, przesuwa je po torsie, po tej
delikatnej skórze i sunie nimi w dół, aż do małego problemu brata. Zamyka go w
pewnym uścisku, rozkoszując się kolejną serią jęków, które traktuje jak
wynagrodzenie. Przez jego ciało przemyka niechciany dreszcze, ale zaraz znika w
opuszkach placów zaciśniętych na penisie Kouhy.
Trzeci książę
przemyka oczy, gdy mężczyzna zaciska usta na jego skórze, zostawiając na niej
pamiątkę namiętności. Wygina ciało w łuk. Zalewa go fala przyjemności
kumulująca się w podbrzuszu w postaci ciepła, choć nadal trudno mu uwierzyć, że
ten poskromiciel paru krajów jest w stanie wykrzesać z siebie tyle wyczucia.
Wzdycha głośno i pojęku, gdy Kouen porusza się w nim coraz gwałtowniej,
wyraźnie zniecierpliwiony.
Spełnienie
skalane potem w zestawie z przyśpieszonym oddechem przychodzi chwilę później;
nagradza swojego prywatnego władcę pojedynczym, wysokim dźwiękiem. Po drżącym
ciele przechadzając się przyjemne dreszcze, a wraz z nimi na ulotną chwilę
traci kontakt z rzeczywistością. Lustrzane odbicie pierwszego księcia zmienia
się w kolorową smugę, w której dominuje czerwień, a obszerna łazienka w ciasne,
zbite ze sobą ściany. Oddycha szybko, nierówno, pierwszy raz od tygodni brakuje
mu adekwatnych do sytuacji słów. Serce szamocze się w piersi, gotowe do
rozbicia się o żebra, a mały tyran jest zdolny tylko do zamglonego spojrzenia i
spazmatycznego jęku, gdy penis wysuwa się z niego, a krople spermy razem z nim.
Głowa rodu Ren
opiera się o jego plecy, przyciskając gorący policzek do nie ustępującej mu
temperaturą łopatki chłopaka. Kouha wykorzystuje umiejętnie chwile słabości
brata. Obraca się do niego przodem i opiera głowę o jego nagą pierś. Wsłuchuje
się w rytm wystukiwany przez narzędzie, którego istnienie nie raz jest wątpiące
w przypadku tego osobnika. Napawa się jego zapachem, chociaż ten jest przesiąknięty
potem, stalą i walką. Na czole pojawia się mało atrakcyjna zmarszczka, gdy
Kounen odrywa się gwałtownie od niego, jego myśli znajdują się w strefie, w
której nie chciał, by się znalazły. Wzdryga się, uświadamiając sobie jak
rozpaczliwie krótko trwają intensywne przyjemności. Do niczego nie można
wrócić, niczego powtórzyć. Być może, pod wpływem targających nim emocji, zdał
sobie sprawę, że najbardziej obawia się jednorazowości, ulotności ich
spotkania. Z trudem przychodzi mu podniesie głowy, ale wystarcza tylko spojrzeć
przelotnie na twarz brata, a troski opuszczają go błyskawicznie, pozostawiając
po sobie jedynie nieprzyjemny uścisk w gardle.
Przecież są tu razem. Byli razem dziesięć minut temu i razem w zeszłym
miesiącu. W byciu razem można dopatrywać się różnorakich znaczeń, ale Kouha
wie, że być razem to znaczy czuć w tym samym momencie, jak złudnie piękne
wydaje się życie, nawet jeśli jest tak nietrwałe, jak lustrzane odbicie.
Przygląda się setce migoczących punktów, nie mogąc dłużej znieść surowego
spojrzenia brata. Niebo przybiera atramentową barwę, chmury całkiem zniknęły, a
księżyc oświetla ich szlachetne profile.
Pamięta, że
wszystko zaczęło się od nienawiści skierowanej w stronę ciał niebieskich, ale w
tym momencie, choć nie zdobywa się na powiedzenie tego na głos, krajobraz
prezentuje się nadzwyczaj pięknie. Kątem oka zerka na trzydziestolatka i,
odpychając od siebie konsekwencje, które przyjdą wcześniej czy później, staje
na palcach i kosztuje jego ust, skradając mu pierwszy pocałunek tego wieczoru.
Smakuje miętą, pożądaniem i Kounem, narkotyczną mieszanką, która sprawia, że
nogi się pod nim uginają. Czuje się nagle małym chłopcem, złaknionym czułości,
ciągle ukradkowo zerkającym na starszego, rokującego dobrze na przyszłość
cesarstwa brata, któremu stara się zaimponować, chcąc zwrócić na siebie jego
uwagę, oczywiście nieudolnie i bez powodzenia. Z rosnącą nieśmiałością wplątuje
palce w czerwone włosy, równocześnie pogłębiając pocałunek. Opamiętuję się po
chwili, wyrównuje oddech, a choć próbuje z całych sił, nie może powstrzymać się
od zarysowania kciukiem konturów tej idealnej szczęki, którą tak rzadko ma na
wyciągnięcie ręki, mimo paradoksalnie częstych spotkań z nim sam na sam. Wygina
usta w tym swoim uroczym uśmiechu, a po chwili odsuwa się od brata jak
oparzony, gdy właściciel trzech dżinów łapie go za dłonie, bestialsko wbija w
nie paznokcie i zwiększa dystans pomiędzy nimi.
Kounen wzdycha
przeciągle, przymykając na chwilę oczy, aby po chwili narzucić na ramiona
szlafrok przeszywany złotymi nićmi. Patrzy rozgniewany na brata, pocierając
brzegiem ręki kark. Unosi dłoń, która po chwili ląduję w znajomych, wyjątkowo
miękkich w dotyku włosach. Głaszcze go w głowę, całuje jej czubek, a po chwili
zwiększa dystans dzielący go od gnojka, choć ochota zaprzyjaźnienia dłoni z
jego policzkiem nadal jest silna.
— Wyśpij się —
mówi; jego głos jest taki sam jak zawsze: pewny, nieznoszący sprzeciwu, ale
wkrada się w nich zdradziecka nuta.
Kouha
przytakuje tylko i zerka jak plecy przyszłego cesarza oddalają się szybko i
znikają za drzwiami. Znów jest sam w towarzystwie księżyca, który na powrót
wślizguje się do pomieszczenia, wędrując srebrzystą poświatą po jego nagim
ciele i namiętności unoszącej się jeszcze przez chwilę w powietrzu, ale chwili
nawet to i wszystko inne znika. Księżyc, zapach kadzidła i nawet pożądanie. Na
ich miejscu pojawia się potrzeba zrobienia komuś krzywdy. Trwałej, dotkliwej, a
wraz z nią na ustach tyrana pojawia się psychodeliczny uśmiech. Muska dłonią
klingi swojego metalowego naczynia, które połyskując złowieszczo w blasku już
prawie do cna wypalonej lampy, oparty o ścianę, niedaleko zwierciadła.
Kouha po paru
minutach jest gotowy do wyjścia, a fałszywe lustrzane odbicie zostawia za sobą,
choć może i ono ma ukrytą wartość podobnie jak życzenie wypowiadające do
spadającej gwiazdy. Odrzuca od siebie myśl, że jedno z nich się spełniło.
Zatrzaskuję za sobą drzwi, pogrążając w mroku siebie, swoją duszę, przyszłość.
Nie zdążyłam
napisać go na Wielkanoc, toteż automatycznie nie złożyłam wam życzeń. Mam
nadzieję, że jaja były smaczne, zajączek nie uciekł, no i wszystko obejmowała
miła, rodzina atmosfera.
Kouha to jedna
z moich dwóch ulubionych postaci z Magi, a EnHa to ichiban wśród par tam,
dlatego oni poszli na pierwszy ogień. W planach na najbliższe miesiące/tygodnie
mam HaMei i YunSin. Trzymajcie kciuki ♥
O rajciu, cieszę się, że do czegoś inspiruję:D Teraz w końcu po ludzku obserwuję blogi i widzę, kiedy, co i gdzie dodaje^^
OdpowiedzUsuńWidziałaś w ogóle specjalne odcinki z Sindbadem? Rajusiu, kocham gościa <3
Och, zmywa z siebie krew <3 piękny obraz mi się w głowie utworzył pod tym rozgwieżdżonym niebem.
*.* Ale seks. Zajebisty. Ale chyba najbardziej podobały mi się rozkminy po, jak jeszcze nawiązałaś do lustra i ich jednorazowych spotkań <3 Super mi się czytało, miałam wrażenie, że to kontynuacja :D Tak pięknie dobrane słowa <3
No i śliczny wygląd bloga!
Mam nadzieję, że u Was jaja również były smaczne;D Buziaki:*
Widziałam, widziałam, YunSin tak bardzo w nich ♥ W ogóle mam bekę, bo Yunan ma głosik Cavendisha, a z nich to takie dwie blond panienki do kochania <3 A Sin taki zajebisty w nich, taki gówniarz wyszczekany, a gdy pojawił się Jafar asdfgh <3 UMARŁAM ♥ Czekam na kolejny epizod. XD
UsuńDziękuję pjknie <3 I napisz mi coś z nimi jeszcze, prooooszę ;*
Smaczne i kolorowe. Jedno zostało i domaga się uwagi. Chcesz? :D
Ło, nie wiedziałam, że mają te same głosy:D ja jak zwykle się nie wsłucham. Ale ten ship jest genialny <3 też czekam <3
UsuńA na Jafara reaguje tak samo xD kocham go. Coś z nim też muszę napisać, może jak pojawi się kolejny sezon to mnie natchnie.
Oczywiście, że cem :3 jaja zawsze! :D
Zeref też *podpowiada* XDDDDDD Sin w akcji już niedługo i mam nadzieję, że będzie w odc dużo Jafara <3 NAPISZ. NAPISZ *macha pomponami, obowiązkowo różowymi!*
UsuńMosz *daje* Smacznego! :D
One shot był świetny, przyjemnie się czytało. Lubię opisy, które robisz, są zawsze wyszukane.
OdpowiedzUsuńZ początku miałam problem, by przyzwyczaić się do wprowadzonego czasu teraźniejszego, ale po paru chwilach poszło gładko. To pierwsze opowiadanie, jakie u Ciebie czytam, więc nie mam jak przyrównać go do reszty Twojej twórczości, ale ogólnie pozostawia bardzo pozytywne wrażenie.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo mile zaskoczona rozbudowanymi, dopracowanymi opisami. Nigdy nie byłam ich wielką fanką, ale te czytało mi się z przyjemnością. Co prawda dość często zdarzały się błędy przy odmianie, tak jakbyś początkowo miała na myśli inny szyk zdania czy dobór słownictwa i nie zwróciła uwagi na poprawność całego sformułowania, ale to nie są wielkie rzeczy. Opisy są tutaj zdecydowanym plusem, zwłaszcza dla takiego cudu natury, jakim jest Kouha. Jego wygląd, delikatność rys i po prostu sposób bycia opisałaś tak pięknie, że aż się wzruszyłam. Cała sceneria również pozwoliła oddać klimat - kadzidła, abstrakcyjne wzory z dymu, blask księżyca, jestem na tak.
Naprawdę lubię tę parę, szkoda, że jest tak niepopularna! Zasługuje na uznanie, zwłaszcza że Kouha ma dla swojego brata tyle uczuć, tyle oddania~ Jednak faktem jest, że związki kazirodcze nie cieszą się sławą. Cieszę się, że masz w planach YunSin, a może i przy okazji do HaMei się przekonam.
Jedyne, co mnie tak naprawdę ukłuło w oczy, choć tak na dobrą sprawę jest banałem, to kwestia wieku - zauważyłam, że używasz bardzo wielu różnych określeń dla postaci, przewija się mały sadysta, trzeci książę, spadkobierca imperium i tak dalej, w tym mamy też trzydziestolatka i osiemnastolatka. Różnica wieku między tymi braćmi to dziesięć lat, nie dwanaście. Ale to już chyba moja choroba na punkcie liczb.
Na koniec chciałabym powiedzieć, że bardzo się cieszę, że mogłam przeczytać to opowiadanie i jestem Ci za nie wdzięczna, bo naprawdę umiliło mi ten sobotni poranek. Życzę dużo weny, udanego weekendu i powodzenia w pisaniu!
Oi, faktycznie Kouha jest tylko o dziesięć lat młodszy od Kouena. Nie wiem, co mi się w tej głowie uroiło :D
UsuńDziękuję ślicznie i cieszę się bardzo, że opowiadanie - mimo niedociągnięć - spodobało ci się ;d
PS HaMei będzie już niedługo ♥